Pandemia przyniosła zmianę nawyków żywieniowych. Nie zawsze jednak wyszło nam to na zdrowie

Około 43 proc. Europejczyków twierdzi, że podczas pandemii zwiększyli wydatki na zdrową żywność. Jest to szczególnie widoczne w krajach, które najbardziej ucierpiały w czasie koronawirusa, czyli we Włoszech czy Wielkiej Brytanii – wynika z najnowszego badania międzynarodowej firmy doradczej Bain & Company. Dane GUS pokazują, że trend nie ominął też Polski, choć zdaniem ekspertów w przypadku naszego kraju można na razie raczej mówić o wyhamowywaniu złych nawyków żywieniowych. – Przed nami jeszcze daleka droga, byśmy mogli mówić, że odżywiamy się zdrowo. Polacy dostrzegają już co prawda związek między tym co jedzą, a tym, jak się czują. Natomiast wciąż trudno im przełożyć tę wiedzę na praktykę – zauważa dr Hanna Stolińska, dietetyk kliniczny, współzałożycielka fundacji Kobiety bez diety.
Widać to zresztą w danych GUS. Z jednej strony bowiem rok 2020 przyniósł zahamowanie spadku spożycia warzyw czy przetworów zbożowych, czyli produktów, które powinny stanowić podstawę naszej codziennej diety, przy jednoczesnym zahamowaniu wzrostu popularności mięsa. Przestało też rosnąć spożycie mocnych alkoholi, które było widoczne jeszcze przed pandemią. Zatrzymało się na poziomie 3,7 l na osobę, choć to wciąż więcej niż jeszcze pięć czy 10 lat temu, kiedy wynosiło 3,2 l. Jak zauważają eksperci, to również dowód na to, że pijemy coraz więcej alkoholi premium, za co odpowiedzialne jest bogacenie się społeczeństwa. Coraz częściej też sięgamy po słabsze trunki, czego dowodem może być 3,2-proc. wzrost spożycia wina. Popularność piwa co prawda zmalała, bo wypiliśmy go o 3,6 proc. mniej, czyli 93,6 l na osobę (najmniej od dekady), ale zdaniem branży to przede wszystkim efekt zamknięcia gastronomii oraz braku imprez masowych w ubiegłym roku.
Poza tym więcej jemy masła (w 2020 r. wzrost o 1,9 proc.), które coraz częściej zastępuje tłuszcze zwierzęce, choć tych ostatnich nadal jemy więcej – 6 kg na osobę (o 0,5 kg więcej niż masła). W codziennych posiłkach więcej miejsca zajmuje też nabiał. Spożycie samego mleka w pandemii zwiększyło się o 2,7 proc. – do 231 l na osobę.
Zmianę nawyków w jedzeniu nabiału jeszcze wyraźniej widać na przestrzeni lat. W ciągu dekady bowiem spożycie mleka wzrosło aż o 22,2 proc. I choć dane GUS pokazują, że rośnie ono systematycznie, to wciąż zdaniem ekspertów jest ono niezadowalające. Szczególnie że mleko i jego przetwory znajdują się na trzecim stopniu piramidy żywnościowej Jak zauważa dr inż. Joanna Ciborska z Katedry Żywienia Człowieka Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, to, że spożycie produktów mlecznych w naszym kraju jest niskie, pokazało m.in. Wieloośrodkowe Ogólnopolskie Badanie Stanu Zdrowia Ludności WOBASZ. Spożycie mleka i produktów mlecznych przez mężczyzn wynosiło tylko 51 proc. zalecanej wartości, a przez kobiety 41 proc.
Z drugiej strony, jak zauważa Hanna Stolińska, izolacja z powodu pandemii sprawiała, że Polacy szukali pocieszenia, sposobu na odreagowanie stresu. A najlepszą drogą do tego są słodycze, które podnoszą poziom endorfin. Efekt jest taki, że w pandemii nastąpił wzrost spożycia cukru, a co za tym idzie, odwrócenie trendu spadkowego, do którego po wielu latach doszło w 2019 r. Na koniec 2020 r. na osobę przypadało go 42,7 kg, wobec 42,1 kg rok wcześniej.
– Sprzyjało temu zamawianie jedzenia na wynos, co sprawiło, że przestaliśmy mieć nad nim kontrolę. Szczególnie że w gastronomii cukier jest ciągle popularny, bo jest tańszy niż zdrowsze zamienniki – dodaje Hanna Stolińska.
Zdaniem ekspertów jest szansa na to, że wprowadzony od stycznia tego roku podatek cukrowy znowu odwróci negatywny trend. Szczególnie że ceny słodkich napojów, w dużym stopniu przyczyniających się do wysokiej obecności cukru w diecie Polaków, poszybowały w górę. ©℗
Spożycie wybranych produktów żywnościowych w przeliczeniu na osobę