Dla KGHM, które chwali się dobrymi stosunkami z lokalnymi związkami zawodowymi, to szansa na lepsze wyniki.

W Chile, które odpowiada za niemal 30 proc. światowego wydobycia czerwonego metalu, rosną napięcia między właścicielami kopalń a pracującymi w nich górnikami. Przyczyna? Wysokie ceny surowca przekładają się na dobre wyniki spółek wydobywczych, ale i rosnące oczekiwania ze strony pracowników. Domagają się oni większego udziału w wypracowanych zyskach. Ich podejścia nie zmieniają nawet ostatnie spadki notowań miedzi, spowodowane obawami o trwałość ożywienia gospodarczego na świecie w związku z rozprzestrzenianiem się odmiany Delta koronawirusa. Tona miedzi w maju kosztowała ponad 10 tys. dol. Po ostatnich spadkach jest to ok. 8,8 tys. dol.
Realizację swoich postulatów górnicy chcą wymóc strajkami. Pod koniec maja pracę przerwała część pracowników La Escondida – największej kopalni na świecie, wydobywającej ok. 1,2 mln ton miedzi rocznie. Jej właściciel to brytyjsko-australijska grupa BHP. Do całkowitego wstrzymania produkcji nie doszło, ale niewiele do tego zabrakło. Jeszcze z początkiem sierpnia strajk popierało 99,5 proc. głosujących w tej sprawie pracowników. Negocjacje trwały długo – znalazło to odbicie w światowych cenach metalu – ostatecznie udało się wypracować porozumienie.
Zaangażowane strony nie ujawniły szczegółów. Media donoszą o uzyskaniu przez pracowników oczekiwanej „premii za produktywność” w wysokości ok. 20–30 tys. dol. Rezultat negocjacji został odebrany jako ogromny sukces związkowców – chilijscy górnicy zarabiają bowiem 2–4 tys. dol. miesięcznie. Pracownicy innych zakładów chcą powtórzyć podobny rezultat w swoich zakładach.
– W Chile obowiązują umowy płacowe, które są negocjowane co cztery–pięć lat. Przy odnowieniu umów dyskutowane są warunki zatrudniania oraz jednorazowy „bonus”. Ze względu na wyraźny wzrost cen metali oraz prosocjalne nastroje w Ameryce Południowej pracownicy kopalni żądają wyższej niż zazwyczaj podwyżki płac – tłumaczy Jakub Szkopek, analityk BM mBanku specjalizujący się w przemyśle.
10 sierpnia strajk rozpoczęli pracownicy należącej do japońskiego JX Nippon Mining & Metals kopalni Caserones produkującej ok. 130 tys. ton miedzi rocznie. Dzień później na podobny krok zdecydowała się załoga zakładu należącego do państwowego koncernu Codelco – największej na świecie firmy wydobywającej miedź. W obu miejscach próbował mediować rząd Chile – bez powodzenia. Napięcie rośnie również w innej kopalni Codelco, El Teniente – związki zawodowe odrzuciły w czwartek kolejną ofertę pracodawcy.
Jak wskazuje Szkopek, można spodziewać się kolejnych podobnych konfliktów. Według zajmującej się analizą rynku metali firmy Fastmarkets w 2021 r. w Chile odbędzie się nawet 40 tur negocjacji płacowych ze związkami zawodowymi z branży.
Czy napięcia nie odbiją się także na oczekiwaniach pracowników należącej do KGHM kopalni Sierra Gorda? W I półroczu br. Sierra Gorda dała KGHM (posiadającemu 55 proc. udziałów w kopalni) 1,5 mld zł zysku EBITDA wobec 428 mln zł rok wcześniej. EBITDA całej grupy KGHM wyniosła w I połowie roku 5,3 mld zł.
Władze polskiej spółki uznają, że ryzyko jest niewielkie. – To wynik zarówno dobrego zarządzania kopalnią, jak i zakładem przetwórczym w Sierra Gorda, ale także dobrymi stosunkami ze związkami zawodowymi. Udało nam się podpisać, na bardzo wczesnym etapie, porozumienie, które umożliwiło nam po prostu spokojną pracę i kontynuację produkcji w dosyć turbulentnym momencie, w którym jest Chile i inne firmy wydobywcze działające w tej jurysdykcji – stwierdził podczas ubiegłotygodniowej konferencji podsumowującej wyniki spółki Paweł Gruza, wiceprezes KGHM ds. aktywów zagranicznych.
Nie zawsze jednak relacje układały się wzorowo. W marcu 2019 r. tamtejsze związki zawodowe groziły zaprzestaniem pracy. Ostatecznie udało się wypracować kompromis.
Analitycy potwierdzają, że KGHM może teraz zyskać na kłopotach konkurentów. Prawdopodobnie powstrzymają one spadek cen, który mógłby nastąpić za sprawą innych czynników. Takich jak spadek popytu na miedź w Chinach. Państwo Środka sprowadziło w I półroczu o 10 proc. czerwonego metalu mniej niż w analogicznym okresie 2020 r. Podobny skutek mogą mieć ewentualne decyzje w sprawie ograniczenia skupu aktywów przez amerykański bank centralny, który dotychczas sprzyjał wzrostom cen surowców, w tym miedzi.
– Problemy po stronie produkcji mogą w perspektywie kolejnych tygodni przełożyć się na dalsze wzrosty cen miedzi, co powinno wspierać zachowanie notowań KGHM – ocenia Jakub Szkopek. Kurs akcji spółki spadł w ostatnich dniach do nieco ponad 170 zł, najniższego poziomu od marca.