Wydaje się jednak, że warto wziąć trzy głębsze oddechy, podrapać się w głowę, może nawet pójść na spacer czy przepłynąć się łódką (w końcu sierpień to czas wakacji) i na całą sprawę spojrzeć z pewnym dystansem. Tak więc po pierwsze, nieważne jak głupie, bezsensowne i szkodliwe są wojenki PiS z mediami, świat wojska różni się od świata mediów zasadniczo – tutaj bardzo niewiele rzeczy istotnych dzieje się szybko. Ruchy są planowane na wiele lat do przodu, co widać choćby na przykładzie trwającej budowy magazynów na sprzęt wojsk amerykańskich w Powidzu. To nie jest tak, że jedną decyzją z dnia na dzień przeniesiemy gdzieś kilka tysięcy żołnierzy. Taka operacja wymaga planowania i budżetu, rozbudowanej infrastruktury, a na dodatek namówienia do tego wojskowych, bo inaczej cały proces mogą boleśnie opóźniać. Przekonał się o tym m.in. Donald Trump, który jako prezydent radośnie ogłosił, że część wojsk USA wycofa się z Niemiec. Do końca jego kadencji nic takiego się nie wydarzyło, a za prezydenta Joego Bidena już potwierdzono, że żadnych spektakularnych i gwałtownych ruchów w tym obszarze nie będzie.
Po drugie, wojska USA stacjonują w Polsce nie tylko z tego powodu, że Warszawa o to mocno zabiegała. Jest tak też dlatego, że w Pentagonie uznano, iż przebywanie nad Wisłą kilku tysięcy żołnierzy ma strategiczną wartość dla Ameryki. I warto w tym wypadku rozróżnić interesy Ameryki od interesów medialnego koncernu Discovery. Oczywiście dziwne byłoby, gdyby Waszyngton nie bronił tych drugich, ale to jednak będzie działanie w ograniczonym stopniu. Nawet jeśli lobbyści pracujący na rzecz medialnego giganta są bardzo dobrze opłacani.
Po trzecie, trzeba też pamiętać, że upublicznianie pewnych rzeczy jest w polityce między państwami zwyczajnym narzędziem nacisku. Być może faktycznie ktoś związany z amerykańskim Kongresem sporządził notatkę dotyczącą amerykańskiej wojskowej obecności w Polsce, ale wykorzystano ją, by nadać sprawie niewspółmiernie duże znaczenie.
Jednak mając z tyłu głowy te trzy kwestie, i oczywiście krótki rejs łódką bądź kajakiem dla nabrania dystansu, i na dodatek wiedząc, że pogłoski o wycofaniu znad Wisły amerykańskich żołnierzy są równie przesadzone jak swego czasu te o śmierci amerykańskiego pisarza Marka Twaina, nie wolno zapominać, że długoterminowo to faktycznie politycy amerykańscy decydują o tym, gdzie wysyłane jest amerykańskie wojsko. Jeśli więc rząd prezesa Kaczyńskiego zbyt długo będzie prowadził aberracyjną krucjatę, może się okazać, że amerykańcy kongresmani nie będą hojni, przyjmując budżety w kolejnych latach. W 2020 r. wydatki na European Deterrence Initiative (EDI) wyniosły prawie 6 mld dol. A to właśnie w ramach EDI finansowany jest w dużej mierze pobyt żołnierzy zza Atlantyku w Polsce. To dla naszego bezpieczeństwa byłoby tak samo złą wiadomością, jak ograniczenia wobec mediów niekontrolowanych przez rząd. ©℗