Znaczenie radia, wynalazku z początku XX w., stało się dziś o wiele mniejsze, a to za sprawą pojawienia się nowych mediów. Do tego większość stacji postawiła na miłą dla ucha rozrywkę, zarzucając dziennikarstwo informacyjne. Jednak radio wciąż jest podziwiane za swoją moc oddziaływania, zwłaszcza w przeszłości. W jaki sposób ekonomiści analizują tę jego siłę i do czego była wykorzystywana?

Tianyi Wang (Uniwersytet Kopenhaski) pokazał, że radio pozwalało charyzmatycznym osobom wpływać na innych. Badacz podał przykład Charlesa Coughlina, katolickiego duchownego, prowadzącego w USA w latach 20. i 30. XX w. audycje, które co tydzień gromadziły przed odbiornikami nawet 30 mln słuchaczy. W swoich programach ten pierwszy tak popularny radiowy kaznodzieja prezentował poglądy populistyczne, antysemickie, sympatyzujące z faszyzmem i wrogie prezydentowi Franklinowi Delano Rooseveltowi. Jak ustalił Wang, zwiększenie dostępu do audycji ojca Coughlina – ten dostęp mierzony jest siłą sygnału nadających radiostacji – w danym hrabstwie poskutkowało spadkiem poparcia dla FDR w wyborach w 1936 r. oraz wzrostem sympatii dla Partii Republikańskiej. Przy czym efekt ten był silniejszy w regionach z wysokim odsetkiem katolików. Co ciekawe, mimo iż duchowny został zmuszony do zaniechania wygłaszania radiowych kazań w 1940 r. – jeszcze przed kolejnymi wyborami, to „zasiane” przez niego emocje miały wpływ na głosowanie i w 1940 r., i w 1944 r., zmniejszając poparcie dla Partii Demokratycznej.
Z kolei Maja Adena (berlińskie Centrum Nauk Społecznych), Ruben Enikołopow (moskiewska Nowa Szkoła Ekonomii), Maria Pietrowa (barceloński Uniwersytet Pompeu Fabry), Veronica Santarosa (Uniwersytet Michigan) i Jekatarina Żurawskaja (Szkoła Ekonomii w Paryżu) zbadali wpływ radia na sytuację polityczną w Niemczech w latach 20. i 30. XX w. W wyborach, które odbyły się między 1930 r. a 1932 r., gdy audycje miały wydźwięk prorządowy, wzrost dostępności do radia na poziomie danego okręgu wyborczego (mierzonej siłą sygnału radiowego) o 8,2 pkt proc., skutkował spadkiem poparcia dla NSDAP o 1,9 pkt proc. Efekt ten był odwrotny w wyborach w 1933 r., gdy programy miały już wydźwięk pronazistowski. Wtedy wzrost dostępności do radia na poziomie danego okręgu wyborczego o 8,2 pkt proc. wzmacniał poparcie dla partii nazistowskiej o 1 pkt proc. Adena i współautorzy wskazują więc na znaczenie, jakie środki masowego przekazu mogą mieć na przetrwanie lub upadek demokracji.
Na siłę przekazu radia wskazuje także David Yanagizawa-Drott (Uniwersytet Zuryski), który analizował wpływ audycji Radia Rwanda, zachęcających do przemocy wobec osób z plemienia Tutsi podczas ludobójstwa w Rwandzie w 1994 r. Yanagizawa-Drott pokazał, że wzrost zasięgu radia zwiększył znacząco udział w masakrach. Przy czym badacz uwzględnił wpływ różnych czynników na udział w aktach przemocy, takich jak gęstość zaludnienia czy ukształtowanie terenu. Dodatkowo naukowiec wskazał, że ok. 10 proc. sprawców mordów dokonało ich z powodu radiowej propagandy.
Z kolei pozytywny wpływ przekazu radiowego podkreślają Alex Armand (Uniwersytet NOVA w Lizbonie), Paul Atwell (Uniwersytet Michigan) i Joseph F. Gomes (Katolicki Uniwersytet w Lowanium). W tym celu przyjrzeli się przekazom, które namawiały do poddania się i powrotu do życia w cywilu partyzantów Armii Bożego Oporu, która działała w Afryce Centralnej w latach 2008–2015. Armand i współautorzy wskazali, że zwiększenie wiadomości tego rodzaju, zmniejszyło liczbę śmiertelnych ofiar konfliktu oraz zwiększył liczbę partyzantów powracających do życia cywilnego.
Warto wynieść lekcje z przeszłości i pamiętać o dawnych możliwościach oddziaływania środków masowego przekazu. I nie ma tu szczególnego znaczenia, czy chodzi o poczciwe radio, popularne w XX w., czy też o przejmujące rząd dusz w XXI w. media społecznościowe.