Rekordowe wyniki PMI pokazują, że polscy producenci radzą sobie z niedoborem surowców, korzystają na popycie krajowym i znajdują kolejnych kontrahentów poza Polską.

Indeks wyliczany przez IHS Markit dla polskiego przemysłu, gdzie każdy wynik powyżej 50 pkt oznacza poprawiającą się koniunkturę, osiągnął najwyższy w historii poziom 59,4 pkt. To pokazuje skalę ożywienia nawet mimo bolączek związanych z wysokimi cenami i niską dostępnością surowców.
Producenci wskazują, że sprzedaż przewyższa ich oczekiwania. – Jako branża od dłuższego czasu odnotowujemy rosnące zainteresowanie naszymi produktami, choć spodziewaliśmy się, że w połowie roku może się ono przynajmniej stabilizować. Optymizm chłodziły też trudności z dostępem do środków produkcji i rosnące koszty transportu. Okazało się jednak, że fabryki radzą sobie z ich pozyskaniem, a popyt nadal rośnie. To rekompensuje trudności związane z rosnącymi kosztami energii czy dostępem do surowców. Ostatecznie płacimy więcej i musimy podnosić ceny, ale fabryki działają bez zarzutów i realizują zamówienia – ocenia Wojciech Konecki, prezes Związku Pracodawców AGD APPLiA.
To właśnie nowe zamówienia, według analityków IHS Markit, najbardziej wpłynęły na wynik głównego wskaźnika – podniosły się siódmy raz z rzędu w najszybszym tempie od 2014 r. Rosły też produkcja i zatrudnienie.
Można oceniać, że tak dobre nastroje to w dużej mierze efekt odłożonego popytu, jednak zdaniem ekspertów to za mało, by wytłumaczyć tak dobre dane i optymizm polskiego przemysłu. – Wstrzymanie się z zakupami do momentu odmrożenia gospodarki to tylko jeden z czynników. To, że sprzedaż detaliczna i przemysłowa w maju przebiła oczekiwania, może wiązać się też z tym, że ludzie doszli do wniosku, iż nie warto mieć wielkich depozytów w bankach, skoro oprocentowanie na nich jest zerowe. Analizując historyczne dane i nie robiąc rozróżnienia na rachunki bieżące i terminowe, widać, że wcześniej przybywało na konta po kilka miliardów złotych na miesiąc. Teraz ubywa, choć przecież pensje wzrosły. Moim zdaniem oznacza to, że ludzie poszli do sklepów – zauważa Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.
Ważnym czynnikiem jest pobudzenie rynków zagranicznych, które także osiągają rekordowo dobre nastroje. Odczyt PMI dla strefy euro to również rekordowe 63,4 pkt. Najlepsze wyniki ma Holandia (68,8 pkt), Austria (67 pkt) i Niemcy (65,1 pkt). Dzieje się to nawet w obliczu rosnących cen komponentów. Jak poinformował w piątek Eurostat, ceny produkcji sprzedanej przemysłu (PPI) w strefie euro wzrosły w maju o 9,6 proc. w odniesieniu do ubiegłego roku. W Polsce było to 8,6 proc.
Zagraniczne rynki wciąż zatem potrzebują polskich produktów. Jak podawał w ubiegłym miesiącu Narodowy Bank Polski, wartość eksportu towarów wyniosła w kwietniu 106,8 mld zł, co oznacza wzrost o 44 mld zł, czyli o ok. 70 proc. w stosunku do analogicznego miesiąca 2020 r. Polsce udało się nawet poprawić pierwszy raz od czasu brexitu wynik handlowy z Wielką Brytanią. Jak podawał w czerwcu Polski Instytut Ekonomiczny, wartość sprzedaży na tamtejszym rynku wzrosła o 12 proc. w porównaniu do kwietnia 2019 r.
Na naszą korzyść działa też niepewność rynku. – To, że nie da się przewidzieć, co wydarzy się za sześć–osiem kwartałów, spowodowało zmianę w systemie zamówień naszych głównych partnerów handlowych. Wiele europejskich firm częściowo zrezygnowało z dostaw z Dalekiego Wschodu i woli krótsze umowy z podmiotami z bliższych sobie lokalizacji – wskazuje ekonomista KIG.
Jak dodaje, dobre nastroje w przemyśle mogą utrzymać się nawet w razie ewentualnej kolejnej fali pandemii, co korzystnie przełoży się na wzrost gospodarczy. – Przemysł już w ubiegłym roku pokazał, że radzi sobie z obostrzeniami, więc jeśli nie dojdzie do całkowitego zamrożenia usług, które mogą ucierpieć bardziej, a budownictwo będzie rozpędzone, można spodziewać się wysokiego wzrostu gospodarczego nawet przekraczającego 4 proc. PKB – ocenia ekonomista. Problemem może być jednak rosnąca inflacja. – Nawet jeśli ceny surowców się ustabilizują, a popyt na produkty nie, to należy spodziewać się, że inflacja rzędu 4 proc. może pozostać z nami na dłużej, a w 2022 r. okaże się niewiele niższa – ocenia Piotr Soroczyński.
PMI od 2020 r.