Liczba lokali, których budowę w maju rozpoczęli deweloperzy, była niemal trzykrotnie większa niż rok temu. Ale to nie zatrzyma wzrostu cen

Deweloperzy starają się nadrobić czas stracony w pierwszej fali pandemii, kiedy to ze względu na duże ryzyko znacznie ograniczyli liczbę rozpoczynanych inwestycji, i wykorzystać duże zapotrzebowanie na mieszkania, które nasiliło się już w tym roku. To dlatego w maju uruchomili budowę ponad 17,5 tys. mieszkań. To nie tylko o 184 proc. więcej niż rok wcześniej, gdy rynek mocno hamował ze strachu przed skutkami COVID-19, ale również więcej niż w maju 2019 r., gdy rynek się właśnie rozpędzał. Wtedy firmy ruszyły z budową niespełna 11,2 tys. mieszkań.
– Deweloperzy, widząc potężny popyt, z nawiązką odrabiają covidowe straty i próbują dostarczyć możliwie dużą liczbę lokali – mówi Bartosz Turek, analityk firmy HRE Investments.
Deweloperzy to obecnie największy segment na pierwotnym rynku mieszkaniowym. Odpowiadają za ok. dwóch trzecich rozpoczętych budów. Ogółem liczba mieszkań, których budowę właśnie rozpoczęto, wyniosła w maju 28,9 tys. To niemal dwa razy więcej niż rok temu. Startowaniu z budowami sprzyja popyt, który – jak mówi Turek – generują już nie tylko osoby, które chcą zaspokoić własne potrzeby mieszkaniowe, czy pojedynczy inwestorzy traktujący mieszkanie jako lokatę kapitału, ale instytucje w rodzaju zagranicznych funduszy inwestycyjnych, które wykupują całe bloki.
– Budowy rozpoczęte dzisiaj zaspokoją popyt za rok-dwa, bo tyle mniej więcej trwa cykl inwestycyjny. Jeśli więc podaż będzie w stanie za nim nadążyć, to z pewnym opóźnieniem – mówi Bartosz Turek.
Według niego rosnąca dynamicznie liczba nowych budów to również inny wyścig z cenami materiałów budowlanych. Te już drożeją i jest to nie tylko cecha polskiego rynku. Wiele wskazuje na to, że ta tendencja może się utrzymać.
Przekonanie, że przed nami boom inwestycyjny, napędzany pieniędzmi choćby z Krajowego Planu Odbudowy, jest powszechne. A to oznacza, że obok mieszkaniówki popyt na materiały i na robociznę zaczną zgłaszać też inne segmenty rynku budowlanego. Poza tym choć wzrost liczby uruchamianych budów jest imponujący, to rynek nadal boryka się z niewystarczającą dostępnością gruntów. Wysokie ceny działek, rosnące koszty materiałów, ale też presja na wzrost kosztów pracy i najmu – według analityków będą sprawiać, że mieszkania u deweloperów będą drożeć. Do tego dochodzą skutki zmian w przepisach, czyli zaostrzenie norm efektywności energetycznej budynków od tego roku oraz Deweloperski Fundusz Gwarancyjny, którego koszty deweloperzy uwzględnią w cenach mieszkań.
To wszystko będzie działać w warunkach utrzymującego się dużego popytu. Zdaniem ekspertów wspierać go będą niskie stopy procentowe. To z jednej strony w warunkach podwyższonej inflacji zachęca do kupowania mieszkań jako ochrony kapitału, a z drugiej zwiększa zainteresowanie kredytem. Według najnowszych danych Biura Informacji Kredytowej w maju wartość nowych kredytów mieszkaniowych udzielonych przez banki była o 60 proc. większa niż rok wcześniej, ich liczba wzrosła o prawie 48 proc. Skala wzrostu to po części efekt zaciągnięcia kredytowego hamulca przez banki rok temu, ale nie tylko. Wartość udzielonych kredytów była również wyższa niż w maju 2019 r., a w ostatnich trzech miesiącach sprzedaż była rekordowa. W maju banki udzieliły kredytów za ponad 7,5 mld zł, rok wcześniej było to 4,7 mld zł, a dwa lata wcześniej niecałe 6 mld zł. Do tego rośnie udział kredytów wysokokwotowych, powyżej 500 tys. zł. Stanowią one już 24,8 proc. łącznej akcji kredytowej. Według Waldemara Rogowskiego, analityka BIK, to wypadkowa kilku czynników. Mieszkania drożeją, więc klienci zaciągają coraz większy dług, ale też banki poluzowały politykę kredytową, zmniejszając wymogi dotyczące wkładu własnego.
Liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w danym miesiącu