w Polskim Ładzie nie powinny pojawić się wydatki, które nie zostały w nim wskazane. Są wydatki, które wynikają z celów strategicznych państwa, ale zawsze można je pokrywać z różnego rodzaju montaży finansowych. Będziemy do tego mocno zachęcać resorty. Model braku nowych, niestrategicznych wydatków sprawdził się w latach 2015‒2019 - mówi Piotr Patkowski wiceminister finansów.
Kiedy będą gotowe projekty ustaw wprowadzające zmiany w podatkach zapowiedziane w Polskim Ładzie?
Na przełomie czerwca i lipca. Chcemy by jak najszybciej mógł się nimi zająć rząd, a w wakacje mogły rozpocząć się prace parlamentarne. Ustawa musi wejść w życie 1 stycznia przyszłego roku, co oznacza, że powinna zostać opublikowana w Dzienniku Ustaw do 30 listopada. To na nas nakłada reżim czasowy. Jednak wiele postanowień tej ustawy było już konsultowane. Spotykaliśmy się i wciąż się spotykamy z przedstawicielami strony związkowej i pracodawców – konsultacje trwają już od kilku tygodni.
Czy kwota 5-7 mld zł ubytku dla budżetu na skutek zmian w podatkach jest jeszcze aktualna?
To bardziej skomplikowane. My mówimy o 22 mld zł ubytku w PIT. Wliczamy w to skutki behawioralne, czyli zmiany zachowań podatników. Ale w ramach tych zmian dodatkowo zostanie zasilony budżet NFZ na kwotę ok. 8-10 mld zł. Ile będzie dokładnie, zobaczymy po roku obowiązywania ustawy, bo efekty behawioralne są w trudne do uchwycenia. Do dochodów się nie przywiązujemy, natomiast przywiązujemy się do wydatków. Stąd mówię o 22 mld ubytku na dochodach z PIT i to tylko kwestia reform podatkowych, nie mówię o innych programach.
Czyli bilans roboczy to ok. 11 mld zł na minusie?
Dla budżetu, ale tylko z powodu zmian w klinie podatkowym. Trzeba jeszcze doliczyć ok. 3 mld zł subwencji wyrównawczej dla samorządów. Do tego dochodzą zmiany w tzw. pakiecie Morawieckiego – ulgi dla klasy średniej i zmiany w ryczałtowym PIT– to pewnie ubytek ok. 4,5 mld zł. Do tego dodajmy 2,1 mld zł, które według resortu rodziny będzie kosztował kapitał opiekuńczy. Kolejne 2,5 mld zł to program mieszkaniowy. A są jeszcze inne.
Czyli koszt zmian w Polskim Ładzie przekroczy 1 proc. PKB.
Tak. Zbliżamy się nawet, na chwilę obecną, do ok. 1,5 proc.
Czy to oznacza trwały deficyt w finansach publicznych?
W relacji do PKB wynik będzie się poprawiał, natomiast nominalnie zapewne te koszty będą się utrzymywać, jednak najważniejsza jest odbudowa polskiej gospodarki.
W pozapodatkowych elementach Polskiego Ładu też są zaszyte kolejne wydatki, na które trzeba będzie znaleźć pieniądze. Czy macie pomysł, skąd je brać?
Zadziała naturalny proces zwiększania wpływów podatkowych dzięki rosnącemu PKB. To tak jak z 500+. Wszyscy zastanawiali się w 2016 r., kiedy wchodziły pierwsze programy rządu PiS, czy to się zmieści w budżecie w roku 2017. A okazało się, że zarówno w 2017, jak i 2018 zmieściło się bez problemu, bo przyrost podatków, wynikający także z uszczelniania systemu podatkowego, był tak dynamiczny, że pozwalał pokrywać wydatki na te programy. W takim kierunku będziemy szli. Z drugiej strony w Polskim Ładzie nie powinny pojawić się wydatki, które nie zostały w nim wskazane. Są wydatki, które wynikają z celów strategicznych państwa ale zawsze można je pokrywać z różnego rodzaju montaży finansowych. Będziemy do tego mocno zachęcać resorty. Model braku nowych, niestrategicznych wydatków sprawdził się w latach 2015-2019.
Jak będzie wyglądała sytuacja budżetowa w kolejnych latach po uruchomieniu „Ładu”?
Dziś na ratingi wpływa przede wszystkim saldo finansów publicznych i perspektywy wzrostu gospodarczego. Część wydatków związanych z Polskim Ładem jest sztywna i coroczna. To będą wydatki, które co roku będziemy musieli finansować. Ale część wydatków z Polskiego Ładu ma charakter jednorazowy. I to powoduje, że będziemy chcieli niektóre rzeczy prefinansować w tym i kolejnym roku, kiedy jeszcze reguły są poluzowane. Nie ukrywam, że trwa dyskusja o regułach fiskalnych również jeśli chodzi o 2023 rok.
Czy MF będzie dążyło do zmian w regule wydatkowej, by uprościć finansowanie Polskiego Ładu?
Taki plan wskazaliśmy w Aktualizacji Programu Konwergencji, którą wysłaliśmy w kwietniu Komisji Europejskiej. On dotyczy przede wszystkim poluzowania reguł na przyszły rok, chcemy “wyczyścić” regułę wydatkową z jednorazowego szoku, jakim była pandemia. Obcinanie wydatków budżetowych w kolejnych latach byłoby nieuniknione, a dziś to niewskazane. Chcemy też wydłużyć proces wyjścia z zawieszenia reguły. W obecnym trybie powinno to nastąpić już w roku 2022. Musielibyśmy zastosować brutalną konsolidację fiskalną, co byłoby błędem. Długofalowo jednak reguły nie będziemy luzować, co więcej, mając na uwadze opinie KE, poszerzymy ją o fundusze celowe.
Mówił pan o tzw. pakiecie Morawieckiego w Polskim Ładzie. Co właściwie się w nim mieści?
Pierwszym elementem jest ulga dla klasy średniej dla osób na umowach o pracę. Ta ulga dla tych, którzy zarabiają do ok. 12-13 tys. brutto. Ona od początku była wpisana do Polskiego Ładu, zanim jeszcze został ogłoszony. Drugi element to zmiany w podatku ryczałtowym PIT dla jednoosobowych działalności gospodarczych. Planujemy ponowne obniżyć stawki dla tych grup, które mogą się czuć najbardziej dotknięte – informatyków, lekarzy, prawników. Pewnie dla znacznej grupy osób na działalności gospodarczej ryczałt będzie najbardziej atrakcyjną formą opodatkowania, tym bardziej, że mniej kosztowną i prostą w obsłudze księgowej.
Ile to będzie kosztować?
Szacujemy, że ok. 4,5 mld zł – ale tyle pieniędzy zostanie w kieszeni przedsiębiorców.
Trzeci element pakietu to szereg zmian dla przedsiębiorstw, które już są gotowe – np. rozszerzenie możliwości stosowania estońskiego CIT, ulgi proinnowacyjne, ale także wiele innych zachęt, np. do rozwoju czy inwestycji.
Jak konkretnie mają wyglądać zmiany w ryczałcie PIT? Czy to będzie wprowadzenie nowych niskich stawek dla wybranych grup działalności, czy obniżenie 17- i 15-proc. stawki dla wszystkich, którzy je dziś stosują?
Zacznijmy od tego, że naszym zdaniem podatnicy nie dostrzegli, jak atrakcyjny stał się ryczałt po pierwszych zmianach wprowadzonych już z początkiem tego roku. Jako ministerstwo mamy zamiar zachęcać przedsiębiorców do poznania atutów ryczałtu i przechodzenia na tę korzystną dla nich formę opodatkowania. Ryczałtem mogą się dziś rozliczać praktycznie wszyscy przedsiębiorcy, których obroty rocznie nie przekraczają 2 mln euro.
Co do planowanych zmian, to chcemy obniżyć stawkę 17 proc. na 14 proc. dla lekarzy, pielęgniarek, dentystów, położnych, inżynierów. Z 15 do 12 proc. spadnie dla informatyków, programistów i innych z branży ICT. Dla tych, których stawka nie spadnie - a nie wiedzieli o możliwości korzystnego przejścia na ryczałt - sam wybór tej formy opodatkowania będzie dużą ulga podatkową.
Zaletą liniowego PIT jest to, że jest prosty i czytelny. A ryczałt nie dla wszystkich będzie korzystny, podobnie jak spółka kapitałowa. W przypadku takich podatników obciążenie wzrośnie przez zmiany w naliczaniu składki zdrowotnej…
Nie wzrośnie, tylko nie będą mieli przywileju niższej składki. Zostaną zrównani pod tym względem z osobami na umowach o pracę. To jeden z celów reformy, zmniejszenie różnicy w klinie podatkowym między działalnością gospodarczą a umową o pracę.
Wicepremier Jarosław Gowin mówił o dwóch pomysłach, które chciałby dokleić do Polskiego Ładu: 100-proc. amortyzacji i żeby składki płacone za pracowników można było odliczać od składki przedsiębiorcy. Czy takie rozwiązania wchodzą w grę?
Szacujemy koszty, choć te pomysły nie zostały przedstawione w jednoznacznym kształcie. Jesteśmy otwarci, ale jednocześnie zastrzegamy, że dodatkowe koszty będą musiały być zrekompensowane albo mniejszymi wydatkami na inne programy, albo większymi dochodami z innych źródeł. Niestety takich propozycji z ministerstwa rozwoju nie otrzymaliśmy.
Chodzi o to, że kwota wolna ma być na poziomie 30 tys. zł i to do niej trzeba dopasować kolejne klocki, by koszt dla finansów publicznych nie był zbyt duży?
On już jest duży, a naszym zadaniem jest zachować równowagę i stabilność finansów publicznych. Tymczasem nie otrzymaliśmy wyliczeń skutków tych dodatkowych zmian, robimy je sami.
Jak się ma obniżanie stawek do pomysłów jednolitej stawki podatku dochodowego zgłoszonej ostatnio przez G7?
Te propozycje są wynikiem trwających kilka lat intensywnych prac rządu i premiera Morawieckiego na forum międzynarodowym. To nasz sukces. Mamy nadzieję, że ta inicjatywa zostanie wprowadzona w życie. W pewnym zakresie oparta jest ona na globalnym wprowadzeniu minimalnej stawiki CIT. Od początku wnosiliśmy jednak, żeby ona nie dotyczyła ulg od faktycznie prowadzonej działalności gospodarczej – np. na zatrudnianie pracowników, maszyny, narzędzia. Takie dyskusje toczyliśmy na forum OECD i mamy w tym temacie zgodę z niektórymi państwami naszego regionu i nie tylko. Optymalna propozycja to więc taka, w której z jednej strony będziemy mieli minimalną stawkę globalnego opodatkowania, z drugiej strony nie będzie ona wykluczała preferencji podatkowych dla realnej przedsiębiorczości.
Są sygnały, że jesteśmy przeciwni, Financial Times powoływał się w tej sprawie na ministra Kościńskiego.
Zdecydowanie popieramy te rozwiązania i bierzemy aktywny udział w ich rozwijaniu ale tak jak powiedziałem - zależy nam na uwzględnieniu mechanizmu „substance based carve-out”, czyli właśnie na wyłączeniu spod minimalnego podatku części aktywności gospodarczej opartej o realną działalność.
Jak będziecie rozumieli to 15 proc.?
Na razie temat jest omawiany na forum międzynarodowym i musimy poczekać na dalszy przebieg negocjacji. Warto zwrócić uwagę, że będzie to stawka bazowa, tj. efektywna stawka podatkowa wyliczana dla danej jurysdykcji. Jesteśmy elastyczni, a czas wdrożenia będzie długi. Na początku minimalna stawka może się dotyczyć np. międzynarodowych koncernów , które mają siedzibę w jednym kraju a podatki płacą w jeszcze innym, stosującym niskie opodatkowanie, w tym takim który może być uznany za raj podatkowy.
Problemem będzie określenie, co to znaczy realna działalność i miejsce jej prowadzenia? Gdzie prowadzi działalność np. Netflix?
Zapytajmy, gdzie powinien płacić podatki – tam skąd osiąga przychód. Część przychodów z Polski powinna pozostać w Polsce. A gdzie prowadzi działalność? Na całym świecie. Ale podatki i przychód można przyporządkować do określonej jurysdykcji.
Zmieńmy temat. Z czego wynikają rekordowe wpływy z VAT? Były także wysokie w czasie pandemii…
Poza dwoma, trzema krytycznymi miesiącami wiosną ub. roku – VAT nas rzeczywiście zaskakuje in plus. Przez jakiś czas była to kwestia niższych zwrotów, co w czasie kryzysu nie jest niczym nadzwyczajnym. Dynamika wpływów z VAT może osłabnąć dlatego, że zwroty będą rosły, co będzie miało związek ze wzmożone aktywnością inwestycyjną.
Pozostałe podatki też wypadają dobrze, szczególnie zaskakujący był w zeszłym roku CIT choć w części tłumaczą to sytuacje jednorazowe, jak wpłata PGNiG.
Wyższy VAT to również efekt wysokiej inflacji?
jeśli weźmiemy odczyt majowy, 4,7 proc. – a w kolejnych miesiącach inflacja powinna być niższa – i porównamy przyrost podatków w stosunku do tego samego miesiąca poprzedniego roku, to nawet po odjęciu inflacji nadal jest wyraźnie na plus.
W budżecie mamy inflację założoną na dużo niższym poziomie. Wynik na koniec roku będzie lepszy niż zapisano w ustawie budżetowej?
Tak. Inflacja, według naszych szacunków będzie słabła.
W założeniach budżetowych na przyszły rok inflacja jest ustawiona na 2,8 średniorocznie. Czy to nie jest zbyt konserwatywne założenie?
W społecznym odczuciu inflacja jest wysoka i nie ma co temu zaprzeczać. Przyczyn tego jest wiele – poczynając od ceny ropy, poprzez ceny administracyjne, które silnie rosną od dwóch lat, aż do uruchomienia odłożonego popytu. Przez pewien czas popyt mieliśmy niedopasowany do podaży, ale dzięki temu szybciej wyjdziemy z kryzysu.
Jest jeszcze czynnik behawioralny i to on stanowi teraz największe zagrożenie, tu może zadziałać samonapędzający się mechanizm, który dotyczy wszystkich od przedsiębiorców po gospodarstwa domowe. Stąd tak wyraźnie mówimy o potrzebie sensownego zakotwiczenia oczekiwań inflacyjnych. a Podwyższony przejściowo poziom cen, jest też wynikiem silnego odbicia gospodarczego.
Nie boi się pan tzw. efektów drugiej rundy? Bardzo rośnie popyt na pracę. To stworzy presję płacową…
W sprawie zatrudnienia też warto zachować spokój. Jako MF będziemy zwracać uwagę na to, by programy zapowiedziane w Polskim Ładzie dopasować do podaży. Na szczęście na ten i przyszły rok zakładamy ujemną lukę popytową , tzn. że gospodarka będzie pracować jeszcze poniżej potencjału. Gdy wahadło przesunie się w drugą stronę, na pewno nam się zapali pomarańczowa lampka. Ale nie bójmy się tego, że gospodarka eksploduje – bo to najlepsza metoda wychodzenia z kryzysu.
W Polskim Ładzie mamy elementy propopytowe – np. dopłaty do wkładu własnego na mieszkanie…
Nie chcemy, by ten program był wyłącznie propopytowy, jak np. 500+. Zmniejszenie klina podatkowego nie jest jednoznaczne – chcemy w ten sposób zwiększać podaż pracy, zachęcać Polaków do jej podejmowania i wychodzenia z szarej strefy.
Jeśli chodzi o rynek mieszkaniowy, to głównym problemem jest niedopasowanie popytu do podaży. Błędy popełniła PO realizując programy mieszkaniowe, a nie dopasowując popytu do podaży. Dlatego przy opracowaniu programu, na który będzie szło 2,5 mld zł rocznie, będziemy prosili Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii by pokazało pomysły na stronę podażową. To konieczność.
Polski Ład wystartował z impetem, ale widać, że zastrzeżenia ma a to koalicjant, a to związki zawodowe. Czy polityka nie jest dla niego największym zagrożeniem?
Myślę, że to taki program, dla którego możemy szukać poparcia w sejmie także poza Zjednoczoną Prawicą. Koalicjant brał udział w pracach nad Polskim Ładem.