Brexit i trzecia fala pandemii zahamowały trend wzrostowy trwający przynajmniej od wejścia Polski do UE. Eksperci twierdzą, że problem jest przejściowy

W pierwszych trzech miesiącach tego roku polscy producenci sprzedali za granicą żywność o wartości 8,63 mld euro. To wynik o 0,6 proc. gorszy niż przed rokiem i pierwszy kwartalny spadek od 17 lat. Od czasu naszej akcesji do UE eksport sukcesywnie rósł.
Zdaniem ekspertów taka sytuacja to efekt kilku czynników. Po pierwsze wysokiej bazy roku ubiegłego. ‒ W I kw. 2020 r. wartość sprzedaży zagranicznej żywności z Polski była aż o 13 proc. większa niż rok wcześniej, a cały 2020 r. zakończył się wzrostem na poziomie 7 proc. – zauważa Paweł Wyrzykowski, analityk sektora rolno-spożywczego w Banku BNP Paribas.
Drugi powód to wyjście Wielkiej Brytanii z UE. Po Niemczech kraj ten był drugim największym odbiorcą produktów rolno-spożywczych z naszego kraju. W ubiegłym roku jego udział w eksporcie tego sektora wyniósł 9 proc. ‒ Brexit spowodował poważne zawirowania i utrudnienia w swobodzie przepływu towarów. Mimo zawartej przez Wielką Brytanię i UE pod koniec 2020 r. umowy o handlu i współpracy pojawiły się nowe wymagania w zakresie dokumentów, a także kontrole. To wszystko wpływało na terminowość dostaw – tłumaczy Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.
W rezultacie od stycznia do marca 2021 r. eksport żywności na Wyspy zmalał rok do roku aż o 17 proc. Paweł Wyrzykowski tłumaczy słaby wynik także efektem dobrego końca 2020 r., kiedy to niektórzy odbiorcy ze względu na dużą niepewność co do tego, jak miały się kształtować zasady handlu i transportu od 1 stycznia 2021 r., zwiększyli swoje zakupy z Polski. W efekcie w IV kw. ub.r. eksport do Wielkiej Brytanii był o 15 proc. większy niż rok wcześniej.
Producenci twierdzą, że początek roku to też ciągłe kłopoty w sprzedaży do Chin z powodu ptasiej grypy oraz do krajów UE w związku z trwającą pandemią.
‒ Mowa przede wszystkim o zamkniętym sektorze restauracji i hotelowym, głównym odbiorcy mięsa oraz produktów mlecznych z Polski. Sprzedaż do państw Unii Europejskiej, z wyłączeniem Wielkiej Brytanii, zwiększyła się w związku z tym zaledwie o 0,2 proc., co nie zniwelowało spadku z powodu brexitu – tłumaczy jeden z wytwórców.
Jest jeszcze jeden powód gorszego wyniku eksporterów. Luty w ubiegłym roku był dłuższy ‒ miał 29 dni. ‒ Gdyby dane z 2020 r. skorygować o różnicę dni, to okazałoby się, że eksport za I kw. tego roku byłby większy o 1 proc. – zauważa Paweł Wyrzykowski.
Zdaniem ekspertów załamanie nie będzie trwałym trendem, bo już wkrótce czynniki hamujące zagraniczną sprzedaż zaczną ustępować. Mowa o luzowaniu obostrzeń czy wznawianiu działalności przez hotele i gastronomię, czyli kanały sprzedaży bardziej rentowne dla wytwórców.
‒ Cały rok będzie dobry dla polskiego eksportu, do czego przyczynią się rosnące ceny, a także sprzyjające warunki agrometeorologiczne, które pozwalają oczekiwać, że produkcja rolna, szczególnie jeśli chodzi o warzywa, owoce i zboża, będzie wyższa niż przed rokiem. Dlatego uważam, że już w najbliższych miesiącach polscy eksporterzy nadrobią straty z początku roku – twierdzi Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole Bank Polska.
Na korzyść producentów działać też będzie relatywnie słaby złoty, który wspiera konkurencyjność cenową wyrobów z Polski.
Eksperci zwracają jednak uwagę na zagrożenia, które mogą mieć negatywny wpływ na wyniki polskich firm. Największym jest dalsza niepewność co do ostatecznych ram handlu UE z Wielką Brytanią. ‒ W kolejnych miesiącach Wielka Brytania planuje wprowadzać kolejne regulacje dotyczące przewozu towarów, które mogą wywołać zawirowania w eksporcie żywności do tego kraju – zauważa Paweł Wyrzykowski.
Producenci obawiają się też negocjowanej umowy o wolnym handlu, jaką Wielka Brytania może podpisać z Nową Zelandią. A to jeden z największych dostawców mleka i przetworów mlecznych. ©℗