Rosja ogranicza import produktów rolno-spożywczych, żywności i surowców z niektórych krajów. To odpowiedź na politykę Zachodu.
Rząd Rosji już opracował szereg działań w odpowiedzi na tak zwane sankcje wprowadzone przez niektóre państwa – powiedział wczoraj Władimir Putin. – W obecnej sytuacji można by pomyśleć o ich wprowadzeniu, jednak należy to zrobić wyjątkowo precyzyjnie, aby z jednej strony pomóc rodzimym producentom, a z drugiej nie zaszkodzić nabywcom – dodał.
W podpisanym wczoraj przez Putina dekrecie, który nosi nazwę „W sprawie stosowania niektórych specjalnych środków gospodarczych do zapewnienia bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej”, nie ma szczegółów dotyczących przyszłego embarga. Z dokumentu wynika jedynie, że sankcje mają obowiązywać przez najbliższy rok. O tym, które kraje oraz jakie konkretnie produkty będą objęte zakazami lub ograniczeniami, ma zdecydować rosyjski rząd, zobowiązany już do tego przez prezydenta. Działania podjęte przez władze mają jednak, co zostało szczególnie podkreślone przez Putina, nie spowodować wzrostu cen artykułów objętych restrykcjami. Zdaniem agencji AP może to oznaczać, że zakres sankcji nie będzie rozległy. Jednak specjaliści powątpiewają w to, czy w ogóle uda się spełnić powyższy warunek.
– Jak można wprowadzić ograniczenia, pomagając rosyjskim producentom, a jednocześnie nie zaszkodzić konsumentom? Oto właśnie zagadka – stwierdził w radiu Echo Moskwy rosyjski ekonomista Igor Nikołajew. Przypomniał, że eksperci od dawna ostrzegali, że takie narzędzia zawsze są mieczem obosiecznym i działają jak bumerang. – Wprowadzone przeciwko państwom Unii Europejskiej czy USA przyniosą szkodę nam samym – dodał Nikołajew.
Zresztą są już tego oczywiste dowody. – Sama tylko niedawna zapowiedź wprowadzenia zakazu lub ograniczenia możliwości przelotu zagranicznych samolotów nad Syberią spowodowała radykalną przecenę akcji Aerofłotu o 5,9 proc. A giełdowe kursy zagranicznych linii lotniczych nie straciły w tym czasie aż tyle – powiedział ekonomista.
Odniósł się również do obowiązującego już od kilku dni embarga na sprzedawane w Rosji polskie owoce i warzywa. Przypomnijmy, że od 1 sierpnia zgodnie z decyzją federalnej służby weterynaryjnej (Rossielchoznadzor) do Rosji nie można czasowo wwozić z Polski m.in. świeżych jabłek, gruszek, wiśni, czereśni, nektarynek, śliwek i wszystkich odmian kapusty (w tym białej, pekińskiej, czerwonej, brukselki). Ma to dotyczyć również polskich artykułów sprowadzanych na rosyjski rynek przez inne państwa. Zakaz miał być wprowadzony – jak poinformowała strona rosyjska – w związku z „systematycznym naruszaniem przez stronę polską międzynarodowych i rosyjskich wymogów fitosanitarnych przy dostawach polskiej produkcji roślinnej do Rosji”.
– Nie ma się co długo rozwodzić na skutkami wprowadzenia tego zakazu. Jeśli bowiem mówimy aż o 15 proc. wszystkich importowanych owoców i warzyw, to oczywiste jest, że wzrost cen jest nieunikniony. Jak to pogodzić z zapowiedziami, że nasze sankcje nie będą szkodzić konsumentom? – stwierdził Nikołajew. – Można oczywiście eksperymentować na rosyjską modłę, proszę jednak wziąć pod uwagę stan naszej gospodarki – podsumował ekonomista.
Jak prognozują specjaliści, kolejne zakazy mogą dotyczyć między innymi polskiego mięsa, przede wszystkim wieprzowiny, ale także drobiu. Podobnego rodzaju embarga Rosja wprowadzała wobec polskich producentów mięsa już wcześniej. Nie można również wykluczyć, że embargo będzie dotyczyć przetworzonej żywności.
Rosyjskie zakazy, jak już wiadomo, wpłyną na ograniczenie tegorocznego wzrostu gospodarczego Polski. Nie będzie tak wysoki, jak szacowano w I połowie roku. Najczęściej mówi się, że zamiast spodziewanego wzrostu PKB o 3,5 proc. zwiększy się on o 3 proc. Kolejne rosyjskie ograniczenia mogą jeszcze bardziej zmniejszyć ten wzrost.