Branży pomogło postrzeganie jej jako producenta tanich, choć wysokiej jakości produktów. A także osłabienie złotego.
Branży pomogło postrzeganie jej jako producenta tanich, choć wysokiej jakości produktów. A także osłabienie złotego.
Wartość produkcji sprzedanej mebli w 2020 r. wyniosła 50,6 mld zł – wynika z danych Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli. I choć oznacza to wzrost o zaledwie 0,2 proc. względem roku poprzedniego, to zdaniem ekspertów i tak należy mówić o dużym sukcesie. W I kw. 2020 r., po wprowadzeniu pierwszego lockdownu sektor prognozował bowiem 35-procentowy spadek.
‒ Udało się jednak odwrócić ten trend. To efekt kilku czynników – tłumaczy Michał Strzelecki, dyrektor OIGPM.
Po pierwsze, uziemienie Polaków w domach przełożyło się na dążenie do poprawy warunków życia. Szczególnie że wiele osób zostało zmuszonych do zorganizowania sobie w mieszkaniu miejsca do pracy. Wzrósł tym samym popyt na biurka czy fotele.
‒ Ale też na sypialnie i szafy. Zaobserwowaliśmy także bardzo duże wzrosty sprzedaży biurek gamingowych – wyjaśnia Maciej Formanowicz, prezes zarządu Fabryk Mebli Forte.
Zakupom sprzyjała też dobra sytuacja na rynku mieszkań. Jak wynika z danych GUS, w ubiegłym roku oddano do użytkowania w sumie 222 tys. lokali, o 7 proc. więcej niż rok wcześniej.
‒ To wszystko sprawiło, że po odmrożeniu gospodarki popyt na meble bardzo wzrósł. Na jego korzyść działało też to, że wiele osób zrezygnowało z wyjazdu na wakacje w obawie przed pandemią. Oszczędności zgromadzone na ten cel przekierowano na remonty mieszkań i domów – dodaje Michał Strzelecki.
Nie bez znaczenia był też rozwój sprzedaży online. To pomagało radzić sobie w momencie wymuszonego zamknięcia sklepów stacjonarnych. Branża szacuje, że udział sprzedaży przez internet, który w 2019 r. wynosił 10 proc., dziś jest dwa razy wyższy. Choć liczba placówek w realu nie spadła. Jak wynika z danych Bisnode, na koniec 2020 r. było ich 7127, o 21 więcej niż rok wcześniej.
Podobne tendencje panowały w całej Europie. To sprzyjało eksportowi mebli, który urósł o ponad 3 proc., do 49,8 mld zł.
‒ Polskim producentom wyraźnie szybciej niż konkurentom z innych krajów, np. Włoch, udało im się otrząsnąć z pierwszego szoku i lepiej przygotować na kolejne fale obostrzeń – mówi Kamil Mikołajczyk, dyrektor ds. sektora produkcji przemysłowej w Santander Bank Polska. Dodaje, że krajowi producenci byli w stanie szybko zwiększyć produkcję mimo spadku zatrudnienia w branży, kiedy okazało się, że popyt konsumpcyjny nie spadł tak mocno, jak się obawiano. Przyśpieszenie w produkcji w połączeniu ze spadkiem zatrudnienia oznacza wyraźny wzrost wydajności pracy.
Pomógł też słaby złoty.
‒ Producenci mebli z Polski byli skłonni do głębokich obniżek cen w celu zwiększenia sprzedaży i nadrobienia strat wywołanych pandemią. Było to szczególnie widoczne w sierpniu i wrześniu ub.r., kiedy to według naszych badań ok. 70 proc. ankietowanych firm pozyskało nowych kontrahentów – wyjaśnia Mikołajczyk.
Eksperci tłumaczą też, że polscy producenci dali się poznać jako ci, którzy dotrzymują terminów dostaw. Stało się tak, gdyż łańcuchy dystrybucji w kraju nie zostały zerwane.
‒ Wreszcie w ubiegłym roku nastąpił odwrót od drogich mebli na rzecz tych z segmentu ekonomicznego, ale dobrej jakości. A z tych słyną polscy wytwórcy – dodaje Michał Strzelecki.
Tym samym Polska obroniła pozycję szóstego producenta i drugiego eksportera mebli na świecie oraz trzeciego producenta i pierwszego eksportera w Europie. Choć nie wszyscy radzili sobie tak samo dobrze. Wzrostami mogą się pochwalić głównie duzi gracze. Małym poszło słabiej. Powód: działają w segmencie droższych mebli. Takie firmy lokalnie borykały się z kłopotami, czego dowodem jest wzrost przeterminowanego zadłużenia. Jak wynika z danych Krajowego Rejestru Długów, w minionym roku zwiększyło się ono o 30 proc. u wytwórców i o 19 proc. u sprzedawców. W sumie osiągnęło 100 mln zł. Za 80 proc. tych długów odpowiadają najmniejsze podmioty.
Prognozy na ten rok zakładają dalszy wzrost produkcji i eksportu, odpowiednio do 54,6 mld zł i 53,8 mld zł. Choć jest ryzyko związane z pandemią. ‒ Nie wiemy, jak długo potrwa lockdown i czy po jego zakończeniu popyt będzie zachowywać się podobnie jak w ubiegłym roku. Mam nadzieję, że szeroka akcja szczepień przyniesie efekty już w tym roku i powoli wrócimy do normalności – konkluduje Maciej Formanowicz.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama