Wybory na największej wyspie świata wygrało ugrupowanie, które jest przeciwne eksploatowaniu jej złóż przez chińską spółkę

Grenlandia znalazła się w centrum uwagi, kiedy były już prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump w 2019 r. wyraził chęć jej zakupu. Pomysł przepadł, ale polityk wcale nie żartował. Szukał sposobu, jak uprzedzić Chiny w wyścigu o nietknięte i niezwykle bogate złoża metali ziem rzadkich na Grenlandii. Ta sprawa stała się najbardziej palącą kwestią polityczną na zamieszkiwanej zaledwie przez 56 tys. osób największej wyspie świata (zakładając, że Australia jest kontynentem). To z powodu planów eksploatowania złóż we wtorek doszło do przyspieszonych wyborów. Ich wynik może zablokować drogę Państwu Środka do objęcia jednego z największych źródeł metali ziem rzadkich na świecie.
Konkretnie powodem przyspieszonych wyborów były złoża Kvanefjeld w południowej części wyspy. Obfitują one m.in. w neodym, który jest wykorzystywany szeroko w przemyśle do produkowania mikroczipów, smartfonów, baterii, turbin wiatrowych czy samochodów. Neodym jest też pożądanym surowcem w przemyśle zbrojeniowym. Poprzedni rząd socjaldemokratów z ugrupowania Siumut wydał wstępną zgodę na budowę kompleksu wydobywczego spółce Greenland Minerals, która co prawda ma siedzibę w Australii, ale większość udziałów należy do chińskiego koncernu Chinese Shenghe Resources. Jeśli koncernowi udałoby się projekt zrealizować, szanse na zrównoważenie rynku metali ziem rzadkich na świecie byłyby niewielkie. Już dzisiaj Pekin kontroluje 90 proc. światowego wydobycia tych surowców, które mają kluczowe znaczenie w światowym wyścigu technologicznym.
Grenlandia stanowi terytorium autonomiczne Danii, która wspiera ją dużymi subsydiami (591 mln dol. rocznie). Ale na mocy umowy samorządowej z 2009 r. o większości spraw mieszkańcy decydują sami. Do lokalnych władz należy także decyzja dotycząca pozwoleń na eksploatację surowców, które za sprawą zmian klimatu i topniejącej pokrywy śnieżnej stają się bardziej dostępne dla światowych koncernów. Zwiększenie wydobycia na wyspie jest postrzegane jako droga do uzyskania ekonomicznej samodzielności. A ta w przyszłości umożliwi mieszkańcom wyspy wybicie się na niepodległość. Do tej pory Grenlandia była mało aktywna gospodarczo. Większość kluczowych gałęzi takich jak przedsiębiorstwa połowowe i garbarnie znajduje się w rękach państwa, a prowadzenie działalności gospodarczej jest obwarowane wieloma regulacjami. Poprzedni rząd chciał to zmienić, podpisując umowę z chińską spółką. Przekonywał, że kopalnia będzie miała istotny wpływ na zróżnicowanie dochodów do grenlandzkiego budżetu. Ze złożami Kvanefjeld jest jednak zasadniczy problem – obfitują one w uran mający bardzo zły wpływ na środowisko. Grenlandczycy, którzy już dzisiaj odczuwają skutki zmian klimatycznych, zaczęli mieć wątpliwości co do wpływu nowego projektu na środowisko. Mniejszy koalicjant Siumutu, partia Demokraci, wycofał się z rządu i ten nie miał innego wyjścia niż rozpisać nowe wybory.
Elekcję z wynikiem 37 proc. głosów wygrała główna partia opozycyjna Inuit Ataqatigiit (IA), która do tej pory krytykowała projekt Kvanefjeld i głośno sprzeciwiała się wydobyciu uranu. Siumut zdobył 29 proc. Jeśli IA utworzy rząd, zapewne zacznie dążyć do zablokowania chińskiego projektu. Rezultat wyborów to spora zmiana na grenlandzkiej scenie politycznej. Siumut rządziło krajem od 1979 r. (z przerwą w latach 2009–2013).