Jak ustaliła radiowa Jedynka, włoski wykonawca inwestycji zażądał kolejnego aneksu do umowy i większych pieniędzy za swoją pracę. W razie odmowy Saipem grozi zerwaniem kontraktu. Doniesienia te potwierdził Informacyjnej Agencji Radiowej rzecznik polskiego LNG Maciej Mazur.
Według eksperta Tomasza Chmala, rząd jest w trudnej sytuacji. Włochom jest łatwiej negocjować dodatkowe pieniądze, gdyż wiedzą, iż szukanie nowej firmy wiązałoby się z kolejnymi opóźnieniami budowy.
W ubiegłym roku w ramach wówczas podpisanego aneksu, polska strona zgodziła się przesunąć termin zakończenia inwestycji i dopłacić do niej. Ekspert dodaje, że Saipem w ostatnich miesiącach związał się interesami z Rosją i trudno jest powiedzieć czy Włochom rzeczywiście zależy na dokończeniu kontraktu.
Według innego eksperta Andrzeja Sikory z Instytutu Studiów Energetycznych, odpowiednio zawarta umowa blokowałaby możliwość zmiany warunków. Dzięki temu Saipem nie mógłby nas szantażować - ocenia rozmówca IAR. Podkreśla, że teraz sytuacja jest taka, że wybór kolejnego wykonawcy byłby bardzo trudny. Powołuje się na komunikaty, że budowa terminala wykonana jest w 87 procentach.
Spokojny o przyszłoroczny termin uruchomienia gazoportu jest minister skarbu. Pierwotnie instalacja miała zacząć działać w czerwcu tego roku, termin został już raz przesunięty na koniec 2014. Włodzimierz Karpiński mówił w radiowej Jedynce, że opóźnienia w budowie podobnych do polskiej inwestycji są normalne. "To nie jest nic nadzwyczajnego, dzisiaj średnie odchylenie jest na poziomie roku i kwartału w takich instalacjach" - stwierdził Karpiński.
W ocenie doktora Sikory to jest złe tłumaczenie. Ekspert przyznaje jednak, że wysublimowane materiały potrzebne w budowaniu terminalu mogą powodować, że nie wszystko udaje się za pierwszym razem.
W maju wicepremier Janusz Piechociński mówił, że gazoport, który ma wzmocnić niezależność energetyczną Polski, powinien być gotowy w połowie 2015 roku - o rok później niż początkowo zakładano.