Według szefa banku centralnego, miażdżąca większość sektora poradzi sobie finansowo z kosztami rozwiązania problemu hipotek walutowych. Bankowcy mają wątpliwości

– Jeśli doprowadzilibyśmy do sytuacji, w której będzie „darmowy kredyt” albo do przedawnienia świadczeń z tytułu wypłaty kredytu, to będzie olbrzymi kłopot dla deponentów banków. 234 mld zł kosztów, takie szacunki opublikowała Komisja Nadzoru Finansowego, doprowadzi do tego, że banki będą upadać jeden po drugim – ostrzegał w piątek w trakcie konferencji zorganizowanej przez Europejski Kongres Finansowy Rafał Kozłowski, wiceprezes PKO BP. Największy bank na naszym rynku ma portfel frankowych hipotek o nominalnej wartości ok. 20 mld zł.
Kozłowski odniósł się w ten sposób do możliwych konsekwencji oczekiwanej uchwały Izby Cywilnej Sądu Najwyższego w sprawie kredytów frankowych. Na 25 marca zaplanowane jest jej posiedzenie w pełnym składzie. Sędziowie mają odpowiedzieć na sześć pytań zadanych przez I prezes SN dotyczących hipotek walutowych. Jedno dotyczy momentu startu biegu terminu przedawnienia roszczeń. Odpowiedź może skutkować tym, że przy unieważnieniu umów klienci będą mieć mieszkania uwolnione od hipotek, a równocześnie będą się mogli domagać zwrotu rat zapłaconych bankom nawet 10 lat wstecz.
– Może straty nie będą wynosić w skali sektora 234 mld zł, bo część klientów ze względów honorowych zrezygnuje z procesu przeciwko bankowi. Ale po ogłoszeniu uchwały SN zarządy banków powinny rozważyć, czy nie ogłosić bankructwa – przestrzegał przedstawiciel sektora bankowego. Jego instytucja jest w sektorze głównym promotorem pomysłu przewalutowania kredytów na złote według pomysłu zgłoszonego w grudniu przez Jacka Jastrzębskiego, przewodniczącego KNF.
– Konsumenci byli gotowi na ugody w 2016 r. Wtedy były spotkania, prośby, jakakolwiek ulga potraktowana byłaby zupełnie inaczej niż teraz. W 2016 r. sektor bankowy nie chciał przyjąć rozwiązania ustawowego, które było właśnie takie, jak dzisiejsza propozycja KNF. Ona w ocenie wielu klientów jest po prostu spóźniona. Nie widać też, by większość banków chciała z tego skorzystać – mówił Arkadiusz Szcześniak, prezes Stop Bankowemu Bezprawiu, stowarzyszenia frankowiczów.
Kozłowski przypominał, że w pracach sektorowego zespołu, który zajmuje się ugodami, uczestniczy dziewięć banków. Powoływał się na wyniki ankiety przeprowadzonej przez PKO wśród swoich klientów frankowych. 70 proc. z nich zadeklarowało skłonność do przystąpienia do ugód.
W polubowne rozwiązanie problemu kredytów frankowych, przynajmniej do momentu uchwały Izby Cywilnej SN, nie wierzy również Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego. Na piątkowej wideokonferencji prasowej powiedział, że bank centralny ma zbliżone do KNF wyliczenia dotyczące skutków ugód na linii banki‒klienci oraz różnych wariantów rozstrzygnięcia Sądu Najwyższego. Zaznaczył jednak, że „przed 25 marca nic nie może być publicznie przedstawiane”. – Nie odniosłem wrażenia, że większość banków przygotowuje się do ugód – powiedział.
Bank centralny przed miesiącem swoje zaangażowanie w przewalutowanie kredytów frankowych uzależnił od pięciu warunków. Wśród nich jest przystąpienie do inicjatywy dotyczącej ugód „odpowiednio licznej grupy banków, która zapewni objęcie projektem przeważającej części portfela walutowych kredytów mieszkaniowych w kraju”. Udział NBP jest uważany przez bankowców za niezbędny dla zachowania stabilności kursu złotego. Chodzi o możliwość zakupu potencjalnie wielomiliardowych kwot we frankach. – Możemy używać rezerw walutowych w stosunku do stabilizacji całego sektora, w interesie makroekonomicznym, w interesie całego społeczeństwa. Ale nie po to, by wspierać jeden bank – zaznaczał Glapiński.
Kilka instytucji kwestię kredytów hipotecznych włączyło już do porządku najbliższych walnych zgromadzeń. To akcjonariusze będą bowiem decydować o zaangażowaniu w ugody z klientami, co będzie wiązało się dla banków z wysokimi kosztami. Uzyskanie zgody akcjonariuszy na przewalutowanie jest także jednym z warunków postawionych przez NBP.
Glapiński, pytany przez DGP o skutki ugód i uchwały SN dla stabilności systemu finansowego, stwierdził, że wyrok wpłynie na ujednolicenie linii orzeczniczej sądów, a być może wpłynie na przyspieszenie postępowań sądowych. – Dla nas istotne jest to, że spodziewamy się zmniejszenia niepewności. Banki zyskają uprawdopodobnioną podstawę do szacowania ryzyka – stwierdził.
– Sektor bankowy posiada bardzo wysokie bufory kapitałowe, m.in. dzięki rekomendacji Komitetu Stabilności Finansowej. Miażdżąca większość banków jest w stanie zaabsorbować koszty związane z kredytami frankowymi. Jeden bank nie będzie w stanie, jeden bank będzie miał kłopoty, itd., itd., w zależności od tego, jak ten werdykt będzie wyglądał – wyliczał prezes NBP.
Podkreślał jednak, że problem kredytów frankowych nie dotyczy banku centralnego. – NBP nie jest gospodarzem tego zagadnienia. Do tej pory nie otrzymałem od przewodniczącego KNF e-maila, który by prezentował tę koncepcję, listu, nawet telefonu nie otrzymałem. Możemy oceniać różne koncepcje, ale wtedy, gdy one leżą na stole ‒ mówił. Zaznaczał, że błędne były informacje, że NBP ma przedstawiciela w bankowym zespole do spraw kredytów frankowych. – Wycofaliśmy swojego obserwatora, żeby nie powstawały takie nieporozumienia – stwierdził.
Według nadzoru nie ma problemu z przepływem informacji. Szef banku centralnego mógł bowiem zaczerpnąć informacji również z innych źródeł niż obserwator prac „grupy frankowej” z ramienia NBP. Przewodniczący KNF przedstawiał temat na grudniowym posiedzeniu Komitetu Stabilności Finansowej. Glapińskiego na tym spotkaniu zastępował Paweł Szałamacha, członek zarządu NBP. Szałamacha jest też przedstawicielem NBP w Komisji Nadzoru Finansowego, która także została szczegółowo zapoznana z pomysłem ugód. ©℗
Dziewięć banków pracuje nad projektem ugód z frankowiczami