Do wydania mamy 100 mld zł na uzbrojenie i unowocześnienie polskiej armii. To zdanie minister obrony Tomasz Siemoniak i premier Donald Tusk powtarzają regularnie. Z uchwały Rady Ministrów z 17 września 2013 r. wynika, że do końca 2022 r. na 14 głównych programów modernizacyjnych przeznaczymy 91,5 mld zł (są też projekty niezawarte w tej uchwale). W tym roku ma to być 3,5 mld zł, z czego w pierwszym półroczu wydano 840 mln zł.
Ponad 150 mln zł poszło na modernizację marynarki, 130 mln zł na wojska rakietowe oraz artylerię, prawie 200 mln zł na samolot treningowo-szkoleniowy, a ponad 200 mln zł na zakup kołowych transporterów opancerzonych Rosomak. Przez pierwsze dwa kwartały udało się więc zrealizować blisko 25 proc. wydatków przewidzianych na cały rok.
Czy nie ma zagrożenia, że urzędnicy pracujący dla Ministerstwa Obrony Narodowej nie zdążą zrealizować zaplanowanych przetargów? – Nie. Wartość zawartych umów jest znacznie wyższa i poza tym co roku większość płatności MON wykonuje w czwartym kwartale – tłumaczy dyrektor departamentu prasowo-informacyjnego ministerstwa komandor Janusz Walczak. MON podpisało już umowy na 2 mld zł.
Czas ucieka
Ale by zrealizować całoroczny plan, urzędnicy w ciągu najbliższych pięciu miesięcy powinni podpisać kontrakty na 1,5 mld zł.
– Nie ma szansy, by to udało się zrealizować w tym roku. Ministerstwo musiałoby być w ostatniej fazie postępowań konkursowych, tak by był czas na ewentualne oprotestowanie przetargów itd. Realistycznie patrząc, by wydać te pieniądze, już dzisiaj wszystkie umowy powinny być podpisane – twierdzi dr Łukasz Kister, analityk ds. bezpieczeństwa związany z Collegium Civitas.
– Jest jeszcze inny problem. Projekt modernizacji zakłada programy, w których przez kilka lat wydaje się kilkanaście miliardów złotych. Pod takie zakupy trzeba przygotować konkretne rozwiązania prawne – przecież zakup samolotów F-16 miał swoją oddzielną ustawę. Tego na razie brakuje – dodaje ekspert.
Zakupy z półki
Bardziej optymistyczny jest redaktor naczelny portalu internetowego DziennikZbrojny.pl. – Ministerstwo Obrony znane jest z tego, że kupuje pod koniec roku, tak więc realizacja planu jest wciąż możliwa. Ten rok jest bardzo ważny. Jeśli urzędnicy MON się nie popiszą, to stawia to pod znakiem zapytania całą modernizację armii – mówi Mariusz Cielma.
– Jeśli MON uda się rozstrzygnąć jeden z dużych kontraktów, np. na śmigłowce albo łodzie podwodne, to relizacja planów przyspieszy, bo to są naprawdę kwoty, które idą w miliardy złotych – prognozuje ekspert i dodaje, że o ile zaplanowane do 2016 r. wydatki rzędu kilku miliardów wydają się realistyczne, to na lata 2017–2022, kiedy na modernizację ma być wydawane nawet kilkanaście miliardów złotych rocznie, budzą wątpliwości. – To trochę wygląda tak, jakby twórca planu uznał, że za kilka lat problem wydatków będzie miał na głowie kto inny, tak więc można tam wpisać cokolwiek – wyjaśnia Cielma.
Rozwiązaniem, po które mogą sięgać urzędnicy, są tzw. zakupy z półki, czyli kupowanie od zachodnich koncernów zbrojeniowych gotowych produktów, które akurat będą dostępne. Choć nasi politycy powtarzają, że modernizacja armii musi być związana z transferem technologii do polskiego przemysłu zbrojeniowego, to może się okazać, że na takie rozwiązania zwyczajnie zabraknie czasu.
– Pieniędzy jest naprawdę dużo. Jeśli presja czasowa będzie silna, a przetargi będą się dalej tak ślimaczyły, to może się skończyć tym, że polska zbrojeniówka nie dostanie niczego, a nasze złotówki zasilą konta zachodnich koncernów zbrojeniowych – wskazuje osoba od lat pracująca w branży. – Na wprowadzenie technologii potrzebny jest czas. A my tracimy go z powodu braku decyzyjności urzędników.
Ślązak zamiast Gawrona
Choć szczegóły realizacji umów, jak np. asortyment czy wielkość zamówienia, są zastrzeżone, to wiemy, ile pieniędzy przeznaczono w tym roku na poszczególne programy. I tak w związku z budową tarczy przeciwrakietowej podpisano już kontrakty o wartości 160 mln zł, w ramach programów modernizacji wojsk pancernych zawarto kontrakt o wartości ponad 125 mln zł, a w programie modernizacji marynarki podpisano umowy na 600 mln zł. W dużej mierze chodzi o plan budowy okrętu patrolowego Ślązak, który ewoluował z bardzo kosztownego i nieudanego programu korwety Gawron.
Ostatnio dosyć hucznie obchodzono zawarcie umowy na prace rozwojowe dotyczące Zintegrowanego Indywidualnego Systemu Walki (ZISW) Tytan. Choć na uroczystości podpisania obecny był nawet wiceminister obrony Czesław Mroczek, to nie zmienia to faktu, że w ramach tego programu w 2014 r. wydanych miało być 40 mln zł, a MON podpisał w tej kwestii umowę na... 3,4 mln zł. Pełna tegoroczna pula jest już zakontraktowana w przypadku kierowanych pocisków przeciwpancernych Spike (16,2 mln zł) oraz samolotów transportowych (450 mln zł).
Na program rozpoznania obrazowego i satelitarnego, który obejmuje m.in. bezzałogowe statki powietrzne, poszło w tym roku 50 mln zł. Planowane wydatki to 60 mln zł. Co ciekawe, w związku z modernizacją wojsk rakietowych i artylerii w tym roku podpisano już umowy na 340 mln zł, a plan zakłada wydanie... 320 mln zł.