Choć zima była dużo sroższa niż w ubiegłym roku, dostawcy ciepła przewidują, że zapotrzebowanie na ciepło nie będzie wyższe

Im większy mróz, tym większe zapotrzebowanie na ciepło. A to powinno oznaczać lepsze niż w ubiegłym roku wyniki ciepłowni. Te jednak ostrożnie podchodzą do takich planów, bo choć początek lutego zapowiadał się na zimniejszy niż średnia wieloletnia, to odwilż, która nadeszła, może odwrócić tę tendencję. Tym bardziej, że w ubiegłym tygodniu odnotowano rekordową jak na tę porę temperaturę.
Przedstawiciele branży przyznają, że początek tego roku był dość obiecujący. Jak informuje PGE Energia Ciepła, posiadająca 14 elektrociepłowni i zaopatrująca m.in. Kraków, Gdańsk, Gdynię czy Wrocław, zapotrzebowanie na ciepło od początku roku do połowy lutego było większe o ok. 10 proc. w stosunku do pierwotnych planów ustalanych na podstawie średniej z ostatnich kilku lat.
– Początek tego roku zdecydowanie różni się od analogicznych okresów z kilku poprzednich lat. Spadek temperatury powoduje wzrost zapotrzebowania na ciepło i jest to realizowane poprzez podniesienie temperatury wody sieciowej i jej przepływu. Dla przykładu maksymalna zamówiona temperatura wody w Krakowie wyniosła w tym sezonie 113 st. C. Dotychczasowa niska temperatura pozwala nam z umiarkowanym optymizmem oczekiwać realizacji planowanego w tym roku wyniku finansowego – opowiada Agnieszka Dietrich, rzecznik PGE Energia Ciepła.
Tendencja wzrostowa dotyczy również Enea Ciepło czy PGNiG Termika. Pierwsza z nich, odpowiedzialna m.in. za Białystok, wskazuje, że w styczniu odnotowano wzrost produkcji ciepła względem poprzedniego roku o 20 proc. Jak wskazują przedstawiciele spółki, mrozy pojawiające się po 10 stycznia sprawiły, że od początku roku do połowy lutego średnia temperatura jest o 3,5 st. C niższa od średniej z ostatnich trzech lat. Z kolei PGNiG Termika tłumaczy, że temperatura w styczniu wynosiła ok. -1,4 st. C mniej od średniej wieloletniej, natomiast w lutym najprawdopodobniej było to ok. -2,1 st. C.
Część elektrociepłowni wskazuje, że zauważalna w styczniu i lutym niższa temperatura to niejako nadrobienie ciepłego października, który w praktyce odłożył sezon grzewczy o trzy tygodnie. A za sprawą obecnego wzrostu temperatury bilans może wyjść bardzo zbliżony do ubiegłego roku, gdy zima była stosunkowo łagodna.
– Ten sezon grzewczy nie jest znacząco zimniejszy od sezonów z ostatnich 10 lat, wręcz przeciwnie: za okres od października do stycznia jest jednym z najcieplejszych – przyznaje Eugeniusz Sidor, kierownik wydziału planowania i kontroli eksploatacji w Megatem EC-Lublin. Jak podaje, średnia temperatura zewnętrzna w tym okresie wyniosła +3,56 st. C, podczas gdy w poprzednich latach kształtowała się w przedziale od +0,17 st. C (2012/2013) do +4,42 st. C w ubiegłym sezonie.
Potwierdzają to relacje specjalistów z innych części Polski.
– Obecny sezon ciepłowniczy wbrew pozorom nie różni się znacząco od wcześniejszych. Spotkały nas na razie dwie fale mrozów, okresowo zwiększające zapotrzebowanie na ciepło. Prognozy długoterminowe wskazują jednak, że nastąpi stabilizacja pogody i jej ocieplenie, co oznacza, że wolumen wyprodukowanego ciepła w całym sezonie zimowym będzie zbliżony do poprzednich lat – przyznaje dyrektor biura prasowego Energi, Krzysztof Kopeć.
Na podsumowanie roku będzie miał wpływ również kolejny sezon, wobec którego – znając obecne trendy pogodowe – elektrociepłownie zachowują rezerwę.– Przed nami jest druga część sezonu grzewczego listopad – grudzień i dotychczasowe nadwyżki w sprzedaży ciepła mogą być zniwelowane pod koniec roku, jeżeli kolejna zima będzie łagodna z dodatnią temperaturą – tłumaczy Agnieszka Dietrich.
Jednocześnie, choć pogoda ma wpływ na wynik finansowy firm, to tylko w zakresie ilości sprzedanego ciepła, ponieważ część przychodów pochodzi z opłat stałych. Jak przyznaje część firm, większy wpływ na wynik finansowy będą miały rosnące koszty zakupu uprawnień do emisji. – Szacujemy, że w styczniu i lutym bieżącego roku przychody ze sprzedaży ciepła i energii elektrycznej będą wyższe, co jednak pociąga za sobą generowanie większych kosztów – między innymi zużycia paliw i emisji CO2 – przyznaje w przesłanej DGP informacji PGNiG Termika. Cena uprawnień do emisji w ostatnim czasie znacząco wzrosła – od 32,60 euro za tonę w połowie stycznia 2021 r. do ponad 40 euro za tonę w połowie lutego.
Chwilowy wzrost zapotrzebowania raczej nie przełoży się też na dłuższy sezon grzewczy. O tym bowiem nie decyduje lżejsza zima czy brak mrozu, lecz temperatura w miesiącach przejściowych (kwiecień, maj i wrzesień). ©℗
O długości sezonu grzewczego decydują miesiące przejściowe