Dramatyczny przebieg miało wczorajsze spotkanie zarządu Poczty Polskiej z przedstawicielami związków zawodowych. Pracodawca poinformował, że w ciągu sześciu miesięcy zmieni obowiązujący system wynagrodzeń w firmie oraz zasady premiowania pracowników. Spółka zlikwiduje większość dodatków do płacy. Dotychczasowe składowe pensji (przynajmniej niektóre) staną się integralną częścią wynagrodzenia. Premie mają otrzymywać tylko ci, którzy zrealizują zadania i plany sprzedaży.
Mimo że w firmie od pewnego czasu mówiło się o konieczności wprowadzenia zmian, a zarząd od trzech lat próbował przeforsować zasadę powiązania wynagrodzeń z wynikami pracy, to związkowcy są zaskoczeni wypowiedzeniem układu zbiorowego.
– To jest układ z 2010 r., a nie dokument niezmieniany od 20 lat. Owszem, realia rynku pocztowego w tym czasie się zmieniły, ale czy naprawdę jest już pora na tak radykalne decyzje? – pyta Sławomir Redmer, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty. I dodaje, że już po zawarciu poprzedniego układu wszyscy pracownicy stracili finansowo. – Rozumieliśmy, jak trudna jest sytuacja Poczty, i chcąc ratować nasze miejsca pracy, poszliśmy wtedy pracodawcy na rękę. Nie będzie nas łatwo przekonać do kolejnych wyrzeczeń – zapowiada Redmer.
Z kolei przewodniczący NSZZ „Solidarność” Pracowników Poczty Polskiej Bogumił Nowicki podkreśla, że szczegółowo do propozycji zarządu odniesie się, gdy związek otrzyma je na piśmie. – Wydaje mi się jednak, że zmiany w systemie wynagrodzeń są nie do przyjęcia bez podniesienia kwoty przeznaczonej na fundusz płac – mówi Nowicki i dodaje, że pracownicy poczty już raz, w 2010 r., sfinansowali restrukturyzację firmy. Teraz właściciel i pracodawca idą krok dalej.
– Świadczy to o tym, że pracownicy Poczty są traktowani jak wyrobnicy na folwarku – stwierdza Nowicki. Jego zdaniem zarząd chce swoje błędne decyzje biznesowe finansować pieniędzmi przeznaczonymi dla pracowników. – Nowy regulamin premiowania wydaje się konstruowany w taki sposób, aby łatwo pozbawić ich premii. A to 12 proc. funduszu płac, czyli 400 mln zł – podkreśla Nowicki.
Zdaniem ekspertów zajmujących się rynkiem pocztowym w obecnej sytuacji firmy zarząd nie mógł dłużej zwlekać z podjęciem decyzji w sprawie systemu wynagrodzeń w spółce.
– Zmiany są konieczne po pierwsze ze względu na liberalizację rynku, która nastąpiła w styczniu 2013 r. i wzmocniła konkurencję, po drugie z powodu efektu e-substytucji – po prostu wysyłamy mniej listów – wyjaśnia Michał Mazur, dyrektor w zespole doradztwa strategiczno-operacyjnego PwC. Jego zdaniem Poczcie zaczęła grozić utrata przychodów, a jeszcze do niedawna spółka była nierentowna. Od trzech lat zachodzą w niej jednak pozytywne zmiany. – Poszukuje się nowych źródeł dochodów, trwa też racjonalizacja kosztów. Widać już pierwsze efekty, jednak spółka musi konsekwentnie iść dalej tą drogą – wskazuje Mazur.
Dodaje, że obecny układ zbiorowy nie przewiduje możliwości premiowania za efekty pracy, a to jest standard, który mają wszystkie duże przedsiębiorstwa działające na rynku. – Poczta w tym zakresie jest absolutnym reliktem – ocenia ekspert.
Mazur uważa także, że niezależnie od zmian w systemie wynagrodzeń spółka będzie musiała ograniczyć zatrudnienie. – W tej chwili to jeden z największych polskich pracodawców, zatrudniający ponad 80 tys. osób. Zmniejszają się te obszary działalności, które wymagają aż takiej liczby pracowników. Patrząc na operatorów pocztowych, którzy transformację mają już za sobą, spadku zapotrzebowania na tradycyjne usługi pocztowe nie uda się całkowicie zastąpić działalnością w nowych obszarach – prognozuje Mazur. Według niego poczta austriacka, mająca podobny poziom przychodów co Poczta Polska, zatrudnia mniej niż 40 tys. pracowników. Niemcy z kolei dosyć wcześnie zauważyli, że będą spadać przychody z tradycyjnej działalności pocztowej, kupili więc firmę kurierską DHL i uruchomili wiele nowych usług związanych z e-commerce i marketingiem, które pomogły zachować dużą część miejsc pracy. Podobnie było w brytyjskiej Royal Mail, która w ubiegłym roku weszła na giełdę (do czego przygotowuje się także PP) i mimo że w Wielkiej Brytanii wolumen tradycyjnych listów zmniejsza się szybciej niż w Polsce, kurs jej akcji wzrósł o kilkadziesiąt procent. – Jednak wcześniej potrzebne były zmiany w sposobie działania firmy i niestety również zwolnienia – podsumowuje Mazur.
Zgodnie z zapisami wypowiedzianego układu negocjacje ze związkami zawodowymi w sprawie nowego porozumienia muszą rozpocząć się w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Jeśli nie dojdzie do porozumienia, od lutego 2015 r. firma zacznie wypowiadać dotychczasowe umowy o pracę, ale jak podkreślają związki, bez porozumienia z nimi nie może przyjąć nowych regulaminów wynagradzania.