Niskie nakłady, zwłaszcza prywatne, to największa porażka strategii. Pandemia zwiększyła jej rozmiary, jednak nie wszystko stracone.
Niskie nakłady, zwłaszcza prywatne, to największa porażka strategii. Pandemia zwiększyła jej rozmiary, jednak nie wszystko stracone.
Zgodnie ze Strategią Odpowiedzialnego Rozwoju wartość inwestycji powinna w poprzednim roku wynosić 22–25 proc. PKB. Według szacunków Jakuba Borowskiego, głównego ekonomisty Credit Agricole Bank Polska, wyniosła 17,2 proc. Główny Urząd Statystyczny podał w piątek wstępne dane za IV kwartał, z których wynika, że PKB był o 2,8 proc. mniejszy niż rok wcześniej. Wynik inwestycji jest jeszcze nieznany, ale ekonomiści oceniają, że ich spadek mógł wynieść około 10 proc. Pod koniec stycznia GUS szacował spadek inwestycji w całym 2020 r. na 8,4 proc. (spadek PKB – na 2,8 proc.).
Dołek strukturalny
Rozliczanie rządowej strategii w roku, w którym pandemia zdemolowała gospodarkę, nie miałoby większego sensu, gdyby nie to, że przez cztery lata obowiązywania dokumentu realizacja inwestycyjnego celu wyglądała źle. W 2019 r. stopa inwestycji wyniosła jedynie 18,5 proc. – a był to najlepszy wynik, odkąd PiS objął władzę w 2015 r. Przed rządami tej partii wskaźnik oscylował wokół 20 proc. Bywało, że przekraczał 23 proc.
Co się zatem stało? Można to tłumaczyć na kilka sposobów. Pierwszy: poprzednicy PiS realizowali szeroko zakrojony program inwestycji infrastrukturalnych, głównie drogowych. To mogło podbijać statystyki. Obecna ekipa zapowiedziała duże projekty, ale takie, gdzie na realizację trzeba długo czekać. Mowa o takich pomysłach jak budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego. Do tego dochodzi koniec unijnej perspektywy finansowej, co oznacza przykręcenie kurka z pieniędzmi z UE (strumień gotówki będzie szerszy, gdy rozkręci się kolejna perspektywa), które były wcześniej paliwem dla publicznych przedsięwzięć.
Drugi argument: struktura polskiej gospodarki w ostatnich latach szybko się zmieniała. Spada znaczenie przemysłu, rośnie usług. Udział sektora przemysłowego w tworzeniu wartości dodanej między 2015 a 2019 r. zmalał z 26,4 proc. do 24,7 proc. Za to segment usług określany przez GUS jako „działalność profesjonalna, naukowa i techniczna; administrowanie i działalność wspierająca” swój udział zwiększył z 7,9 proc. do 8,6 proc. W tej kategorii mieści się wsparcie biznesu – jak centra księgowe czy obsługi prawnej – w czym Polska stała się liczącym się graczem w Europie. Wystarczy prześledzić zmiany w liczbie firm zajmujących się działalnością profesjonalną: w ciągu ostatniej dekady zwiększyła się ona o więcej niż połowę, a liczba ich pracowników wzrosła z około 524 tys. w 2009 r. do niemal 684 tys. w roku 2018.
Dla inwestycji zmiana struktury gospodarki ma duże znaczenie. Usługi z zasady cechuje mniejszy wzrost nakładów na inwestycje. Potrzeba ich mniej, poza tym mają inny charakter niż w przemyśle. To częściej zakup własności intelektualnej niż maszyn. Rosnąca rola usług w gospodarce może być odpowiedzią na pytanie, dlaczego inwestycje prywatne rosły tak słabo, mimo bardzo dobrej koniunktury w gospodarce. Najczęściej przywoływany jest przykład Wielkiej Brytanii, gdzie od 1989 r. – gdy stopa inwestycji przekraczała 25 proc. PKB – rola nakładów brutto na środki trwałe maleje. W 2019 r. wartość brytyjskich inwestycji ledwie przekraczała 17 proc. PKB i nikt nad tym na Wyspach nie załamywał rąk. Bo wynika to ze struktury tamtejszej gospodarki, w której bardzo duże znaczenie mają usługi, zwłaszcza finansowe.
Poprawa wydajności
Choć pandemia ostatecznie pogrążyła inwestycyjne cele SOR, to może być bardzo dobrym punktem startu na kolejne lata. Warunek konieczny to koniec COVID-19. A gdy uda się to osiągnąć, to warunki do zwiększenia nakładów są bardzo dobre. Po pierwsze, pandemia przesunęła popyt z usług do przemysłu. W Polsce widać to choćby po wynikach przemysłu i eksportu. Produkcja już wróciła do pandemicznego trendu, a eksport pod koniec ubiegłego roku rósł o 9,5 proc. w porównaniu z rokiem 2019. Z badań PMI prowadzonych wśród menedżerów firm wiadomo, że przedsiębiorstwa mogłyby produkować więcej (bo mają dużo zamówień), ale zderzają się z barierą mocy przerobowych. Jeśli ta tendencja miałaby się utrzymywać, to firmy prędzej czy później staną przed dylematem: szukać nowych pracowników (co jest trudne zważywszy na ograniczoną podaż pracy) czy inwestować w bardziej wydajny sprzęt.
Inwestycjom sprzyja też historycznie niska cena kredytu i duża płynność w firmach. Nie wszystkie są w równie dobrej sytuacji, ale można podejrzewać, że najlepiej sytuacja wygląda w tych największych. Wskazują na to badania Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Według nich trzy czwarte średnich i dużych firm ma pieniądze na więcej niż trzy miesiące funkcjonowania. Innymi słowy duzi przedsiębiorcy, którzy zwykle inwestują najwięcej, mieliby z czego sfinansować nowe projekty. ©℗
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama