Decyzja kierownictwa największego zagranicznego banku w sprawie przewalutowania kredytów we frankach nie zapadnie szybko.
Decyzja kierownictwa największego zagranicznego banku w sprawie przewalutowania kredytów we frankach nie zapadnie szybko.
Jest jeszcze za wcześnie, żeby powiedzieć jednoznacznie, czy weźmiemy udział w ugodach – stwierdził podczas środowej prezentacji wyników za 2020 r. Michał Gajewski, prezes Santander Bank Polska. W ten sposób odniósł się do pytania o grudniową propozycję Jacka Jastrzębskiego, przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego. Zakładała ona przewalutowanie hipotek frankowych po kursie z momentu udzielenia kredytów i potraktowanie ich tak, jakby od początku były należnościami w złotych – a więc z wyższym oprocentowaniem.
Polski Santander to największa instytucja w naszym systemie bankowym kontrolowana przez inwestora z zagranicy. Głównym właścicielem banku jest wywodząca się z Hiszpanii jedna z największych europejskich grup bankowych, która w 2020 r. miała prawie 9 mld euro straty. Na minusie znalazła się pierwszy raz w historii.
Wiadomo, że przewalutowanie hipotek we frankach będzie się wiązało dla banków z wielomiliardowymi kosztami. Uderzy zatem również w ich zagranicznych właścicieli. Jakie jest zdanie Hiszpanów w sprawie zaproponowania ugód klientom? Według Gajewskiego zdają się oni na rekomendację lokalnego zarządu.
– To naprawdę bardzo skomplikowana i bardzo „wagowa” sprawa. Akcjonariusze w pełni polegają na naszym profesjonalizmie i na tym, co my będziemy rekomendowali. Wyraźnie widzę, że zostawiają to naszej rekomendacji – mówił dziennikarzom szef polskiego banku. Zastrzegł, że formalnie decyzję w sprawie wejścia w porozumienia z klientami podejmie walne zgromadzenie. Zwyczajne walne zgromadzenie Santander Polska w ostatnich latach organizował w maju (w ub.r. miało miejsce w czerwcu). Prezes nie wyjaśnił, czy możliwe jest zwołanie wcześniej nadzwyczajnego spotkania udziałowców.
Przyznał natomiast, że w bankach prace nad ugodami muszą przyspieszyć z uwagi na wyznaczenie już na 25 marca terminu posiedzenia Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, na którym ma być udzielona odpowiedź na pytania dotyczące spraw frankowych zadane przez I prezes SN. – SN wyznaczył sobie ambitny termin, żeby w tak krótkim czasie znaleźć rozwiązanie. Nie wiemy, jaka będzie decyzja. Nie wiemy też, czy będzie w tej dacie. Jak widać po wyrokach, jest to dość skomplikowana materia: różnie wyroki wyglądają w różnych bankach, różnie zależnie od tego, czy portfel jest indeksowany, czy denominowany. Są i takie, wydawane już po orzeczeniu TSUE, które mówią o średnim kursie NBP.
W kredytach denominowanych we frankach w tej walucie była określona wartość zobowiązania klienta. W przypadku kredytów indeksowanych wartość była określona w złotych i przeliczona na franki. Trybunał Sprawiedliwości UE jesienią 2019 r. orzekł, że sądy mogą unieważniać umowy kredytowe, w których określanie kursu waluty obcej, np. franka, na potrzeby wyliczenia raty, jest wadliwe z punktu widzenia ochrony konsumenta, ale nie mogą dokonywać w nich zmian – takich, jak wprowadzenie innego sposobu wyznaczania kursu.
Według Gajewskiego rekomendacja zarządu co do „wejścia w ugody” będzie zależała od wyników planowanej ankiety wśród klientów, badającej zainteresowanie przewalutowaniem (kredytobiorcy zyskają na tej operacji, ale idąc do sądu, mogą odnieść większe korzyści; ta druga droga będzie jednak wolniejsza i wiąże się z kosztami na rzecz prawników) oraz od pilotażu. Jak wyjaśniał prezes Santandera, chodzi o to, „żeby zobaczyć zainteresowanie nie tylko na poziomie deklaracji, ale rzeczywistych decyzji”. Przed decyzją w sprawie ugód bank chce też wyjaśnienia wątpliwości prawnych. Chodzi o uniknięcie sytuacji, w której bank poniesie koszt ugód, a później klienci będą je skarżyć w sądach.
Dziennikarze chcieli się dowiedzieć, czy ze strony banków decyzja o wchodzeniu w ugody może się przesunąć na kolejny rok albo jeszcze następny, bo próby rozwiązywania problemu kredytów frankowych były podejmowane od co najmniej sześciu lat. – Bądźmy poważni. To musi być ten rok – stwierdził Gajewski.
Jego bank miał w 2020 r. nieco ponad miliard złotych zysku netto, to o ponad połowę mniej niż rok wcześniej. To głównie efekt ponad 10-proc. spadku zarobku na odsetkach (efekt ubiegłorocznych obniżek stóp procentowych) i niemal o połowę większych niż w 2019 r. rezerw na ryzyko kredytowe. Ale także ponad 300 mln zł rezerw na ryzyko prawne związane z kredytami we frankach. Prezes podkreślał jednak, że bank jest dobrze skapitalizowany. Współczynnik wypłacalności przekracza 20 proc., a fundusze własne zbliżały się w końcu ub.r. do 27 mld zł. Suma bilansowa urosła w ub.r. o 9,4 proc., do 229 mld zł.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama