Odmrożono to, co zapowiadano. I nic ponadto. Ci, którzy wciąż muszą czekać na swoją kolej, czują się zapomniani.

Powody do zadowolenia mają przede wszystkim właściciele galerii handlowych. Od dziś, po pięciotygodniowym lockdownie, w ich lokalach będzie mogło działać wszystko poza rozrywką, branżą fitness i restauracjami na miejscu. Jak podkreślają, daje to szansę na uniknięcie bankructwa i utrzymanie zatrudnienia – w branży handlowej pracuje 400 tys. osób.
„Dzięki decyzji o pełnym otwarciu sklepy będą miały szansę rozpocząć sprzedaż tego asortymentu, który z każdym dniem traci na wartości oraz pozyskać środki na zakup kolejnego na przyszłe sezony” – wskazuje Polska Rada Centrów Handlowych, która spadek w przychodach branży po trzech zamknięciach szacuje na ok. 5 mld zł.
Jednocześnie deklaruje, że dostosuje się do wszystkich wymogów reżimu sanitarnego, a nawet jeszcze bardziej je wyśrubuje. Oprócz środków dezynfekcyjnych czy dostępu do maseczek, na bieżąco monitorowana będzie liczba osób w pomieszczeniach, a przestrzenie wspólne dezynfekowane wiele razy dziennie. Właściciele zapewniają też, że równie często nadawane będą komunikaty o zachowaniu bezpieczeństwa.
Handlowcy także podkreślają, że są gotowi na dzisiejsze przyjęcie klientów. – Nasi pracownicy obsłużą klientów w pełnym reżimie sanitarnym, sklepy są zatowarowane, a nowa kolekcja czeka na premierę. Mamy nadzieję, że z dniem 1 lutego zakończy się ten trudny i nieprzewidywalny okres – mówi Radosław Jakociuk, wiceprezes VRG SA.
Jednocześnie wszyscy dodają, że liczą, iż po czwartkowej decyzji rządu nie będzie im groziło już kolejne zamknięcie. – Cieszymy się, że racjonalne argumenty i wyważony głos biznesu dotarł do rządzących i został wzięty pod uwagę. To również dobry sygnał na przyszłość – przekonuje Daria Sulgostowska, rzecznik CCC.
– Dotychczasowy klucz dopuszczający otwarcie np. wielkopowierzchniowych sklepów meblowych przy jednoczesnym zamknięciu sklepów z elektroniką użytkową, zabezpieczających przecież podstawowe potrzeby związanie ze sprzętem, był zupełnie niezrozumiały – twierdzi Wojciech Wieroński, dyrektor finansowy i członek zarządu Media Markt Saturn Polska. Jak dodaje, sklepy z elektroniką w dobie pracy zdalnej i konieczności zachowania dystansu społecznego również powinny zostać uznane za sprzedające artykuły pierwszej potrzeby.
Powodów do radości nie mają natomiast restauratorzy, hotelarze i przedstawiciele branży fitness. Dla nich w obecnej sytuacji niewiele się zmieniło i jak sami mówią, czują się zapomniani. – Hotele znalazły się w klinczu. Nasze propozycje pokrywają się z zasadami reżimu w handlu – płyny dezynfekcyjne, dystans, maseczki i ograniczenie liczby osób w hotelach. Sytuacja faworyzowania jednych branż kosztem drugich jest absurdem – mówi sekretarz generalny Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego Marcin Mączyński.
Marek Łuczyński, prezes Zarządu Polskiej Izby Hotelarzy (PIH), dodaje, że wszystkie przedstawiane przez nich propozycje trafiają w próżnię. – Nikt nam nawet nie przedstawił planu wyjścia z sytuacji, w której się znaleźliśmy. Nic dziwnego, że liczba hoteli, które będą się otwierać wbrew rządowi, będzie rosnąć. Zapewnimy im wszelkie potrzebne wsparcie – deklaruje prezes.
Jak mówi, branża dalej będzie przekonywać rządzących. Wkrótce PIH organizuje konferencję w Krynicy-Zdroju z samorządowcami gmin górskich, lekarzami oraz przedstawicielami branży hotelarskiej, na której będzie mowa m.in. o konsekwencjach psychicznych, jakie niesie ze sobą dalsze zamknięcie branży HoReCa.
– Brak perspektywy powrotu do normalności bardzo źle odbija się zarówno na zdrowiu psychicznym, jak i na fizycznym polskiego społeczeństwa. Wiele hoteli np. w kurortach wypoczynkowych może pomóc w rozwiązaniu tego problemu – przekonuje prezes PIH.
O tym, że pominięcie przez rząd jeszcze bardziej zachęci przedsiębiorców do otwierania się, mówi też Tomasz Napiórkowski z Polskiej Federacji Fitness (PFF).
– Gorzko żartujemy, że niedługo minie już rok od czasu, kiedy zamknięto nas na dwa tygodnie. Dotychczas wciąż była grupa właścicieli, która liczyła na zdrowy rozsądek władz i zauważenie naszych problemów, nakreślenie jakiejś ścieżki. Teraz i oni dostrzegają, że nie ma to sensu, a osoby decydujące o zamykaniu biznesów żyją w alternatywnej rzeczywistości. Od czwartku otrzymujemy kolejne sygnały ze strony firm, które chcą się otworzyć jeszcze w lutym. Naszym celem nigdy nie była walka z rządem, ale nie możemy dalej godzić się na utratę wszystkiego, co zbudowaliśmy. Zwłaszcza że klienci i pracownicy stoją po naszej stronie – podkreśla Tomasz Napiórkowski.
Dziś siłownie działające w galeriach handlowych (w Polsce jest ok. 300 takich lokali) nie otworzą się. – Liczymy więc, że galerie zrezygnują z pobierania czynszów za te lokale – mówi założyciel PFF.
Centra handlowe stoją jednak na stanowisku, że należy zlikwidować tzw. abolicję czynszową.
– Wynajmujący pozbawieni wpływów z czynszów i opłat eksploatacyjnych cały czas ponoszą stałe koszty z tytułu utrzymania nieruchomości (w tym podatku od nieruchomości i opłaty za użytkowanie wieczyste), zarządzania nimi oraz obsługi długu bankowego, który często stanowi 70 proc. przychodów z tytułu czynszów najmu – podkreśla Agata Samcik, dyrektor ds. komunikacji w PRCH. Jej zdaniem najemców powinien wesprzeć finansowo Skarb Państwa.