Ze względu na wejście w życie nowych przepisów RODO zmieniliśmy sposób
logowania do produktu i sklepu internetowego, w taki sposób aby chronić dane
osobowe zgodnie z najwyższymi standardami.
Prosimy o zmianę dotychczasowego loginu na taki, który będzie adresem
e-mail.
Dwudziestowieczni historycy francuscy (z Fernandem Braudelem na czele) uważali, że sensowne spojrzenie na dzieje musi obejmować okres kilku stuleci. Minimum. Zgodnie z ich podejściem mówienie o procesach sprzed kilku dziesięcioleci to nieporozumienie. Nie wiem, czy ekonomiści Dimitris Chronopulos, John Wilson (szkocki Uniwersytet w St. Andrews), Sotiris Kampanelis (walijski Uniwersytet w Cardiff) i Daniel Oto-Peralias (hiszpański Uniwersytet Pabla de Olavidy) kierowali się wskazówkami z francuskiej szkoły Annales. Pewne jest, że Braudel by ich pochwalił. Ekonomiści napisali bowiem tekst, którego dziejowe spektrum obejmuje – bagatela! – ponad 20 stuleci.
Rzecz dotyczy wpływu starożytnej kolonizacji wybrzeży mórz Śródziemnego i Czarnego na współczesne procesy urbanizacyjne. Ekonomiści wzięli pod uwagę działalność Greków, Fenicjan i Etrusków (ludu zamieszkującego północną Italię, który został wchłonięty przez kulturę romańską); mowa o zakładaniu miast i kolonii między XI a VI w. przed Chrystusem. To, że wiele założonych wówczas osad rozrosło się i przetrwało do dziś, jest oczywiste. O tym świadczą dzieje Stambułu, Malagi, Nicei czy Warny. Zdaniem wspominanych naukowców wpływ Greków, Fenicjan i Etrusków na dzisiejszą mapę jest jednak dalece większy. Wystarczy podzielić wybrzeże na kwadraty wielkości 10 km na 10 km. A następnie porównywać ich dzisiejsze urbanistyczno-ekonomiczne parametry, takie jak gęstość zaludnienia, poziom zużycia energii elektrycznej czy wreszcie zamożność mieszkańców. Jeśli dokonamy takiego zestawienia, to wówczas zobaczymy, że wszystkie te wskaźniki mocno się od siebie różnią.
I faktycznie w miejscach, gdzie 20 wieków temu Grecy, Fenicjanie i Etruskowie zakładali osady, dziś gęstość zaludnienia jest o 100 proc. wyższa niż na nietkniętych przez nich pobliskich terenach. A poziom rozwoju mierzony zużyciem energii nawet o 200 proc. większy. Tendencja jest dość uniwersalna, choć mówimy o regionach, które przez te 20 stuleci miały bardzo różną historię. Wniosek ekonomistów jest jednoznaczny: procesy cywilizacyjne, które rozpoczęły się pięć czy nawet 10 wieków przed Chrystusem, mają znaczące skutki również dziś.
Czy jednak taki determinizm ma zastosowanie zawsze i wszędzie? Czy aż tak mocno jesteśmy spętani przez to, co zrobili nasi prapraprapraprzodkowie (tak odlegli w dziejach, że nawet trudno mówić o nich „nasi”)? Warto tu przytoczyć inną pracę na podobny temat. Tyle że sprzed kilku lat. Guy Michaelis (LSE) oraz Ferdinand Rauch pokazali, że z tą zależnością od raz obranej ścieżki bywa różnie.
Wiadomo, że Rzymianie w czasach świetności podbili i skolonizowali tereny dzisiejszej Francji i kawał Wysp Brytyjskich. W obu tych miejscach pozostawili po sobie mocne urbanistyczne piętno. Dlaczego więc – zapytali Rauch i Michaelis – gdy się patrzy na dzisiejszą mapę Anglii, to różni się ona od rzymskiego założenia w sposób zasadniczy, zaś we Francji wpływy rzymskiego planowania miejskiego są trwalsze? Czemu w Brytanii postanowiono budować po swojemu, podczas gdy francuskie miasta jakby wyrastają z tych antycznych?
W odpowiedzi ekonomiści sformułowali hipotezę dotycząca dostępu do morza. W myśl której angielskie miasta się „ruszyły”, bo rozpadł się rzymski system transportu drogowego, wobec czego trzeba było się przesunąć do żeglownych wód – których było więcej. We Francji zaś postawiono na drogi. Co sprawiło, że urbanistyczna historia obu regionów zaczęła się rozchodzić.
W miejscach, gdzie 20 wieków temu Grecy, Fenicjanie i Etruskowie zakładali osady, dziś gęstość zaludnienia jest o 100 proc. wyższa niż na nietkniętych przez nich pobliskich terenach. A poziom rozwoju mierzony zużyciem energii nawet o 200 proc. Wniosek ekonomistów jest jednoznaczny: procesy cywilizacyjne, które rozpoczęły się pięć czy nawet 10 wieków przed Chrystusem, mają znaczące skutki dziś
Rafał WośAutor jest zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Solidarność” oraz publicystą wydawanego przez NBP „Obserwatora Finansowego”