Mimo strat największy kryzys od ćwierćwiecza nie wymiótł polskich firm ze Wschodu. Nie spełniły się też czarne scenariusze dla gospodarki, którą miała pogrążyć wojna. W tym roku wzrost osiągnie 3,3 proc.
Wymiana handlowa Polski z Ukrainą
/
Dziennik Gazeta Prawna
Najpierw rewolucja w Kijowie. Później aneksja Krymu i wybuch wojny domowej w Donbasie. Wydawało się, że rynek ukraiński dla polskich firm jest stracony. Kryzys militarno-dyplomatyczny miał się też odbić na biznesie, który zarabia w Rosji. Widmo sankcji, strat liczonych w setkach miliardów dolarów, aresztowania kont, represji ze strony rosyjskiej skarbówki – takie scenariusze jeszcze kilka miesięcy temu były realne. Do tego pesymistyczne prognozy dla wzrostu w całej
UE i nawrót kryzysu. Wszystkie te wizje się nie sprawdziły. Na koniec roku wzrost w Polsce ma wynieść 3,3 proc., czego nie oczekiwali nawet najwięksi optymiści. Spadki w handlu ze Wschodem oczywiście są. Jednak w generalnym rozrachunku okazuje się, że jesteśmy impregnowani na największą zawieruchę ostatniego ćwierćwiecza.
Jaki jest zatem realny obraz strat wywołanych wojną na Ukrainie? Jak wynika z danych Ministerstwa Gospodarki, eksport do naszego wschodniego sąsiada przez pierwsze cztery miesiące roku spadł o jedną czwartą w stosunku do analogicznego okresu w 2013 r. W ten sposób eksporterzy zarobili na handlu z Ukrainą o 344 mln euro mniej niż w roku ubiegłym, bo wartość
sprzedaży z poziomu 1,31 mld euro spadła do miliarda. Porównując okres styczeń–kwiecień bieżącego i zeszłego roku, Kijów z naszego dziewiątego, eksportowego partnera stał się piętnastym. Jeśli wziąć pod uwagę cały 2013 r., to Ukraina była naszym ósmym rynkiem eksportowym.
– Sprzedaży na ukraińskim rynku w marcu była o 20 proc. mniejsza w porównaniu z ubiegłym rokiem. Dziś spadek wynosi 40 proc. – mówi Roman Przybylski, członek zarządu i dyrektor handlowy w Nowy Styl Group, jednego z największych producentów krzeseł i mebli biurowych w Europie.
Jeśli idzie o spadki w poszczególnych branżach, to resort
gospodarki dysponuje danymi porównawczymi tylko dla I kw. br. W porównaniu z tym okresem w ub.r. największy – o 60 proc.– spadek dotyczył koksu i półkoksu, które odpowiadają za 2,5 proc. eksportu do na Ukrainę. Obserwujemy też spadek sprzedaży olejów z ropy naftowej (o 15 proc.), które stanowią 7 proc. sprzedaży. O prawie jedną piątą spadł w porównaniu z analogicznym okresem w ub.r. eksport tamponów, podpasek i pieluch, o jedną dziesiątą mniej sprzedaliśmy kosmetyków i kremów. Dane te potwierdzają producenci, którzy tłumaczą to spadkiem popytu na ich produkty. – W pierwszej połowie roku nasze obroty na Wschodzie spadły o ponad 50 proc. – mówi Krzysztof Pałyska, właściciel firmy Bell, producenta cieni, pomadek, fluidów itd. W przypadku jego firmy eksport na Wschód stanowi 20 proc. obrotów, które w 2013 r. przekroczyły 80 mln zł.
Pomimo tych niepokojących informacji dyrektor generalny Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej Andrzej Drozd uspokaja: trudności, jakich doświadczają polskie
przedsiębiorstwa, są przejściowe. – Oczywiście firmy notują spadki sprzedaży, ale nie jestem zwolennikiem tezy, że w związku z tym należy się wycofywać i szukać intensywnie innych rynków. Moja rada brzmi: nie bać się nadmiernie i nie być nadmiernie zachowawczym – mówi dyrektor.
Za właściwą Drozd przyjmuje postawę dużych przedsiębiorstw, które dostosowują się do sytuacji i rewidują plany inwestycyjne, ale o ucieczce spod Kijowa nie myślą. Tak zrobił m.in. producent farb Śnieżka, który w odpowiedzi na zmniejszony popyt zmniejszył zatrudnienie w zakładach na Ukrainie o 70 osób. Obecnie firma ma tam 200 pracowników. Z kolei LPP, właściciel m.in. marki odzieżowej Reserved, zweryfikował swoje zamierzenia inwestycyjne na Wschodzie. Firma, która ma 224
sklepy w Rosji i 59 na Ukrainie, poinformowała, że obniża wartość nakładów na rozwój sieci do 390 mln zł z zakładanych wcześniej 450. Chwilowo z ekspansją u wschodniego sąsiada wstrzymał się także Redan, właściciel marki odzieżowej Top Secret, który pod koniec kwietnia miał na Ukrainie 41 placówek. Na wschodnim konflikcie ucierpiał też kontrolowany przez PKO BP Kredobank, który zamknął wszystkie swoje oddziały na Krymie.
Nie bez znaczenia z perspektywy polskich firm są też zawirowania wokół kursu ukraińskiej hrywny, która w I kw. straciła względem najważniejszych walut ok. 30 proc. wartości. Uderzyło to m.in. w Rovese, potentata na rynku płytek i ceramiki sanitarnej, którego spółki zależne zaciągnęły na Ukrainie kredyty denominowane w euro. Nie dla każdej firmy jednak osłabienie hrywny oznaczało straty. W przypadku Nowy Styl Group, który ze swoich fabryk na Ukrainie eksportuje do Rosji, osłabienie hrywny względem rubla pozwoliło na zrównoważenie spadków dochodu na ukraińskim rynku.
Kłopoty na Ukrainie dotykają też małych i średnich przedsiębiorstw z Polski zaangażowanych na tamtejszym rynku. Ich przedstawiciele sygnalizują, że nękają ich problemy z terminowymi płatnościami, a także zmniejszaniem przez tamtejszych kontrahentów w ostatniej chwili wielkości zamówień, które już czekają na nich w magazynie. Pomimo tego ogólne nastawienie jest takie, żeby przeczekać najgorsze. – Firmy wzięły po prostu głębszy oddech, bo sytuacja nie jest aż tak trudna, aby się z Ukrainy wycofywać – podsumowuje dyrektor Drozd.
Warto zauważyć, że przez te cztery miesiące dała się we znaki naszym przedsiębiorcom nie tylko Ukraina. W ciągu pierwszych czterech miesięcy ucierpiał eksport do grupy krajów należących do Wspólnoty Niepodległych Państw. Poważną pozycją po stronie spadków jest też Rosja, do której między styczniem a kwietniem br. sprzedaliśmy za 210 mln euro mniej, co oznacza spadek o wartości 8,2 proc. w stosunku do analogicznego okresu ub.r. W ten sposób polskie firmy sprzedały za ponad 0,5 mld euro mniej na dwóch kluczowych dla nas wschodnich rynkach. Łącznie sprzedaż do krajów WNP spadła o jedną dziesiątą – do 4,17 mld euro.
Wzrosła za to wartość eksportu do Armenii – o 45,9 proc. Sprzedaliśmy tam towary o wartości 10,7 mln euro. Podobnie jest w przypadku Mołdawii, gdzie wzrost o 44,4 proc. podciągnął naszą sprzedaż w tym kraju do poziomu 68,1 mln euro. Wartość eksportu podniosła się także w przypadku Azerbejdżanu i Tadżykistanu. Do obydwu krajów sprzedaliśmy towary o wartości większej niewiele ponad jedną czwartą względem analogicznego okresu ub.r.
Wschód nie zaważył jednak na wynikach całego eksportu. W stosunku do okresu styczeń–kwiecień ub.r. wzrósł przez pierwsze cztery miesiące tego roku o 6,6 proc.
ROZMOWA: Jacek Piechota prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej
Biznes na Wschodzie najgorsze ma za sobą. Idzie mała stabilizacja
W pierwszych czterech miesiącach tego roku polski eksport na Ukrainę był o jedną piątą mniejszy niż rok wcześniej, a eksport do Rosji spadł o 7 proc. Co jest przyczyną i czy to dużo?
Trzy przyczyny są najważniejsze. Po pierwsze była to ogólna destabilizacja i wynikająca z tego niepewność dotycząca ostatecznego układu władzy i kształtu legislacji oraz regulacji na Ukrainie. To po przeprowadzonych niedawno wyborach prezydenckich zaczyna się krystalizować i ten czynnik wydaje się mieć już mniejsze znaczenie. Druga przyczyna to sytuacja ukraińskich przedsiębiorców, a więc i obawy naszych o kondycję i możliwości płatnicze partnerów po tamtej stronie granicy. I trzecia, wydaje się, że najpoważniejsza obecnie przyczyna, to dewaluacja hrywny, która nastąpiła w ostatnim czasie. Właśnie z tego powodu atrakcyjność polskich towarów oraz oczywiście opłacalność eksportu polskich firm na Ukrainę znacznie się obniżyła.
Następuje pewna stabilizacja polityczna, choć oczywiście sygnały płynące ze wschodu Ukrainy są wciąż bardzo niepokojące. Ważnym czynnikiem są deklaracje państw zachodnich i porozumienia podpisane z instytucjami finansowymi. W efekcie w ślad za polityką, chociaż wolniej, podąża i ekonomia. Jest to zresztą zrozumiałe, bo łatwiej się składa deklaracje, niż potem sięga do kieszeni, a widać to także w postawie polskich polityków. W izbie obserwujemy wzrost zainteresowania rynkiem ukraińskim. Na razie nie w formie konkretnych umów czy kontraktów, ale już zlecania analiz czy badań warunków robienia biznesu w poszczególnych sektorach. Myślę, że perspektywy będą coraz lepsze.
Czy można się spodziewać poprawy sytuacji na rynku walutowym?
Obawiam się, że trzeba się pogodzić z tym, że kurs hrywny pozostanie na poziomie zbliżonym do obecnego jeszcze przez dłuższy czas. Będzie więc trudniej eksportować towary na Ukrainę niż jeszcze kilka miesięcy temu. Jednak proszę zwrócić uwagę, że ten rynek jest równie trudny dla eksporterów z innych unijnych krajów.
Czy odbudowa polskiego eksportu na Ukrainę rozpocznie się jeszcze w tym roku?
Wszelkie przewidywania są tu obarczone ogromnym błędem. Mam jednak nadzieję, że może to nastąpić jesienią, gdy sytuacja i perspektywy w wielu obszarach będą jaśniejsze niż teraz.
Które branże mogą się najszybciej odbić?
Dla Ukrainy ogromnym wyzwaniem, a dla nas szansą jest to, co będzie się działo w szeroko rozumianej energetyce i efektywności energetycznej. Kraj zmuszony do radykalnego zwiększenia efektywności energetycznej i oszczędzania energii będzie potrzebował nowych rozwiązań i technologii. Ten sektor w naszym eksporcie ma wielkie perspektywy. Szansą dla polskich eksporterów jest także ukraińskie rolnictwo, które również wymaga innowacyjnych rozwiązań. Perspektywy widziałbym też w dziedzinach związanych z gospodarką komunalną.