„Wprost” ma kolejne nagrania, w których pojawia się m.in. pan. Czy obawia się pan skutków politycznych tych rozmów?
Był deal między szefem NBP a ministrem Sienkiewiczem?
Ale pana prośba o dymisję nie musi mieć znaczenia. Ważne, że prosi o nią prezes NBP.
Ale czemu nie?
Ale przypuśćmy, że nadchodzi rok 2015, mamy złe scenariusze gospodarcze, rząd planuje nadwyżkowy deficyt i rękę podaje mu NBP. Taki wątek pojawia się w rozmowie. Mowa o pośrednim finansowaniu deficytu przez PKO BP czy BGK. Są jakieś bezpieczniki, które to uniemożliwią?
A są jakieś inne zabezpieczenia, np. unijne?
To dlaczego rozmawiał?
Ale kwestia dealu jest chyba tak naprawdę drugorzędna. Czy nie jest naganna sama intencja takiej umowy?
Czuje pan po tej rozmowie żal do ministra czy szefa NBP?
A dlaczego prezesowi NBP zależało na pana usunięciu?
Co zyskiwał na pana odejściu? Wzmacniałoby to jego pozycję?
Na jakich przepisach zależało NBP w projekcie ustawy? Gdzie był spór między wami?
Więc może z punktu widzenia prezesa rozmowa była wygodna. Obiecywał coś, co i tak musiałby wykonać, czyli interwencję banku centralnego w kryzysowej sytuacji w systemie finansowym, a w zamian dostawał pana głowę?
Prezes NBP nabija się z ministra?
Ujawnienie tych taśm to uderzenie w premiera? Sienkiewicz to jego minister, Belka to jego pomysł.
O ile pamiętam, to mógł być mój pomysł.