Coraz wyraźniej widać różnice w zwyczajach żywieniowych warstw społecznych. Decydują o tym budżet i moda.
Powiedz mi, co i jak jesz, a powiem ci kim jesteś – można stwierdzić na podstawie najnowszej analizy Głównego Urzędu Statystycznego o sytuacji gospodarstw domowych w 2013 r. w świetle ich budżetów. Oprócz tego, że systematycznie spada przeciętne miesięczne spożycie na osobę większości podstawowych artykułów żywnościowych, z roku na rok jest coraz większy rozdźwięk między zwyczajami żywieniowymi poszczególnych warstw społecznych.
Wraz ze wzrostem zamożności gospodarstw domowych rośnie poziom spożycia niektórych artykułów żywnościowych. Tam, gdzie dochody są najwyższe, przeciętnie miesięcznie na jedną osobę w porównaniu z rodzinami o najniższych dochodach zjada się więcej: mięsa wołowego – ponad 5-krotnie, 3-krotnie więcej masła, wypija 3-krotnie więcej wód mineralnych oraz źródlanych, 2,7-krotnie więcej soków owocowych, 2,3-krotnie więcej soków warzywnych i owocowo-warzywnych oraz spożywa 2,5-krotnie więcej jogurtów, owoców i ryb, a także ponad dwa razy więcej serów. W gospodarstwach domowych o najniższych dochodach na stołach królują pieczywo, ziemniaki, cukier oraz margaryny i inne tłuszcze roślinne.
– Tak jak są różnice między tym, ile pracujemy, jak odpoczywamy, jakie mamy wykształcenie i oszczędności wpływające na to, w której warstwie społecznej się znajdujemy, tak i to, co jemy, jest jednym z czynników opisujących strukturę społeczną. Z biegiem czasu te różnice są coraz wyraźniejsze – wyjaśnia prof. socjologii Urszula Jarecka. – Dziś jemy już całkiem inaczej niż w PRL. Spożycie na jedną osobę jest tak naprawdę coraz mniejsze, za to bardziej różnorodne i po prostu rozsądniejsze – dodaje ekspert.
Socjolog tłumaczy, że choć z danych statystycznych wynika, iż jemy coraz mniej (rzeczywiście GUS podaje, że rok do roku np. ryb zjedliśmy o 19 proc. mniej, a serów o 12,6 proc.), to tak naprawdę w dużej części odpowiada za to nie tyle pogarszająca się sytuacja finansowa gospodarstw domowych, co zmiana zwyczajów. Mniej jedzenia wyrzucamy: biedniejsi uczą się nim gospodarować, a bogatsi kupują go mniej, za to wybierają droższe. Dodatkowo nie kupujemy już jedzenia na zapas, obawiając się nagłych zmian cen czy braków w dostawach.
– Coraz częściej widać także u nas zjawisko, które w Stanach Zjednoczonych czy Europie Zachodniej jest już bardzo powszechne: zamożnych stać na lepsze, mniej przetworzone i zdrowsze jedzenie. Biedniejsi nie cierpią głodu, tylko odżywiają się tańszymi i niestety też mniej zdrowymi produktami; to w ich diecie przeważają tłuszcze i cukry – mówi prof. Leszek Czupryniak, prezes Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego. – I już widać też niestety zdrowotne problemy, jakie towarzyszą tej tendencji. Cukrzyca, miażdżyca, chorobliwa otyłość dotyka biedniejszych, a dzieci urodzone po 2000 r. niestety są poważnie zagrożone tym, że będą żyć krócej od swoich rodziców – dodaje Czupryniak i tłumaczy, że takie choćby wnioski płyną też z badania, które prowadzi w ramach Ogólnopolskiego Programu Profilaktyki Cukrzycy i Chorób Cywilizacyjnych „PoZdro!” wspólnie z Fundacją Medicover. Program ten na początku marca wystartował w Gdyni, gdzie przebadano prawie tysiąc dzieci z 22 szkół gimnazjalnych, a zagrożenia zdrowotne spowodowane złym odżywianiem wykryto u ponad 170 uczniów. W planach jest przebadanie pod tym względem ok. 30 tys. gimnazjalistów. – Wśród nastolatków dodatkowym problemem jest to, jak silnie są atakowane przez junk food, czyli niezdrowe, śmieciowe jedzenie – dodaje Czupryniak.
– To śmieciowe jedzenie w Polsce jeszcze nie jest tak tanie jak na Zachodzie, więc w ogromnej mierze trafia do młodzieży z bogatszych gospodarstw, ale – co ważne – wiele również biedniejszych gospodarstw, by bronić „prestiżowego” wizerunku dzieci, także kupuje im te tłuste, przesłodzone produkty – dodaje prof. Jarecka i tłumaczy, że tym samym wychowywane są przyszłe pokolenia biednych i otyłych Polaków.
Z drugiej strony klasa średnia i klasa wyższa także w ramach obrony swojego wizerunku je coraz więcej produktów z ich punktu widzenia prestiżowych. Tak jest właśnie choćby z wołowiną. – W danych dla całego naszego rynku tego jeszcze nie widać, bo to moda, która zaczęła się w ostatnich kilkunastu miesiącach, ale ewidentnie czujemy odbicie – przekonuje Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego. Jak wynika z danych Agencji Rynku Rolnego, w 2012 r. statystyczny Polak zjadł zaledwie 1,8 kg wołowiny, a to nawet 10 razy mniej niż jeszcze w latach 80. – Ale powoli zaczyna się to zmieniać i, co wynika też z naszych badań rynku, odpowiada za to klasa średnia – dodaje Wierzbicki.

Pożywieniem podnosimy prestiż społeczny

Co je polska klasa średnia?

To, co w jej mniemaniu jest prestiżowe. Jedzenie jest jednym z tych elementów naszej codzienności, który ma naprawdę duże znaczenie, w jakim miejscu na drabinie społecznej się znajdujemy. A że dla klasy średniej charakterystyczne jest to, iż ciągle aspiruje do tego, by się znaleźć wyżej, to będzie jadła takie produkty i w taki sposób, by ten swój wizerunek podnosić. Stąd choćby nagła moda na sushi czy na to, by przyjmować gości w domu i dla nich gotować.

Rzeczywiście wydatki na jedzenie aż tak dużo mówią o tym, kim w ramach struktury społecznej jesteśmy? A jak ktoś nie lubi sushi?

To oczywiście go nie zje, ale za to może jeść inne równie prestiżowe potrawy albo jeść w prestiżowych miejscach, czyli dla Polaków wciąż nie aż tak powszechnych restauracjach, albo może się żywić np. bardzo zdrowo, ekologicznie. Bo jak wynika z badania, które właśnie przeprowadzamy na temat stratyfikacji społecznej, wzory jedzenia mamy dziś w Polsce już bardzo wyraźne. Zawsze zresztą takie wzorce były, tylko w PRL nie bardzo można było z nich jako elementu aspiracyjnego korzystać, bo po prostu nie było dostępu do aż tak różnorodnych produktów.

A więc jakie są główne wzorce jedzenia w Polsce?

To nie tylko wzorce tego, co jemy, ale także ile czasu mamy na jedzenie, czy jest to tylko proces zaspokajania głodu, czy także sposób spędzania czasu. Różnice między warstwami bogatszymi i biedniejszymi robią się bardzo znaczące.
(Prof. Henryk Domański kierownik Zespołu Badania Struktury Społecznej i Zespołu Studiów nad Metodami i Technikami Badań Socjologicznych w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN)