Napięcia zewnętrzne i niepewność w związku z sytuacją na Ukrainie stanowią poważne ryzyko dla unijnej gospodarki. Tak wynika z prognoz przedstawionych dziś przez Komisję Europejską. Bruksela ocenia, że jeśli dalsze pogorszenie relacji z Rosją doprowadzi do dużych zakłóceń w dostawach ropy i gazu oraz ostrego wzrostu ich cen, będzie to mieć "znaczne negatywne skutki dla wielu krajów członkowskich".

Wiceprzewodniczący Komisji Sim Kallas, odpowiedzialny obecnie za kwestie gospodarcze i walutowe, powiedział, że najbardziej narażone są kraje, których gospodarki są mocno uzależnione od Rosji: państwa bałtyckie, Finlandia czy Cypr. Komisarz podkreślił jednocześnie, że konsekwencje kryzysu gazowego dotkliwie odczułaby także Rosja. "50,2 procent dochodów rządu centralnego pochodzi ze sprzedaży gazu i ropy, więc jeśli ktoś myśli o przerwaniu dostaw energii, musi liczyć się z poważnymi stratami finansowymi” - powiedział Kallas. "Z naszej strony cały czas uważnie obserwujemy to, co się dzieje, ale pewne jest to, że wojna to kosztowna sprawa" - dodał.

Komisarz, pytany na konferencji prasowej o to, czy - biorąc pod uwagę konflikt na Wschodzie - członkostwo w strefie euro jest gwarantem większej stabilności gospodarczej i czy w związku z tym zalecałby Polsce przyjęcie wspólnej waluty, odpowiedział, że - jego zdaniem - przyjęcie euro zawsze wiązało się z większą stabilnością w krajach Unii. Dodał, że obserwując sondaże w krajach, które ostatnio przyjęły wspólną walutę, można zauważyć, że także "opinia publiczna zgadza się z tym, że był to dobry krok".

Ostatnim krajem, który przyjął euro, była Łotwa - 1 stycznia tego roku. Wtedy zaledwie 25 procent Łotyszy popierało wstąpienie do eurolandu.

Z wiosennych prognoz gospodarczych Komisji Europejskiej wynika, że gospodarka Wspólnoty będzie się w tym roku rozwijała w tempie 1,6 procent PKB, a eurolandu - 1,2 procent PKB. Wzrost gospodarczy w Polsce wyniesie zaś 3,2 procent.