To na razie werdykt częściowy. Po wakacjach spodziewany jest jednak końcowy, w takim samym kształcie. Arbitrzy uznali, że w obowiązującym od 1996 r. kontrakcie jamalskim na dostawy gazu do Polski przez Gazprom została spełniona przesłanka dająca PGNiG prawo do wniosku o renegocjację cen. Z takiego zapisu polska spółka skorzystała na początku 2014 r., gdy uznała ceny za nierynkowe. Kompromisu nie było, więc w maju 2015 r. nasz koncern skierował sprawę do Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie, a w lutym 2016 r. złożył tam już formalny pozew.
– Trybunał uwzględnił kluczowe argumenty PGNiG wskazujące konieczność obniżenia ceny kontraktowej i odrzucił zarzuty formalne Gazpromu nakierowane na utrzymanie dotychczasowych, nierynkowych warunków cenowych w kontrakcie jamalskim. Z satysfakcją przyjmujemy to rozstrzygnięcie i oczekujemy obniżenia ceny do poziomu rynkowego w dalszym postępowaniu – powiedział prezes PGNiG Piotr Woźniak.
Spółka od miesięcy przekonywała, że jest pewna swoich racji i spodziewa się korzystnego rozstrzygnięcia. Nie jest tajemnicą, że Gazprom skorzysta z prawa odwołania od decyzji arbitrów. Tak zrobił w przypadku sporu z ukraińskim Naftohazem. Jednak według naszych rozmówców PGNiG może być spokojny, bo ich zdaniem ustalenie nowej ceny ma działać wstecz (od 2015 r.), a różnicę Rosjanie będą musieli zwrócić. PGNiG milczy w sprawie kwoty. Rynek mówi o kilkuset milionach złotych, może nawet o miliardzie.
– To sukces, ale dziś trudno ocenić, ile pieniędzy uda się odzyskać. Warto spojrzeć na to także z punktu widzenia postępowania antymonopolowego, które przeciwko Gazpromowi prowadzi Komisja Europejska. Arbitraż nie obejmował zaleceń KE, ale ustalenia zapewne były znane – mówi DGP Aleksandra Gawlikowska-Fyk, szefowa programu Międzynarodowe Stosunki Gospodarcze i Polityka Energetyczna w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.
UE zarzuca Rosjanom wykorzystywanie dominującej pozycji Gazpromu w Europie Środkowej do zawyżania cen surowca. Dotyczy to ośmiu krajów regionu, w tym Polski.
Podpisany w 1996 r. kontrakt jamalski przewiduje dostawę ok. 10 mld m sześc. gazu rocznie (zużywamy go ok. 16–17 mld). Zgodnie z narzuconą przez Gazprom klauzulą take-or-pay PGNiG musi odbierać co najmniej 8,7 mld m sześc. paliwa. Kontrakt obowiązuje do 2022 r.
Piotr Naimski, minister w kancelarii premiera i pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, niejednokrotnie podkreślał, że ma nadzieję, iż umowy nie trzeba będzie przedłużać znów na wiele lat. Do tego czasu ma zacząć działać Baltic Pipe – podmorski gazociąg, który połączy Polskę z Norwegią przez Danię. Gaz-System, który jest współodpowiedzialny za projekt, przedstawił niedawno rekomendowaną trasę przebiegu rury.
Baltic Pipe ma pozwolić sprowadzać do Polski gaz wydobywany w Norwegii. PGNiG ma tam udziały w 21 koncesjach. Już teraz kilkanaście procent importu to gaz skroplony (sprowadzany z Norwegii, ale też z Kataru i Stanów Zjednoczonych).
Obecne postępowanie przed arbitrażem to nie pierwszy taki spór polskiego i rosyjskiego koncernu gazowego. Gdy PGNiG w 2011 r. negocjował obniżkę cen, z podobnym wnioskiem wystąpiły do Gazpromu firmy m.in. z Włoch czy Bułgarii. Tamte ją otrzymały (zdaniem specjalistów ceny poszły w dół o 7–11 proc.), my nie. Dopiero gdy sprawa trafiła do arbitrażu, ceny spadły o kilkanaście procent (dokładnie o ile, nie wiadomo; PGNiG nigdy nie mówi, po ile kupuje gaz z Rosji), a pozew został wycofany.
Zdaniem naszych rozmówców sukces w arbitrażu wzmocni prezesa PGNiG Piotra Woźniaka. Pod koniec ubiegłego roku wróżono mu dymisję (pisał o tym „News week”) po aferze z nagrodami w EuroPolGazie, którego PGNiG jest współwłaścicielem. Ostatnio branżowi rozmówcy DGP twierdzili, że pozycja Woźniaka znów słabnie. Powód: działalność w latach 2011–2013, gdy był głównym geologiem kraju. – Zarzuca mu się, że pogrzebał łupki, dał też zielone światło zagranicznym firmom węglowym do zainteresowania się naszymi złożami – mówił jeden z naszych rozmówców.
Pytany o te sprawy wiceminister środowiska Mariusz Orion Jędrysek, który dziś jest głównym geologiem kraju, zdecydowanie się odcina od wszelkich spekulacji. Twierdzi, że żadnych decyzji poprzedników w zakresie koncesjonowania nie podważał.