- Nasz kraj ma ogromny potencjał, by zostać hubem technologicznym dla offshore dla całego basenu Morza Bałtyckiego i konkurować z zachodnimi gigantami energetyki wiatrowej - mówi Paweł Przybylski, prezes Siemens Gamesa Renewable Energy w Polsce
/>
Dlaczego Polska nie korzysta jeszcze z prądu z morskich farm wiatrowych na Bałtyku?
Jeszcze kilka lat temu nie było legislacji, nie było odpowiedniej liczby inwestorów. Trzeba też powiedzieć sobie uczciwie, że energia elektryczna z morskich farm wiatrowych była bardzo droga, kosztowała 150–200 euro za megawatogodzinę (MWh). To ceny z lat 2013–2014. Lądowa energetyka wiatrowa była konkurencyjna, a konwencjonalna jeszcze bardziej. Wprowadzenie systemów aukcyjnych i rozwój technologiczny łańcucha dostaw spowodowały, że obecnie ceny spadły o połowę. Oczywiście w zależności od lokalizacji. Mniejsze koszty, dające efekt skali, zwiększyły zainteresowanie inwestorów. Pojawiło się zainteresowanie instytucji finansowych do udziału w tych projektach i ich liczba zaczęła rosnąć.
Z elektrowni węglowych fundusze i banki się wycofują. Grają w zielone?
Pieniądze na rynku są dostępne. To naturalna alternatywa, jeśli ktoś chce dywersyfikować działalność i wycofuje się z finansowania energetyki konwencjonalnej.
Wiatraki i węgiel coś łączy…
Oczywiście. Tak naprawdę wiatraki mogą się przyczynić do tego, by węgiel był… nadal potrzebny. Morska energetyka wiatrowa jest przemysłem wysokonakładowym. Większość wydatków to stal i tworzywa. A do produkcji stali ciągle niezbędny jest węgiel koksowy. Farma wiatrowa o mocy 1 GW to ok. 100 konstrukcji. To naprawdę potężne ilości stali.
Wiatraków na morzu nie mamy, ale za to przemysł do ich tworzenia rozwija się całkiem nieźle.
To pewnego rodzaju paradoks, ale faktycznie tak jest. Częściowo Polska ma już technologię – jest tu ok. 100 podmiotów produkujących komponenty niezbędne do budowy morskich farm, ale dziś cała ich produkcja skierowana jest na eksport. Rozwój polskiego rynku byłby więc dla tych dostawców doskonałym impulsem do rozwoju, na pewno też przyciągnąłby nowe, które mogłyby dołączyć do wyścigu. Dziś Siemens Gamesa ocenia, że 50 proc. dostaw części do projektu morskich farm wiatrowych wytwarzane byłoby w Polsce. A ten udział, wraz z transferem wiedzy i technologii, mógłby jeszcze wzrosnąć.
To jeszcze raz – czemu my tego nie robimy?
To złożona kwestia. Cieszę się, że są już pierwsze oficjalne deklaracje administracji państwowej w tej sprawie. Po raz pierwszy offshore znalazł się w projekcie polityki energetycznej państwa do 2040 r. oraz w narodowym planie energii i klimatu, którego zarys trafił do Brukseli. Do 2030 r. planujemy zbudowanie 4,6 GW mocy na Bałtyku, a do 2040 r. 10,3 GW. To dobre deklaracje, liczymy na to, że zostaną powiązane z dobrą legislacją, która pomoże inwestorom i deweloperom przygotować i zbudować projekty, które stworzą nowe miejsca pracy w kraju dla inżynierów i specjalistów. Cieszymy się, że będziemy częścią tego skoku technologicznego.
Przy elektrowni atomowej słyszymy, że trzeba coś zrobić z paliwem. W fotowoltaice z panelami słonecznymi. A co z utylizacją wiatraków, gdy skończy się ich żywotność? W łopatach wiatraka jest włókno szklane.
Najnowsze modele wykorzystują już włókna węglowe. Temat ten nie jest nowy, dotyczy i wiatraków na lądzie, i na morzu, ale też innych źródeł energii. Dodajmy, że turbina wiatrowa w kilka miesięcy rekompensuje zapotrzebowanie na energię zużytą do jej wytworzenia. Przewagą jest paliwo – wiatr za darmo.
Jeżeli założymy, że ustawa dla morskich farm wiatrowych zostanie w tym roku wyjęta z zamrażarki, to nasz cel 21 proc. OZE do 2030 r. jest realny. Jaki będzie w tym udział farm bałtyckich?
Budując 4,6 GW mocy do 2030 r. zgodnie z planem, to na pewno kilka procent energii elektrycznej w Polsce powstawałoby z morskich farm wiatrowych. Dziś w UE 12 proc. energii elektrycznej według danych za 2018 r. zostało wyprodukowane przez lądowe farmy wiatrowe, a 2 proc. przez morskie. Jako przedstawiciel biznesu oceniam rynek na chłodno i widzę, że nasz kraj ma ogromny potencjał, by zostać hubem technologicznym dla off shore dla całego basenu Morza Bałtyckiego i konkurować z takimi zachodnimi gigantami energetyki wiatrowej jak Dania czy Wielka Brytania.