Niższe notowania walut krajów popularnych wśród polskich turystów nie mają znaczącego wpływu na ceny wycieczek. Wciąż jest drogo
Turecka lira w ciągu ostatniego roku straciła wobec euro aż 27,7 proc., a w ciągu ostatnich tygodni spadek kursu był gwałtowny. Nie pomagają działania banku centralnego Turcji, m.in. radykalna podwyżka stóp mająca zatrzymać odpływ zagranicznego kapitału. W ostatni piątek euro kosztowało 3,05 liry, o ponad 3 proc. więcej niż na początku stycznia.
Przy względnie stabilnym kursie złotego do euro turecka waluta traci również względem naszej. Przez rok potaniała o prawie 21 proc. Dla polskich turystów powinno to oznaczać spadek kosztów, ale znaczną część tej korzyści niestety pożera stosunkowo szybko rosnąca inflacja. W grudniu ceny towarów i usług były o 7,4 proc. wyższe niż przed rokiem.
W efekcie wycieczki do Turcji potaniały – ale nieznacznie. Za siedmiodniowy pobyt w Alanyi w czterogwiazdkowym hotelu gwiazdkowym ze śniadaniem i obiadokolacją płaci się obecnie ok. 1531 zł – o zaledwie 20 zł mniej niż w styczniu 2013 r.
– Wahania lokalnej waluty nie mają z reguły wpływu na ceny wczasów. Wynika to przede wszystkim z tego, że hotele kontraktowane są w euro lub dolarach i tak długo, jak te waluty są w miarę stabilne, to i ceny wyjazdów niewiele się zmienią – tłumaczy Bartłomiej Płoskonka menedżer ds. marketingu eSky.pl. I wymienia inne – poza Turcją – przykłady. Ceny podobnego pobytu w Tunezji spadły o ok. 30 zł – choć tunezyjski dinar przez ostatni rok stracił około 2 proc. wobec złotego. Wyjazdy do Rosji nie potaniały, choć rubel przez ostatnie 12 miesięcy stracił ok. 13 proc. – Za ośmiodniową wycieczkę do Petersburga trzeba dziś, tak jak rok temu, zapłacić 2,1 tys. zł – mówi Czesław Choroś, prezes biura Almatur Opole.
16-proc. osłabienie reala nie pomoże też miłośnikom piłki nożnej i Brazylii, gdzie w tym roku odbędzie się mundial. Ceny pozostały tam bez zmian, miejscowa turystyka nie ma bowiem powodu do stosowania obniżek. Obecnie zarabia na karnawale, a latem będzie zarabiać na piłkarskich mistrzostwach.
W Bułgarii też nie zaoszczędzimy. Tamtejsza waluta radzi sobie całkiem nieźle (umocniła się nawet do złotego o 1,4 proc. w ciągu roku), co mogłoby tłumaczyć stabilizację poziomu cen imprez turystycznych, ale, z drugiej strony, Bułgarzy mają duży problem z deflacją, czyli spadkiem cen. W grudniu zmalały one o 1,6 proc.
Niespodzianką w tym roku jest Grecja. Różnice w cenach wyjazdów do tego kraju w porównaniu z 2013 r. są największe. W tym przypadku jednak kurs waluty nie miał znaczenia, a o obniżce zdecydowało wynegocjowanie z tamtejszymi hotelarzami lepszych warunków. Było to możliwe dzięki temu, że w poprzednim sezonie biura podróży wysłały do Hellady rekordowo dużo turystów. – Za wycieczkę płaci się obecnie o kilkadziesiąt złotych mniej niż przed rokiem – dodaje Bartłomiej Płoskonka.
Przedstawiciele biur podróży twierdzą, że krótkotrwałe ruchy walut nie doprowadzą do korekty stawek za wyjazdy zagraniczne. – Negocjacje z kontrahentami w sprawie ofert na nadchodzące lato skończyły się w 2013 r. Ich renegocjacja nie wchodzi w grę. To zresztą działa w obie strony – o renegocjacji nie byłoby też mowy w sytuacji, gdyby ceny walut poszły w przeciwnym kierunku – zauważa Marek Andryszak, prezes TUI Poland.
Alternatywą dla drogich wycieczek u touroperatorów mogą być wyjazdy na własną rękę. Na popularności zyskuje Australia, gdzie lokalna waluta w ciągu roku straciła prawie 17 proc. w stosunku do złotego. Zainteresowanie tym kierunkiem wspiera rosnąca konkurencja na rynku lotniczym, głównie za sprawą Emirates, Air France KLM i Qatar Airways.
Eksperci widzą szanse na spadek cen wycieczek przynajmniej na niektórych kierunkach i szczególnie w ofercie last minute, jeżeli niskie ceny walut utrzymają się jeszcze przez kolejne miesiące. W przypadku Turcji jest to prawdopodobne. Kraj boryka się z dużym deficytem na rachunku bieżącym, co oznacza sporą podatność kursu na zawirowania na rynkach globalnych. A te mamy jak w banku, zwłaszcza w przypadku rynków wschodzących – do których zalicza się turecki – głównie dzięki amerykańskiej Rezerwie Federalnej i stopniowemu ograniczaniu przez nią dodruku dolarów.
Wszystko zależy oczywiście od popytu. Jak na razie jest on spory. – Sprzedaliśmy już ok. 30 proc. naszej oferty przygotowanej dla 220 tys. klientów na lato. To wynik o kilka procent lepszy od ubiegłorocznego – twierdzi Marek Andryszak. O dobrej sprzedaży świadczą też dane Polskiego Związku Organizatorów Turystyki. Czwarty tydzień tego roku zaowocował ponad 60-proc. wzrostem w sprzedaży wycieczek na lato. Tydzień wcześniej liczba klientów rezerwujących wczasy była o 50 proc. większa niż przed rokiem.
Na większe zmiany w cenach, zdaniem touroperatorów, trzeba poczekać do lata 2015 r. Wówczas, jak mówią, będą mieli podstawę do tego, by oczekiwać od kontrahentów atrakcyjnych stawek. Oczywiście przy założeniu, że ceny walut ciągle pozostaną na niższym poziomie.

Alternatywą będą wyjazdy na własną rękę, nawet do Australii