Nawet do 25 proc. żywności znajdującej się w obrocie pochodzi z szarej strefy – wynika z szacunków Polskiej Federacji Producentów Żywności. Mowa o produktach, które nie tylko podszywają się pod znane marki lub są wytwarzane z surowców innych niż wskazane na etykiecie, ale też są produkowane przez niezarejestrowane podmioty.
Nawet do 25 proc. żywności znajdującej się w obrocie pochodzi z szarej strefy – wynika z szacunków Polskiej Federacji Producentów Żywności. Mowa o produktach, które nie tylko podszywają się pod znane marki lub są wytwarzane z surowców innych niż wskazane na etykiecie, ale też są produkowane przez niezarejestrowane podmioty.
/>
To oznacza, że w zeszłym roku Polacy kupili zafałszowane produkty oraz pochodzące z niewiadomego źródła o wartości prawie 59 mld zł. Dwa lata temu rynek ten był wart nieco ponad 57 mld zł, a w momencie wejścia naszego kraju do UE – 40–44 mld zł.
– Podrabianie i fałszowanie żywności odbywa się na coraz większą skalę, bo nadal nie prowadzi się walki z szarą strefą. Na dziesięć wykrytych przypadków dziewięć spraw jest umarzanych przez prokuratury ze względu na niską szkodliwość czynu – zauważa Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.
Dowodem na to są poważne afery, do których doszło w ostatnich dwóch latach, a w których nie ukarano winnych.
Jak wynika z danych Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, najwięcej nieprawidłowości ujawnianych jest w branżach: mięsnej, rybnej, mleczarskiej, piekarniczej i cukierniczej. – Z fałszerzami walczy też branża alkoholowa. Wartość szarej strefy ocenia się na 18 mln litrów 100-proc. alkoholu, czyli na 15 proc. rynku mocnych alkoholi. Rocznie z tego powodu budżet traci 1,2 mld zł, a branża – 345 mln zł – wyjaśnia Leszek Wiwała, prezes Związku Pracodawców Polskiego Przemysłu Spirytusowego. W tym roku, jak dodaje, na skutek podwyżki akcyzy może wzrosnąć nawet dwukrotnie.
Problem narasta też w Unii, gdzie skalę fałszerstw szacuje się na niemal 20 proc. 14 stycznia Parlament Europejski wydał w tej sprawie rezolucję. Chce, by dokładnie oszacowana została skala oszustw i by zostały zwiększone kary dla dopuszczających się ich przedsiębiorców do tego stopnia, by równoważyły możliwe do uzyskania korzyści. Najwyższą karą miałby być zakaz prowadzenia działalności. Obecnie zgodnie z polskimi przepisami na przedsiębiorcę może zostać nałożona co najwyżej kara w wysokości do 10 proc. przychodu osiągniętego w poprzednim roku rozliczeniowym.
– Unijny parlament proponuje, by hurtownie i podmioty handlujące surowcem ponosiły odpowiedzialność na równi z producentami. To efekt badań, które przeprowadzono po aferze z koniną. Okazało się, że pośrednicy zniknęli z rynku, co nie było trudne, bo byli poza nadzorem – podkreśla Gantner.
Wśród propozycji PE jest też utworzenie zespołu ds. oszustw w branży spożywczej na terenie UE, włączenie w ściganie Europolu i przygotowanie sędziów, którzy byliby w stanie rozpatrywać sprawy dotyczące prawa żywnościowego. W rezolucji znalazł się też postulat, by handel detaliczny ponosił odpowiedzialność za kontrolowanie żywności pod względem zgodności z przepisami dotyczącymi znakowania.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama