Brytyjska gospodarka kończy stary rok i wkracza w nowy w dobrej kondycji. Część ekonomistów stawia na jej dalszy rozwój, ale inni opublikowali 2 dni temu studium zadłużenia Brytyjczyków. Wpływowy Instytut Badania Polityki Publicznej uważa, że brytyjskie odrodzenie zbudowane jest na długach obywateli.

Z końcem starego roku londyński "Financial Times" cytował Kevina Daly - głównego ekonomistę najbardziej wpływowego banku świata, Goldman Sachs. Daly nazywa to co się stało z brytyjską gospodarką "wskrzeszeniem Łazarza". PKB rośnie o 1,5 procent na kwartał, ruszył rynek nieruchomości, indeks giełdowy FTSE 250 (wym. futsi) wspiął się aż o 20% wyżej niż rok temu, bezrobocie spadło poniżej 7%.

Ale tymczasem Resolution Foundation, badająca poziom życia, bije na alarm. Jak oblicza, 2 lata temu 600 tysięcy brytyjskich rodzin wydawało ponad połowę swoich dochodów na spłatę kredytów. A ta liczba raptownie wzrośnie, kiedy Bank Anglii, jak zapowiada, zacznie podnosić stopę procentową.

Obecnie, już od niemal 5 lat, wynosi ona pół procent i jest najniższa w ponad 300-letniej historii Banku Anglii. Przy stopie 3-procentowej liczba katastrofalnie zadłużonych rodzin wyniesie milion 100 tysięcy, a przy 5-procentowej - 2 miliony. Inny instytut, Centre For Social Justice wylicza średni dług brytyjskiej rodziny - 54 tysiące funtów, czyli ponad ćwierć miliona złotych.