Październikowa nadwyżka w handlu zagranicznym wyniosła 53 mln euro. W poprzednim miesiącu było to 673 mln euro
Październikowa nadwyżka w handlu zagranicznym wyniosła 53 mln euro. W poprzednim miesiącu było to 673 mln euro
Kurczenie się nadwyżki to skutek mocnego hamowania dynamiki eksportu – w porównaniu ze stanem sprzed roku wzrósł on tylko o 0,2 proc. (we wrześniu wzrost wynosił 8,1 proc). Za to import zyskał 2,4 proc. i było tylko nieznacznie gorszy od wyniku wrześniowego (3,2 proc.).
– Można się było tego spodziewać. To w dużej części efekt mniejszej liczby dni roboczych. Widzieliśmy to już w danych o produkcji przemysłowej. Rzecz w tym, że import okazał się stosunkowo odporny na ten efekt. Co może sugerować odbicie popytu krajowego – ocenia Urszula Kryńska, ekonomistka Banku Millennium. Dodaje jednak, że jeden miesiąc to za mało, by mówić o odwróceniu trendu, ale stopniowo trzeba się oswajać z myślą, że znów import będzie wart więcej od eksportu. Do tej pory to była cecha charakterystyczna polskiej gospodarki: w czasach dobrej koniunktury, przy dużym popycie krajowym zapotrzebowanie na towary z zagranicy było tak duże, że w handlu zagranicznym był duży deficyt.
– W przyszłym roku saldo też pewnie się pogorszy, ale jest szansa, że nie będzie to wyraźne pogorszenie. Wiele wskazuje na to, że w obrotach towarowych nastąpiła zmiana strukturalna. Wcześniej nadwyżki się zdarzały. W tym roku mieliśmy je przez większość miesięcy – mówi Kryńska. Jej zdaniem polski eksport stal się w mniejszym stopniu importochłonny. – Mieliśmy duży eksport żywności i towarów nieprzetworzonych na rynki rozwijające się. A taki eksport faktycznie jest mało importochłonny – dodaje.
Jarosław Janecki, ekonomista Societe Generale, uważa jednak, że przyspieszenie w gospodarce związane z odbudową popytu w kraju powinno generować deficyt w handlu zagranicznym. I to on będzie jedną z przyczyn pogarszania się wyniku całego rachunku obrotów bieżących. Ten wynik to miara stabilności zewnętrznej: pokazuje, ile dany kraj musi pozyskać kapitału z zewnątrz, żeby zbilansować m.in. deficyt handlowy czy dziurę w dochodach kapitałowych (która może wynikać np. z wypłat dywidend przez polskie spółki córki zagranicznym spółkom matkom). Im deficyt rachunku mniejszy, tym lepiej – bo oznacza mniejsze zapotrzebowanie na zagraniczny kapitał, co stabilizuje kurs lokalnej waluty.
– Przyszły rok będzie okresem zwiększania się deficytu na rachunku bieżącym – ocenia Janecki. Podobnie uważa Rafał Benecki, ekonomista Banku ING. Jego zdaniem deficyt na rachunku może wzrosnąć do 2,5 proc. PKB (obecnie szacowany jest na ok. 2 proc. PKB). Ekonomista podkreśla jednak, że nadal to dobry wynik. Jego zdaniem sprawa ujemnego salda obrotów handlowych też wcale nie jest jeszcze przesądzona. – Liczba zamówień eksportowych jest na tyle duża, że jeszcze przez jakiś czas nadwyżka się utrzyma, choć nie będzie już taka duża jak w poprzednich miesiącach. W przyszłym roku będzie też przyspieszać gospodarka niemiecka, co dobrze wróży eksportowi – uważa ekspert.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama