Agencje toczą ostrą walkę o zamówienia instytucji publicznych. Główny oręż to cena. Wygrywa ten, kto jest w stanie zaoferować jak najniższą stawkę. Skutek: pracownicy zarabiają coraz mniej, przedstawiciele branży mówią, że nawet ochroniarz z licencją może dostać ledwie 7,5–8 zł netto za godzinę. Najmniejsze firmy nie są w stanie wytrzymywać konkurencji. Rynek ochrony czeka konsolidacja.
Agencje toczą ostrą walkę o zamówienia instytucji publicznych. Główny oręż to cena. Wygrywa ten, kto jest w stanie zaoferować jak najniższą stawkę. Skutek: pracownicy zarabiają coraz mniej, przedstawiciele branży mówią, że nawet ochroniarz z licencją może dostać ledwie 7,5–8 zł netto za godzinę. Najmniejsze firmy nie są w stanie wytrzymywać konkurencji. Rynek ochrony czeka konsolidacja.
/>
Szczególnie zażarta walka toczy się o zamówienia instytucji publicznych. To musi się skończyć przetasowaniami na rynku – uważają przedstawiciele branży. Na razie przetargi wygrywają ci, którzy oferują stawki rzędu 4 zł za godzinę
Z danych zebranych przez Polską Izbę Ochrony wynika, że tegoroczne przetargi wygrywały oferty, w których ceny usług były o 20 proc. niższe niż średnie stawki pozostałych oferentów.
– Tak źle jeszcze nie było. Po rynku krążą informacje o rozstrzygniętych zamówieniach publicznych, w których stawka to niewiele ponad 4 zł, a pracownikowi z licencją oferuje się 2,40 zł za godzinę. Trudno to nawet komentować – mówi Dorota Godlewska, współwłaścicielka firmy Dosa.
– Widziałem przetargi, w których zwycięzca brał za godzinę 3,9 zł netto. Ile z tego może zarobić pracownik? – pyta Beniamin Krasicki, prezes M2.CS. I dodaje, że opłacalna stawka netto za godzinę to minimum 12–14 zł w przypadku ochrony obiektów, gdzie zapewnienie bezpieczeństwa jest szczególnie istotne (np. jednostek wojskowych, prokuratur, lotnisk), i co najmniej 10 zł za ochronę mniej „wrażliwych” urzędów, jak oddziały ZUS, urzędy skarbowe czy samorządowe. Szef M2.CS mówi, że to w tej drugiej grupie konkurencja jest najostrzejsza.
– Gdy zamawiającym jest jakiś urząd, między oferentami jest już walka na noże. Pojawiają się ceny bardzo niskie, bo zamawiający nie podnosi zbyt wysoko poprzeczki w kryteriach jakościowych – ocenia.
Sławomir Wagner, prezes PIO, uważa, że wojnę cenową napędza sama konstrukcja przetargów publicznych: jedynym liczącym się kryterium jest cena. – W specyfikacji co prawda wymienia się wiele wymogów, jakie musi spełniać oferent, ale to za niską cenę dostaje się najwięcej punktów – mówi Wagner.
Nasi rozmówcy zgodnie podkreślają, że urzędników najczęściej nie interesuje sposób, w jaki oferent doszedł do skalkulowania tak niskiej ceny.
– Pojawiło się ostatnio kilka sposobów. Na przykład niektóre firmy uruchamiają spółki córki z przeznaczeniem do ochrony jednego obiektu. One są na tyle małe i mają tak niskie obroty, że nie podlegają obowiązkowi płacenia VAT. Z automatu są tańsze o 23 proc. od dużych konkurentów Do tego dołóżmy jeszcze zakłady pracy chronionej. Jesteśmy chyba już jednym z nielicznych krajów, gdzie przedsiębiorcy finansują własną konkurencję – mówi Dorota Godlewska.
Chodzi o składki na Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Płacą je wszyscy ci, którzy nie zatrudniają niepełnosprawnych. To z pieniędzy PFRON są dofinansowywane wynagrodzenia osób niepełnosprawnych zatrudnianych przez ZPChR-y, wśród których niemało jest agencji ochrony. Oprócz niższych kosztów płac firmy o tym statusie mają jeszcze jedną przewagę: mogą oferować swoim kontrahentom ulgi w składkach na PFRON.
Bezpośrednimi skutkami wojny cenowej są według naszych rozmówców coraz niższe płace pracowników i pogarszające się warunki zatrudnienia. Drugi skutek: mniejsze podmioty nie są w stanie sprostać konkurencji. A to oznacza przetasowania na rynku. Branża – chodź nadal rozdrobniona – stopniowo się konsoliduje. Przykład to giełdowa grupa Impel. To dzięki konsolidacji nowo zakupionych spółek (spółki Grupy Gwarant oraz zakup polskiego oddziału Brink’s C.L. Polska) grupa ma po trzech kwartałach przychody ze sprzedaży usług ochrony klientom zewnętrznym na poziomie 358,9 mln zł – o 7 proc. większe niż przed rokiem. Równocześnie w raporcie możemy przeczytać o ciągłej ostrej walce konkurencyjnej w tym segmencie i wycofaniu się Impelu z części niskomarżowych kontraktów, głównie na obsługę jednostek wojskowych.
Inny przykład konsolidacji to połączenie polskiego City Security z czeskim M2C – i powstanie firmy M2.CS. Niewykluczone, że na sprzedaż trafi też jedna z największych polskich agencji ochrony, czyli Konsalnet. Jego właściciel Value4Capital Eastern Europe sygnalizował to już kilkukrotnie.
– Dużego pola manewru do dalszego zmniejszania marż już nie ma. Duże podmioty sobie jakoś poradzą. Firmy mniejsze na 3-proc. marży nie przetrwają zbyt długo – mówi Sławomir Wagner.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama