W czasach gdy EBC chce po raz kolejny zasilić banki strefy euro setkami miliardów euro darmowych kredytów, gdy Fed i Bank Anglii drukują pieniądze jak oszalałe, niektóre miasta zaczęły tworzyć własne lokalne waluty, aby portfele ich obywateli nie zostały doprowadzone do ruiny.
W czasach gdy EBC chce po raz kolejny zasilić banki strefy euro setkami miliardów euro darmowych kredytów, gdy Fed i Bank Anglii drukują pieniądze jak oszalałe, niektóre miasta zaczęły tworzyć własne lokalne waluty, aby portfele ich obywateli nie zostały doprowadzone do ruiny.
Taki system od roku działa w brytyjskim mieście Bristol, w USA jest kilkadziesiąt lokalnych społeczności, które stworzyły swoje własne waluty, nawet kilka miast węgierskich położonych nad Balatonem pracuje nad jej stworzeniem. W Polsce pojawiła się i nabiera tempa inicjatywa stworzenia w Kielcach „polskiego dobrego”.
Przykład bristolski zasługuje na szczególną uwagę, bo chociaż funkcjonuje dopiero od roku, jest uznawany za sukces. Płatności w funcie bristolskim są możliwe w bardzo wielu punktach, waluta funkcjonuje w postaci papierowej i elektronicznej – na telefonach komórkowych. Projekt został powołany do życia przez lokalnych przedsiębiorców i lokalną kasę kredytową (bristolska wersja SKOK), został też zaakceptowany przez radę miasta. W uzasadnieniu do projektu napisano, że jeden funt wydawany u lokalnego przedsiębiorcy jest wart dla lokalnej gospodarki 1,8 funta, a gdy jest wydany w wielkiej sieci hipermarketów, to jego wartość dla miasta spada tylko do 12 pensów. Ponadto wprowadzenie waluty jest odpowiedzią na brutalną globalizację, która często niszczy nie tylko lokalne gospodarki, lecz także więzi międzyludzkie. Dlatego własna waluta wspiera miasto, bo zwiększa szansę, że pieniądz będzie krążył w społeczności, a nie wycieknie do banków w innych miastach. Jednocześnie wspiera więzi i okoliczne biznesy, chroniąc je przed brutalną konkurencją cenową ze strony globalnych korporacji. Burmistrz miasta ma nadzieję, że mieszkańcy będą więcej kupować w miejscowych sklepikach, a mniej w wielkich sieciach handlowych, które drenują lokalne gospodarki z pieniędzy.
Uruchomienie rachunku w funtach bristolskich jest bardzo proste. Wystarczy go założyć przez internet lub odwiedzić lokalny SKOK, zrobić przelew w zwykłych funtach i już można wypłacać bristolską gotówkę, po kursie jeden do jednego. Można również płacić elektronicznie w funtach bristolskich, korzystając z opracowanej aplikacji lub SMS-ami. Każdy może używać funtów bristolskich, ale punktami sprzedaży w ramach tego systemu mogą być tylko lokalni przedsiębiorcy. Rada miasta zgodziła się, że część wynagrodzeń 17 tys. pracowników miasta może być wypłacana w tej walucie, że lokalne firmy mogą w niej płacić podatki oraz że część zapłaty za wykonane na rzecz miasta usługi lub dostarczone produkty może być w lokalnej walucie. Opłaty w systemie są bardzo proste, klienci bezpośrednio nic nie płacą, ale są opłaty dla lokalnych przedsiębiorców. Jest 3 proc. prowizji za wymianę przez nich funtów bristolskich z powrotem na brytyjskie oraz opłata za transakcję elektroniczną podobna do tej, jak w przypadku karty kredytowej. Innych opłat nie ma. Te 3 proc. to taka mała kara za to, że ktoś chce zabrać pieniądze z lokalnego obiegu i przekazać poza Bristol. Burmistrz zapowiedział, że będą przekonywali okolicznych dostawców do firm, które już są w systemie bristolskiego funta. Chodzi o to, by za dostawy płacić lokalną walutą i żeby ta nie opuszczała miasta. Dodatkowo klienci kupujący za funty bristolskie u lokalnych sprzedawców mają specjalne promocje i upusty, które są nieosiągalne za normalne funty.
Ten bardzo prosty model dzięki nowoczesnym technologiom jest pozbawiony typowych kosztów systemu wielowalutowego, za to pozwala na zwiększenie ochrony lokalnego rynku przed konkurencją. Dodatkowo oferuje możliwości prowadzenia niezależnej polityki gospodarczej w mieście. Na przykład w czasach ciężkiego kryzysu, gdy oprocentowanie lokat w funtach wynosi zero, oprocentowanie depozytów w lokalnej walucie może zostać zwiększone, ludzie zamienią funty brytyjskie na bristolskie i będą więcej kupowali lokalnie, co ograniczy czas recesji w mieście. A nawet ludzie spoza Bristolu mogą zakładać tam konta, żeby więcej zarobić na odsetkach, a wydając je na miejscu, poprawią koniunkturę. Czyli miasto ze swoją lokalną walutą może „ukraść” część wzrostu gospodarczego miastom sąsiednim, które nie mają takiego systemu. A jednocześnie staje się mniej narażone na ekscesy banksterów, bo na wypadek turbulencji w globalnym systemie finansowym ten lokalny może dalej dobrze działać. Z tych powodów można oczekiwać, że lokalne waluty będą powstawać jak grzyby po deszczu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama