Wielki handel stawia na własną logistykę i współpracę z producentami, a małych sklepów ubywa. Hurtowniom spadają marże, część znika z rynku. Najpewniejszym kierunkiem rozwoju staje się specjalizacja.
Hurtownie na polskim rynku
/
Dziennik Gazeta Prawna
W ciągu ostatnich trzech lat zarejestrowano w kraju 8 tys. hurtowni spożywczych. W tym samym czasie zniknęło ich 8158. Oznacza to, że rynek zmalał o 2 proc. i dziś działalność w tym segmencie prowadzi ok. 35 tys. podmiotów – wynika z raportu przygotowanego dla DGP przez Bisnode D&B Polska. Najwięcej ubyło niewyspecjalizowanych hurtowni artykułów żywnościowych – 533, z czego 98 w tym roku. Po ok. 100 zmalała też liczba hurtowni z rybami czy z wyrobami tytoniowymi. Zmiany na rynku detalicznym nie oszczędziły też placówek specjalizujących się w
sprzedaży mięsa i wędlin. Tych na przestrzeni ostatnich trzech lat ubyło w sumie 30. Na rynku coraz trudniej działać jest też agentom zajmującym się hurtową sprzedażą żywności. Tych tylko w tym roku zniknęło już 127.
– Tak się dzieje, bo kurczy się rynek małych sklepów, będących głównymi odbiorcami
towarów z hurtowni – wyjaśnia Kamil Szlaga, analityk DM Banku BPS. W 2010 r., według danych Bisnode D&B Polska, funkcjonowało w kraju 115,6 tys. marketów ogólnospożywczych, owocowo-warzywnych, mięsnych czy rybnych. W tym roku jest ich tylko 102 tys. – To zaostrza walkę hurtowników o odbiorców, co odbija się na marżach. Dziś oscylują one w okolicy 3 proc. – tłumaczy Kamil Szlaga. Oznacza to, że są o połowę niższe niż 3–4 lata temu.
Do tego konsumpcja jest relatywnie niższa. To ma przełożenie na wyniki finansowe
firm. Przykładowo Eurocash w I półroczu miał 8 mld zł przychodu, wobec 7,96 mld zł rok temu. Zysk z działalności operacyjnej grupy zmalał w tym czasie ze 188 mln zł do 105 mln zł.
Coraz mniejsza liczba małych sklepów to nie największy problem hurtowni. Tracą też odbiorców po stronie dużych sieci, które stawiają na własną logistykę. Przykładem jest Żabka Polska, która otworzyła w tym roku trzecie centrum logistyczne w Nadarzynie, a w planach ma kolejne dwa. O dwa nowe centra wzbogaciła się też Biedronka, która ma ich już 13. Na własną logistykę postawiła w tym roku Stokrotka. Efektem jest wybudowanie centrum dystrybucyjnego w Teresinie oraz ośmiu magazynów regionalnych.
– Dało nam to
niezależność i samodzielność. Dzięki temu mamy też większy wpływ na ceny – podkreśla Krzysztof Trojanowski, członek zarządu, dyrektor operacyjny w spółce Stokrotka.
Ale nie tylko optymalizacja kosztów skłania sieci do stawiania na własną logistykę.
– Daje to nam też większą kontrolę nad bezpieczeństwem oferowanej żywności, bo mamy nadzór nad jakością przechowywania i transportu – tłumaczy Jacek Spychała, rzecznik Żabki Polska. Sieci intensywniej inwestują we własne powierzchnie magazynowe i logistykę, odkąd zdecydowały się wejść w
sprzedaż online. To wręcz priorytet dla wielu takich jak Tesco, Auchan, E.Leclerc czy Piotr i Paweł.
Według badań CBRE w Europie Środkowo-Wschodniej, w tym w Polsce, spodziewany jest w najbliższych dwóch latach największy wzrost popytu na powierzchnie magazynowe ze strony firm. To nie jest dobra wiadomość dla hurtowników, którym znów ubędzie odbiorców.
Nie wszyscy są jednak skazani na porażkę. Specjalizacja – to słowo klucz. Rośnie liczba hurtowni z alkoholami czy mlekiem i nabiałem. Pierwszych w ostatnich trzech latach przybyło 127, a drugich 121. Jest na nie zapotrzebowanie, bo zwiększa się też liczba sklepów z tego rodzaju asortymentem. Od 2010 r. liczba punktów handlowych sprzedających wyroby monopolowe wzrosła z 3,86 tys. do 4,16 tys.
Najtrudniejsza sytuacja czeka jednak hurtowników wyrobów tytoniowych. British American Tobacco (BAT) chce ich wyeliminować z procesu dostaw towarów do sklepu. Hurtownie już szacują, że przyniesie to likwidację ponad 20 proc. miejsc pracy w tym segmencie. Obecnie pracuje w nim ponad 10 tys. osób.
Duży popyt na magazyny
Spowolnienie gospodarcze nie odbiło się w Polsce na popycie na powierzchnie magazynowe. W I połowie tego roku wynajęto w Polsce 778 tys. mkw., czyli o 38 proc. więcej niż rok temu. Głównym najemcą, poza operatorami logistycznymi i motoryzacją, były sieci sklepów, których udział w wynajętej powierzchni wyniósł 15 proc.
Z analiz Jones Lang LaSalle wynika, że duży popyt na magazyny utrzyma się też w kolejnych miesiącach, co oznacza, że na rynku mogą się pojawić niedobory powierzchni. Dotyczy to jednak głównie dużych, nowoczesnych magazynów. Już teraz pozyskanie więcej niż 10 tys. mkw. jest trudne, chociaż jednocześnie właściciele nie mogą znaleźć najemców na ok. 772 tys. mkw., czyli ponad 10 proc. łącznej powierzchni magazynowej.
Jednocześnie spada liczba nowych inwestycji, bo te powstają prawie wyłącznie na zamówienie przyszłych najemców. Taka sytuacja może się przełożyć na wzrost stawek czynszów. Za powierzchnie w okolicy Warszawy trzeba obecnie zapłacić 2,1–2,8 euro za mkw. miesięcznie, w Trójmieście – 2,8–3,3 euro za mkw., a w Krakowie 3,3–4 euro za mkw.