Zdaniem ekonomistów ukryty dług publiczny Polski sięga już 193 proc. PKB. Jeśli dodatkowo doliczymy do niego 57 proc. długu jawnego, sytuacja naszych finansów jest podbramkowa. Wczoraj kolejnego gola rządowi strzelił Leszek Balcerowicz, były minister finansów i prezes NBP, ponownie uruchamiając w centrum Warszawy zegar zadłużenia publicznego. Na każdego Polaka statystycznie przypada ponad 100 tys. zł długu. Polskiej gospodarce grozi trwałe, niebezpieczne spowolnienie. Zapobiegną mu jedynie reformy, których rząd na razie unika jak ogni.
– Według naszych szacunków niejawny dług publiczny, czyli ustawowe zobowiązania państwa do przyszłych wydatków, sięga 3,1 bln zł, co w przeliczeniu na mieszkańca daje ponad 83 tys. zł – wyliczył Leszek Balcerowicz, założyciel FOR.
Od 30 września FOR na liczniku długu widniejącym w Centrum Warszawy informuje o wysokości jednego i drugiego zadłużenia. Dług jawny sięga 57 proc. PKB.
Największą część ukrytego zadłużenia stanowią zobowiązania ZUS wobec emerytów. W ocenie FOR proponowane wywłaszczenie OFE z obligacji skarbowych, a faktycznie obywateli, którzy mają w OFE oszczędności emerytalne, spowodowałoby przejściowy spadek jawnego długu publicznego i jednocześnie trwały wzrost ukrytego długu publicznego. – Uzyskane środki umożliwią rządowi odłożenie w czasie koniecznych reform finansów publicznych i mogą posłużyć sfinansowaniu wyższych wydatków budżetu – przekonuje Balcerowicz. – W efekcie wzrostowi długu ukrytego nie będzie towarzyszył proporcjonalny spadek długu jawnego – dodaje.
Profesor Dariusz Filar, były członek RPP, za pilne uznaje konieczność uporządkowania funduszów świadczeń społecznych, jakimi administrują ZUS i KRUS, oraz likwidację przywilejów emerytalnych. – Należy też skuteczniej kierować świadczenia, bo dziś wiele z nich zniechęca ludzi do podjęcia pracy – wyjaśnia. Zadniem Filara gra, jaką rząd toczy z długiem, nie wspiera naszych finansów. – Ma na celu tylko ukrycie pewnych zobowiązań – ocenia. Chodzi m.in. o chowanie niektórych z nich w funduszu drogowym czy poprawę księgowego wyniku budżetu poprzez skłanianie ZUS do pożyczania zamiast korzystania z dotacji.
Ekonomiści skupieni w FOR są przekonani, że polskiej gospodarce grozi trwałe spowolnienie. Przez co najmniej 20 najbliższych lat liczba osób w wieku produkcyjnym będzie spadać, zwalnia tempo wzrostu produktywności, a stopa inwestycji od lat już należy do najniższych w regionie. Te negatywne trendy można częściowo odwrócić, wymaga to jednak reform. Istnieje zaś ryzyko, że dzięki pozornej poprawie stanu finansów publicznych po wywłaszczeniu OFE z obligacji skarbowych tych reform nie będzie.