Drugi kwartał z rzędu spadały przychody firm niefinansowych – wynika z raportu Głównego Urzędu Statystycznego za I kw. 2013 r.
Co gorsze, dynamika tempa tego spadku przybrała na sile. O ile w IV kw. ubiegłego roku wpływy z działalności zmalały o 2,9 proc. w skali roku, to w pierwszych trzech miesiącach 2013 r. było to już 4 proc. Największe polskie firmy (GUS zbadał ponad 16,5 tys. przedsiębiorstw zatrudniających 50 osób i więcej) uzyskały 551,4 mld zł, rok wcześniej było to 574,2 mld zł.
Wyraźnie pogorszył się wynik netto. To różnica między zyskiem netto osiągniętym przez grupę rentownych przedsiębiorstw i strat netto, które poniosły nierentowne firmy. Wynik netto wyniósł 17,6 mld zł – o ponad 25 proc. mniej niż przed rokiem.
– Te dane to odzwierciedlenie dekoniunktury, jaką mieliśmy w I kw., widocznej choćby w słabym odczycie wzrostu PKB o 0,4 proc. – mówi Urszula Kryńska, ekonomistka Banku Millennium. Uważa, że gorsze wyniki firm to pokłosie pogorszenia popytu krajowego. – W tej chwili nie mamy motoru, który ciągnąłby gospodarkę. Zwykle gdy za granicą działo się źle i tracił eksport, przedsiębiorcy mogli liczyć na rynek wewnętrzny. Tymczasem konsumpcja prywatna spadła już w IV kw. ubiegłego roku. Firmy nie mają komu sprzedawać – mówi Kryńska.
Przedsiębiorcy próbują sobie radzić, szukając nowych zagranicznych rynków – co też widać w danych GUS. Sprzedaż na eksport w I kw. wzrosła w porównaniu do tej sprzed roku o 7,6 proc. Jej udział w przychodach firm zwiększył się z 21,7 do 24 proc. Choć odsetek firm-eksporterów, które zanotowały zysk netto, zmalał do 68,1 proc. z 70,2 proc. .
– To, że eksporterzy radzą sobie lepiej niż ogół przedsiębiorstw, nie dziwi. Eksport to zwykle kolejny etap rozwoju. Firma jest już zrestrukturyzowana, lepiej zarządzana, łatwiej przystosowuje się do zmian – tłumaczy Kryńska.
Rafał Sadoch, ekonomista Invest-Banku uważa, że to sytuacja na zagranicznych rynkach będzie decydować w kolejnych kwartałach o tym, jak polskie firmy wyjdą z kryzysu. – Wyniki nie powinny się już pogarszać, raczej się ustabilizują na niskich poziomach. To, czy przedsiębiorcy zaczną wychodzić z dołka, zależeć będzie od koniunktury w Niemczech i całej strefie euro. Ostatnie dane – np. majowy PMI – nie dają jednoznacznej odpowiedzi. Wygląda na to, że gospodarka europejska zaczyna się stabilizować – ocenia.
Według czwartkowych danych majowy indeks PMI pokazujący koniunkturę w przemyśle w Niemczech wzrósl do 49 pkt. Analitycy spodziewali się 48,5 pkt. W strefie euro wskaźnik wyniósł 47,8 pkt – eksperci spodziewali sięe 47 pkt. – Światełko w tunelu już mamy, z danych o produkcji w kwietniu wynika, że wzrosła w branżach eksportowych, jak produkcja samochodów czy mebli. Jest szansa, że silnik eksportowy gospodarki zaskoczy – dodaje Rafał Sadoch.