Rada jest w trudnej sytuacji, bo działa pod presją coraz gorszych danych z gospodarki: bardzo niskiej inflacji (1 proc. w marcu), słabej dynamiki sprzedaży detalicznej (0,1 proc.), która wskazuje na złą kondycję konsumpcji, oraz spadku produkcji (o 2,9 proc.), co sugeruje, że problemy z popytem przekładają się na niską aktywność firm. Informacje ze strefy euro też nie nastrajają optymistycznie i każą wątpić w scenariusz odbicia gospodarczego w drugiej połowie roku. Przykład to spadek indeksu PMI w Niemczech, który znów wskazuje na pogorszenie koniunktury w tamtejszym przemyśle.
RPP musi też być odporna na rosnące oczekiwania inwestorów na obniżki stóp. Widać je choćby w notowaniach kontraktów FRA. To instrument pochodny – rodzaj zakładu, w którym strony transakcji obstawiają, ile wyniosą stopy za jakiś czas. Według stawek tych kontraktów trzymiesięczny WIBOR za pół roku powinien wynosić ok. 2,5 proc., czyli o 60 pkt bazowych poniżej obecnego poziomu. Rynek obstawia spadek stóp, licząc, że RPP nie pozostanie obojętna na to, co robią inne banki centralne, np. Bank Japonii, który podjął decyzję o drukowaniu jena w bezprecedensowej skali, czy też Europejski Bank Centralny.
Ekonomiści są zgodni: rada zachowa zimną krew, a oczekiwania rynku są nadmierne. Działania innych banków centralnych to czynnik, który RPP pewnie weźmie pod uwagę – ale zdaniem analityków nie przesądzi on o majowej decyzji. Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK, mówi, że rada poczeka z rozstrzygnięciami do kolejnych kluczowych danych z Polski – choćby o wzroście gospodarczym w I kw. Informacje na ten temat GUS poda pod koniec miesiąca. Wtedy kolejna obniżka mogłaby nastąpić już w czerwcu.
– Choć po wypowiedziach niektórych członków rady, którzy nie uchodzą za zwolenników obniżek, można wnosić, że prawdopodobieństwo przynajmniej jednej obniżki wzrosło, to trudno sądzić, by nastąpiła ona już pojutrze. Rada zechce mieć więcej danych, by móc lepiej ocenić perspektywy wzrostu gospodarczego i inflacji – twierdzi Piotr Bielski.
Mateusz Sutowicz, analityk Banku Millennium, uważa, że RPP wstrzyma się z decyzjami do lipca. Będzie wtedy dysponowała nowa projekcją inflacyjną Instytutu Ekonomicznego NBP. Jeśli prognoza pokaże dalszy spadek inflacji, droga do kolejnych cięć stanie otworem.
Jak głębokich? Góra o 50 pkt bazowych. W RPP jest silny opór przed głęboką redukcją stóp, na co – po ostatnim posiedzeniu – zwracał uwagę prezes NBP Marek Belka. Powiedział wtedy, że RPP nie chce ultraniskich stóp procentowych. Dziś stopa referencyjna banku centralnego to 3,25 proc. I mało prawdopodobne jest, by zeszła do 2,5 proc., jak wynikałoby to z oczekiwań rynkowych.
– Inwestorzy zakładają zbyt agresywny scenariusz cięć. Już teraz WIBOR czy rentowność obligacji są na takich poziomach, jakby RPP, po ostatnim, marcowym cięciu, dokonała jeszcze jednej, dwóch obniżek. To się aż prosi o korektę – podkreśla Mateusz Sutowicz.
Z drugiej strony, mówi analityk, na rynkach finansowych jest bardzo duża nadpłynność, która zapewnia paliwo do dalszego wzrostu cen polskich obligacji. – Mamy dwa czynniki, które przez jakiś czas będą się jeszcze ścierać – uważa ekonomista.