Aż trudno uwierzyć - więcej zadowolonych niż rozczarowanych. Takiego szczytu Unii Europejskiej nie było już dawno. A dotyczył on przecież kluczowego tematu, jakim jest europejski budżet na lata 2014-2020.

Głosów niezadowolenia prawie nie słychać. Z entuzjazmem o wypracowanym porozumieniu wypowiadali się szefowie Unii, a także jej przywódcy największych krajów członkowskich - Francji czy Niemiec. O "jednym z najszczęśliwszych dni w swoim życiu" mówił premier Donald Tusk.

Zadowolony jest także premier Szwecji Fredrik Reinfeldt. Jego krajowi, który jest płatnikiem netto, czyli więcej wpłaca do unijnej kasy niż z niej dostaje, udało się uzyskać obniżenie składki, przy jednoczesnym utrzymaniu większej części rabatu: "Ostatnim i najtrudniejszym punktem negocjacji była walka o utrzymanie rabatu na najwyższym możliwym poziomie. Byliśmy konsekwentni i to się opłaciło" - mówił szef szwedzkiego rządu po zakończeniu szczytu w Brukseli.

Porozumienie udało się osiągnąć po wielogodzinnych rozmowach. Limit wydatków na lata 2014-2020 wyniesie 960 miliardów euro, czyli jeden procent PKB Unii, a dochody 908 miliardów 400 milionów euro.

Zadowolenie po szczycie nie może być jednak pełne. Przewodniczący największych ugrupowań politycznych Parlamentu Europejskiego grożą bowiem odrzuceniem wynegocjowanego porozumienia. Przed kilkoma dniami na sesji Parlamentu ostrzegali, że nie zawahają się przed takim krokiem, jeśli budżet nie spełni ich oczekiwań.