Rodzinne gospodarstwa rolne rosną w oczach. Tylko od stycznia do końca września tego roku Agencja Nieruchomości Rolnych przeprowadziła prawie 3 tys. przetargów ograniczonych dla rolników – w sumie nabyli oni 23 tys. ha ziemi, czyli średnio po ok. 7,6 ha na każde gospodarstwo. Tymczasem w całym zeszłym roku tego typu przetargów było niespełna 800.
– Rolnicy chętnie kupują grunty od państwa, bo nadal obowiązują dopłaty bezpośrednie. Poza tym ludzie zdają sobie sprawę, że zasób ziemi zarządzanej przez agencję będzie coraz mniejszy i jakościowo gorszy – wyjaśnia Grażyna Kapelko, rzeczniczka ANR. – Ważnym powodem jest także to, że do końca 2013 r. rolnicy mogą kupować na preferencyjnych warunkach – dodaje urzędniczka. Wystarczy, że przy zakupie wpłacą 10 proc. wartości gruntu. Pozostałą kwotę mają rozłożoną na 15 lat przy rocznym oprocentowaniu na poziomie zaledwie 2 proc.
Jednak przy przetargach ograniczonych pojawiają się także kontrowersje. – Biorą w nich udział Polacy podstawieni przez cudzoziemców, którzy nie mogą jeszcze w Polsce kupować ziemi – uważa Artur Balazs, były minister rolnictwa i rozwoju wsi. – Przez to ceny są mocno zawyżane – dodaje. Potwierdzają to dane ANR – wynika z nich, że w 2011 r. średnia cena za hektar wynosiła nieco ponad 17 tys. zł, to już w III kw. 2012 r. było to ponad 20,6 tys. zł.
Z danych GUS wynika, że średnia powierzchnia polskiego gospodarstwa rolnego to obecnie 11,13 ha. I cały czas rośnie, bo ANR sprzedaje grunty w coraz większym tempie. Tylko do końca listopada agencja sprzedała 110 tys. ha państwowej ziemi i wygląda na to, że cały rok zakończy wynikiem najlepszym od 10 lat (w 2002 r. nabywców znalazło 159 tys. ha gruntów). W tym roku ANR przekazała już do państwowej kasy 1,9 mld zł, z czego ponad 1,7 mld zł wpłaciła bezpośrednio do budżetu państwa, a 197,5 mln zł przekazała na fundusz, z którego wypłacane są rekompensaty dla Zabużan.