Dokument, opracowany przy udziale czwórki przewodniczących (Rady Europejskiej, Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i eurogrupy) to kontynuacja debaty o zacieśnianiu unii walutowej i gospodarczej. W odpowiedzi na problemy eurolandu, jakie ujawnił kryzys zadłużenia, a zwłaszcza brak koordynacji polityk gospodarczych i budżetowych, przywódcy państw UE już na szczycie w czerwcu ustalili, że na szczycie w grudniu podejmą decyzje ws. dalszej integracji wraz z tzw. mapą drogową.
Jedną z najdalej idących propozycji, która wywołuje też najwięcej kontrowersji, jest budżet eurolandu zwany "zdolnościami fiskalnymi". Raport czwórki argumentuje, że poza eurolandem "wszystkie unie walutowe są obdarzone osobnymi centralnymi +zdolnościami fiskalnymi+". Budżet eurolandu w założeniu autorów raportu miałby być finansowany ze składek narodowych państw euro lub nowych własnych dochodów (np. z podatku od transakcji finansowych - PAP) albo z obu jednocześnie.
Dokument przewiduje w pierwszej fazie zacieśniania eurolandu (lata 2012-2013) ukończenie prac nad mechanizmem nadzoru sektora bankowego (w pełni operacyjny miałby być 1 stycznia 2014), a także porozumienie państw ws. kolejnych etapów tzw. unii bankowej. Chodzi o wspólny system likwidacji banków (harmonizacja narodowych funduszy na ratowanie banków, czego koszty ponosiłyby same banki, a nie podatnicy) oraz wspólny system gwarancji depozytów bankowych. Ponadto dokument przewiduje, że fundusz ratunkowy eurolandu EMS ma już od końca marca 2013 roku być w stanie bezpośrednio rekapitalizować banki.
Dopiero w drugiej fazie (2013-2014) ma powstać osobny wspólny organ ds. likwidacji banków, który "szybko" i "bezspornie" podejmowałby decyzje ws. danego banku.
Także w drugiej fazie zacieśniania eurolandu miałaby powstać osobny od budżetu UE instrument finansowy tylko dla eurolandu. Te środki miałyby służyć jako "ukierunkowane, finansowe wsparcie o tymczasowym charakterze" na wspieranie pilnych potrzeb, np. na rynku pracy w borykających się z kryzysem krajach eurolandu, które wynikają z realizacji reform strukturalnych, uzgodnionych w specjalnych kontraktach z Brukselą (chodzi np. o środkach na zasiłki dla bezrobotnych, gdyby właśnie w wyniku tych trudnych reform nagle wzrastało w kraju bezrobocie - PAP). Dokument zastrzega, że to finansowe wsparcie byłoby oddzielone od wieloletnich ram finansowych", czyli budżetu całej UE.
W kolejnej trzeciej fazie, po 2014 roku, mowa już o ustanowieniu na szczeblu centralnym stałych "zdolności fiskalnych", które przeciwdziałałby cyklicznym wstrząsom kryzysowym, nierównomiernie rozkładającym się w krajach strefy euro. Ma to wpłynąć na poprawę odporności strefy euro jako całości, a poprzez system zachęt, zachęcać państwa strefy euro do realizacji odpowiedzialnej polityki fiskalnej i strukturalnej. W "długiej perspektywie" budżet eurolandu "mógłby dać strefie euro podstawę do wspólnej emisji długu, bez uciekania się do uwspólnotowienia długu", dodaje dokument. Takie zintegrowane ramy budżetowe eurolandu wymagałyby też utworzenie resortu finansów z jasno określonymi obowiązkami.
Trzecia faza przewiduje też coraz więcej decyzji na poziomie europejskim ws. narodowych budżetów i polityk gospodarczych, a zwłaszcza w dziedzinie podatków i zatrudnienia.
Propozycja budżetu eurolandu wzbudziła spore obawy zwłaszcza w krajach spoza euro, w tym wśród polskich europosłów. Obawy dotyczą ryzyka, że negatywnie odbije się to na tradycyjnym budżecie UE, a także pogłębiania podziałów na Unię dwóch prędkości.
"Polska nie ma się czego bać, bo chce wejść do strefy euro i nad tym pracuje" - mówił niedawno szef KE Jose Barroso.
Niemcy, które są inicjatorami tego pomysłu jako alternatywy dla euroobligacji, same naciskały w październiku, by nie nazywać go "budżetem eurolandu". Kanclerz Niemiec Angela Merkel zastrzegała, że chodzi jej o "fundusz solidarności" na wsparcie konkretnych reform, służących poprawie konkurencyjności krajów euro.