Przed zapowiedzianymi na ten tydzień negocjacjami w USA ws. zapobieżenia "klifowi fiskalnemu", coraz więcej Republikanów sugeruje gotowość do ustępstw co do podwyżki podatków, co zwiększa szanse na porozumienie w tej kwestii z Demokratami i Barackiem Obamą.

Ustępujący Kongres wznowi we wtorek sesję po przerwie w związku z wyborami i Świętem Dziękczynienia i zajmie się przygotowaniami do rozmów z Białym Domem na temat sposobów redukcji deficytu budżetowego.

Zgodnie z umową z ub. roku obie strony - Biały Dom i Republikanie w Kongresie - powinny dogadać się w tej sprawie do końca listopada. Jeśli nie osiągną porozumienia, z początkiem nowego roku nastąpią automatyczne cięcia wszystkich wydatków rządowych. Ustawy Kongresu nakazują też podwyżki rozmaitych podatków.

Największa z tych podwyżek byłaby wynikiem wygaśnięcia tymczasowych niższych podatków uchwalonych za rządów prezydenta George'a W. Busha. Obama i Demokraci w Kongresie chcą, by przedłużyć je na następny rok dla wszystkich, z wyjątkiem najzamożniejszych obywateli, o dochodach powyżej 250 000 dolarów rocznie.

Republikanie sprzeciwiają się temu, ale po wyborach wygranych przez Obamę złagodzili swoje nieprzejednane dotychczas stanowisko w sprawie podatków. Zasygnalizował to najpierw republikański przewodniczący Izby Reprezentantów, John Boehner.

W niedzielę republikańscy senatorowie Lindsey Graham i Saxby Chambliss powiedzieli, że nie będą się już kierowali osławioną "przysięgą Grovera Norquista" złożoną przez niemal wszystkich republikańskich członków Kongresu, że nie podwyższą żadnych podatków.

Norquist to znany konserwatywny działacz, który w 1993 r. wezwał wszystkich ustawodawców do złożenia takiego przyrzeczenia. Ponad 90 procent obecnych republikańskich kongresmenów odpowiedziało pozytywnie na jego apel.

W poniedziałek przywódca republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów, Eric Kantor, powiedział, że on także nie czuje się już związany "przysięgą Norquista".

"Wyborcy wybrali mnie, żebym rozwiązywał problemy" - oświadczył kongresmen.

Republikanie nie chcą jednak podwyższenia progów podatkowych, co postulują Demokraci. Ci ostatni proponują, by podnieść progi podatkowe od osób najzamożniejszych z 33 i 35 procent na 36 i 39,6 procenta.

Zdaniem GOP dochody podatkowe państwa należy zwiększyć przez eliminację niektórych upustów i odpisów podatkowych, z których zwykle korzystają bogatsi obywatele. Republikanie argumentują, że podniesienie progów podatkowych hamuje wzrost gospodarki, zniechęcając do zakupów i inwestowania.

Demokraci różnią się także od Republikanów w podejściu do sprawy redukcji wydatków budżetowych.

O ile ci ostatni domagają się reform federalnego funduszu emerytalnego (Social Security) i funduszu ubezpieczeń zdrowotnych dla emerytów (Medicare) oraz funduszu ubezpieczeń dla najniżej zarabiających (Medicaid), pociągających za sobą zmniejszenie świadczeń, to Demokraci występują przeciw cięciom tych popularnych programów.