Około północy przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy ma wysłać do stolic nową propozycję budżetu UE na lata 2014-20. Według nieoficjalnych informacji PAP ze źródeł unijnych zakłada ona cięcia w wysokości około 75 mld euro, w tym w rolnictwie. Propozycja - wyjaśniły źródła - przewiduje cięcia w wysokości 75 mld euro w stosunku do wyjściowej propozycji Komisji Europejskiej, która zakładała wydatki w siedmioletnim budżecie UE wielkości około biliona euro (1033 mld euro w tzw. zobowiązaniach i 988 mld euro w tzw. płatnościach).
Te cięcia - jak powiedziały PAP źródła - są "bardziej proporcjonalne" niż dotychczasowe propozycje cypryjskiej prezydencji i dotkną one rolnictwo w większym stopniu niż zakładała Nikozja.
"Ostatnie liczby, jakie się pojawiają - a mówimy tu o propozycji Hermana Van Rompuya - nie są dla nas satysfakcjonujące" - powiedział polskim dziennikarzom premier Donald Tusk w Brukseli, gdzie uczestniczy we wtorek w Parlamencie Europejskim w spotkaniu 15 państw przyjaciół polityki spójności. Zaznaczył jednak, że propozycja Van Rompuya wydaje się atrakcyjniejsza z polskiego punktu widzenia w porównaniu z cypryjską. Jak wyjaśnił, wprawdzie cięcia w nowej propozycji budżetu UE są większe, ale za to ich struktura jest "bezpieczniejsza z punktu widzenia polskich interesów".
"Moim zdaniem jest też bardziej wyważona z punktu widzenia Europy jako całości" - oświadczył szef rządu. Dodał jednak, że zaproponowany przez Van Rompuya poziom cięć jest dla Polski nie do zaakceptowania.
Premier wyraził nadzieję, że spotkanie 15 państw przyjaciół polityki spójności w PE potwierdzi, że "jesteśmy zainteresowani europejskim, czyli większym budżetem" niż wynika to z propozycji Van Rompuya. Zastrzegł, że na wtorkowym spotkaniu nie będzie formułowana opinia w sprawie konkretnych liczb, bo od tego jest nieformalne spotkanie Rady Europejskiej 22 i 23 listopada w Brukseli.
Odnosząc się do przyszłotygodniowego szczytu ws. Wieloletnich Ram Finansowych na lata 2014-2020, Tusk powiedział, że Polska najbardziej obawia się, iż może dojść do "takiego klinczu", iż budżetu w ogóle nie będzie. Przypomniał, że przyjęcie prowizorium budżetowego będzie wymagało uzyskania kwalifikowanej większości głosów państw "27", a więc nie jest wymagana jednomyślność.
Już wcześniej we wtorek minister ds. europejskich Piotr Serafin zapowiadał, że Polska spodziewa się nowej propozycji w sprawie budżetu. "Dzisiaj Herman van Rompuy finalizuje pracę nad swoją propozycją kompromisu w negocjacjach budżetowych, oczekujemy tej propozycji w godzinach późnowieczornych" - powiedział Serafin. Jak dodał, to na Rompuyu spoczywa obowiązek kształtowania porozumienia i zarysu kompromisu.
KE zaproponowała w czerwcu ubiegłego roku budżet, który zakłada wydatki UE na lata 2014-20 w wysokości 1033 mld euro w tzw. zobowiązaniach i 988 mld euro w tzw. płatnościach. Dla płatników netto takich jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania czy Holandia to za dużo, domagają się więc cięć, argumentując, że w czasach kryzysu także budżet unijny musi być bardziej oszczędny. Płatnicy netto różnią się jednak w skali swych postulatów: Niemcy i Francja domagały się dotychczas cięć w wysokości około 100 mld euro, a Wielka Brytania nawet do 180-200 mld euro.
Wielka Brytania zajmuje najbardziej skrajne stanowisko spośród płatników netto, domagając się "zamrożenia" budżetu w realnych liczbach, czyli nawet bez uwzględnienia inflacji. "To by oznaczało cięcia o 14 proc. (w stosunku do budżetu na lata 2007-13)" - powiedział szef PE Martin Schulz. Budżet wyniósłby w takim wypadku 886 mld euro na siedem lat.
"KE chce budżetu w wysokości 1,1 proc. (unijnego) PKB. Niemcy i inni płatnicy netto chcą 1 proc. PKB Unii. Oznacza to różnicę między 133 a 138 mld euro rocznie (przez siedem lat), czyli walczymy o 5 mld euro rocznie. Musimy spotkać się gdzieś pośrodku" - powiedział Schulz.
Tymczasem propozycja cypryjskiej prezydencji z 29 października przewidywała cięcia w budżecie UE na lata 2014-20 w wysokości co najmniej 50 mld euro. Ta propozycja niosła ryzyko podzielenia krajów spójności. Cypr postulował bowiem cięcia w budżecie w wysokości minimum 50 mld euro w stosunku do wyjściowej propozycji KE, w tym w polityce spójności, ale dla krajów przyjaciół spójności - zwłaszcza z południa Europy, które dotknęła w ostatnim kryzysie recesja (jak Portugalia czy Grecja) - zaproponował zwiększenie tych funduszy, podczas gdy dla państw odnotowujących wzrost gospodarczy (głównie kraje Europy Wschodniej i Środkowej, jak Polska i Słowacja) - cięcia.
Gdyby propozycja cypryjska została przyjęta przez państwa i Parlament Europejski, Polska mogłaby stracić ok. 4,3 mld euro w samych funduszach spójności. To w efekcie zmniejszyłoby polską kopertę do poniżej 73 mld euro z polityki spójności. Z propozycji KE wynikało, że Polska dostałaby z polityki spójności około 77 mld euro.