"Łotwa wciąż obstaje przy planie dołączenia do strefy euro 1 stycznia 2014 roku" - poinformował szef łotewskiego rządu, który w Bukareszcie uczestniczył w kongresie Europejskiej Partii Ludowej (EPL). Pierwotnie Łotwa miała przyjąć wspólną walutę w 2008 roku.
Premier pytany, czy plany te nie ulegną dalszym zmianom z powodu trwającego kryzysu, ocenił, że nie jest on "kryzysem euro", lecz "finansowym i ekonomicznym kryzysem w niektórych krajach strefy euro, które źle pokierowały gospodarką". "Samo euro jako waluta ma się dobrze" i utrzymuje stabilny kurs wobec dolara - podkreślił Dombrovskis. Według niego także inicjatywy mające na celu zwiększenie dyscypliny finansowej w strefie euro i w UE "idą w dobrym kierunku".
Szef rządu tłumaczył, że łotewska waluta, czyli łat, jest powiązana z euro, utrzymując stały kurs wymiany. "Cokolwiek dzieje się z euro, dzieje się też z łatem. Z tego punktu widzenia nie widzimy powodów, aby nie wchodzić do strefy euro" - mówił. Łotwa od 2005 r. należy do europejskiego mechanizmu stabilizacji walutowej ERM II, który ogranicza wahania kursowe do plus-minus 15 proc. wobec euro.
Wśród praktycznych powodów przyjęcia wspólnej waluty Dombrovskis wymienił też m.in. zmniejszone koszty transakcji dla firm czy przejrzystość cen. Przypomniał również, że wśród głównych partnerów handlowych Łotwy są zarówno kraje ze strefy euro, jak i spoza niej. "Większość handlu odbywa się w regionie: z innymi krajami bałtyckimi, m.in. Szwecją, Finlandią, Polską oraz Niemcami i Rosją", a duża część naszych eksporterów przeprowadza transakcje w euro - mówił.
"Z bliska przyjrzeliśmy się też przykładowi Estonii, która przyjęła euro podczas kryzysu zadłużenia, co było pozytywnym sygnałem na temat finansowej i ekonomicznej stabilności" tego kraju - zaznaczył premier. "Oczekiwalibyśmy podobnego efektu na Łotwie" - dodał. Estonia wstąpiła do strefy euro 1 stycznia 2011 roku.
Pytany o to, czy w toku negocjacji nowego budżetu UE na lata 2014-2020 Łotwa zgodzi się na cięcia w funduszach spójności, Dombrovskis powiedział: "uważamy obecną propozycję KE ws. wielkości budżetu za odpowiednią, nie jesteśmy zwolennikami dalszych cięć w unijnym budżecie". Nie będzie "więcej Europy" z mniejszym budżetem UE - podkreślił szef łotewskiego rządu, przywołując hasło kongresu EPL.
Dombrovskis nawiązał do środowego przemówienia premiera Donalda Tuska, który w Bukareszcie przestrzegał delegatów przed "hipokryzją", przejawiającą się m.in. tym, że politycy jednego dnia mówią "więcej Europy", a drugiego opowiadają się m.in. za mniejszym budżetem europejskim.
Pytany o mniejszość rosyjskojęzyczną na Łotwie, której wielu przedstawicieli nie posiada obywatelstwa kraju, Dombrovskis powiedział, że osoby te korzystają z możliwości naturalizacji. "Stali rezydenci Łotwy po przejściu relatywnie prostego egzaminu z języka łotewskiego i podstaw państwa oraz historii mogą uzyskać obywatelstwo - mówił. - To działa".
Mniejszość rosyjskojęzyczna stanowi około jednej trzeciej ludności Łotwy zamieszkanej przez nieco ponad 2 mln ludzi. Wiele z nich to bezpaństwowcy, czyli osoby, które mieszkając na Łotwie nie otrzymały w 1991 roku jej obywatelstwa wraz z rozpadem ZSRR; nie mają też obywatelstwa Rosji. W lutym odbyło się referendum w sprawie uznania języka rosyjskiego za drugi język oficjalny na Łotwie.
Według premiera inicjatorzy głosowania chcieli "utrzymać napięcie w społeczeństwie". Choć przytłaczająca większość uczestników referendum wypowiedziała się przeciwko propozycji stowarzyszenia zrzeszającego mieszkających na Łotwie Rosjan, to zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy języka rosyjskiego jako państwowego przyznają, że na Łotwie istnieje realna dwujęzyczność. Obie strony oceniają też, że fakt, iż doszło do referendum, świadczy o błędach w polityce wobec mniejszości rosyjskojęzycznej w niepodległej Łotwie.
Zdaniem Dombrovskisa właśnie w tej kwestii referendum miało pozytywne skutki. "Sprawiło, że pojawiły się nowe inicjatywy dotyczące spójności społeczeństwa, m.in. więcej możliwości nauki języka łotewskiego dla mniejszości rosyjskojęzycznej - wyjaśnił.