Mamy problem z piramidami finansowymi? Co dopiero kraje Azji Południowo-Wschodniej. Tam i pieniędzy jest więcej (w minionym tygodniu bank Credit Suisse opublikował analizę, z której wynika, że u nas milionerów jest jakieś 40 tysięcy, a w Chinach – milion), a wiedza ekonomiczna najwyraźniej wcale nie większa niż u nas.
Mamy problem z piramidami finansowymi? Co dopiero kraje Azji Południowo-Wschodniej. Tam i pieniędzy jest więcej (w minionym tygodniu bank Credit Suisse opublikował analizę, z której wynika, że u nas milionerów jest jakieś 40 tysięcy, a w Chinach – milion), a wiedza ekonomiczna najwyraźniej wcale nie większa niż u nas.
Magazyn „Central Banking” kilka dni temu podał na swoich stronach internetowych, że bank centralny Malezji wkroczył do biur czterech różnych piramid finansowych. Tym, co je łączyło (i co może zainteresować polskiego czytelnika), jest fakt, że zajmowały się nielegalnym handlem złotem.
Warto zajrzeć do oficjalnego komunikatu Banku Negara, policji i prokuratury: „Ustalono, że te firmy prowadzą mechanizmy, które nie są w stanie zapewniać obiecywanych wysokich miesięcznych zysków, ani nie zapewniają gwarancji wykupu złota. Mechanizmy te nie mogą działać dłużej, bo obiecywane dochody nie są uzyskiwane z handlu złotem, ale z pieniędzy wpłacanych (przez kolejnych klientów – red.). Dochodzenie wykryło także, że aktywa i gotówka w posiadaniu tych firm nie zgadza się z kwotami uzyskanymi od inwestorów”.
Nie wiemy, na jakim etapie rozwoju piramid wkroczyły władze. Wiemy, że u nas nawet po zamknięciu Amber Gold takiego komunikatu nie było. A ambicją premiera jest przygotowanie raportu o parabankach „jeszcze w tym roku, na pewno przed świętami”.
Na piramidy finansowe narzekają nie tylko w Malezji. Nie bez powodu na początku jest mowa o bogatych Chińczykach. Xiao Gang, szef Bank of China, jednego z czterech największych państwowych banków Państwa Środka, napisał artykuł w „China Daily”, w którym wręcz przestrzegał przed piramidami. Tyle że nieco innymi niż malezyjskie czy polskie.
Chodzi o to, że w Chinach, gdzie jest tylu milionerów, spora część aktywności banków nie znajduje odzwierciedlenia w ich bilansach. Zamiast przyjmować depozyty i udzielać kredytów, łatwiej jest znaleźć klientów na „produkty wealth management” (dokładnego odpowiednika w Polsce chyba nie ma, pewnym przybliżeniem mogą być np. produkty strukturyzowane) i z pozyskanych pieniędzy udzielić finansowania np. na wieloletnie projekty infrastrukturalne czy związane z rynkiem nieruchomości. „Bal się skończy, gdy inwestorzy utracą zaufanie i ograniczą zakupy albo wycofają się z produktów health management” – napisał szef Bank of China. Ponieważ z udzielonego finansowania nie można się wycofać z dnia na dzień, według niego zasadniczo mamy do czynienia z systemem Ponziego (czytaj: z piramidą finansową).
Jak dużą? Według Agencji Reuters Chińczycy mają obecnie do wyboru jakieś 20 tys. tego typu produktów. A szacuje się, że w taki sposób firmy zdobywają obecnie mniej więcej jedną piątą finansowania.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama