Według Samarasa następna rata z pakietu ratunkowego dla Grecji pozwoliłaby odzyskać płynność finansową państwa i systemu gospodarczego. "Dlatego jest dla nas tak ważna" - dodał.
Zapewnił też, że Grecja potrzebuje więcej czasu na reformy, ale nie prosiła o przeprowadzenie drugiej redukcji długu i nowe kredyty. "Mamy +cash-flow-plan+, który nie uwzględnia redukcji długu. To czego jednak potrzebujemy, to więcej czasu na konsolidację budżetu, ale niekoniecznie nowe kredyty pomocowe" - powiedział premier.
Samaras przyznał, że są trudności w negocjacjach z misją trojki, czyli ekspertami Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i MFW, którzy oceniają wdrażanie programu reform w Grecji. Od opinii trojki zależy, czy Ateny otrzymają kolejna ratę kredytu w wysokości 31 mld euro.
"Trojka żąda dalszych cięć emerytur i płac. To bardzo trudne, bo już krwawimy. Jesteśmy na granicy tego, czego możemy wymagać od naszego społeczeństwa. Ludzie dotarli do punktu, w którym mówią: jesteśmy gotowi ponieść ofiary, ale chcemy wreszcie ujrzeć światełko w tunelu. W przeciwnym razie wszystko będzie na próżno" - powiedział Samaras.
Jego zdaniem kluczem do rozwiązania problemów Grecji jest wzrost gospodarczy. Jak powiedział, od początku kryzysu PKB tego państwa spadł o 20 procent, a wraz z kontynuacją programu konsolidacji finansów straci jeszcze 6 proc. przez następne dwa lata.
Ostrzegł, że z problemów gospodarczych wypływa zagrożenie dla demokracji. "Nie mogę i nie chcę zaprzeczać, że grecka demokracja stoi przed być może największym wyzwaniem. Chodzi o socjalną spójność naszego społeczeństwa. Jest ona zagrożona wskutek rosnącego bezrobocia, tak jak miało to miejsce w końcowych latach Republiki Weimarskiej w Niemczech. Społeczeństwu zagrażają populiści ze skrajnej lewicy i coś, czego w naszym kraju jeszcze nie było: wzrost znaczenia skrajnie prawicowej, można nawet powiedzieć faszystowskiej partii neonazistowskiej" - ostrzegł Samaras. Dodał, że według sondaży partia faszystowska jest obecnie trzecią siłą polityczną w kraju.
Samaras wykluczył też opuszczenie przez Grecję strefy euro. "To byłaby katastrofa. Majątek naszego kraju i jego obywateli z dnia na dzień znacznie straciłby na wartości, a nasze długi by eksplodowały. Byłby to o wiele większy cios, niż koszty reform" - ocenił.
"Ludzie wiedzą, że ten rząd jest ostatnią szansą Grecji. Musi nam się udać. Jeśli nie, to nastąpi chaos" - powiedział premier.