"Dane GUS dotyczące dynamiki produkcji sprzedanej przemysłu w lipcu należy uznać za pozytywnie zaskakujące. Nie ma jednak przesłanek, które pozwalają spodziewać się, że odczyty za kolejne miesiące będą równie dobre.
Musimy pamiętać, że w lipcu 2011 roku mieliśmy o jeden dzień roboczy mniej, niż w lipcu br., a także, że mamy do czynienia z tzw. efektem niskiej bazy - w lipcu 2011 r. analogiczny odczyt wyniósł ledwie 1,8 proc.
Powodu do optymizmu nie dają inne, niedawno przedstawiane przez Główny Urząd Statystyczny dane. Na rynku pracy panuje trudna sytuacja, mamy m.in. do czynienia z najwyższą od sześciu lat stopą bezrobocia w czerwcu oraz niewielki jej spadek w lipcu. Płace rosną powoli, optymistycznie nie wygląda także sytuacja w imporcie. Do tego mamy bardzo niepewną sytuację w strefie euro, która będzie rzutować na import naszych głównych partnerów handlowych. Także, znane ze swojego optymistycznego charakteru, Ministerstwo Finansów nie wyklucza skorygowania prognozy dotyczących PKB.
Pracodawcy RP od początku prac nad budżetem na przyszły rok podkreślali, że prognoza wzrostu PKB w 2013 roku na poziomie 2,9 proc. jest nierealna. Wydaje się, że do tego samego wniosku dojrzeli w końcu także i urzędnicy. Musimy jasno powiedzieć, że o ile w bieżącym roku nasze wyniki gospodarcze mogą okazać się relatywnie zadowalające, to przyszły rok będzie okresem trudnym. Dlatego zadaniem rządu jest możliwie pilne zoptymalizowanie warunków prowadzenia działalności gospodarczej." (PAP)