Czechy zwiększyły zatem swój spadek, a Węgry znowu popadły w recesję. Liczone w skali rocznej PKB w obu krajach zmniejszyło się o 1,2 proc. – relacjonuje agencja Bloomberg.
„Teraz spadek w obu krajach jest zarówno efektem polityki zaciskania pasa, jak i słabego zapotrzebowania na eksport w Europie” – ocenia Neil Shearing, główny ekonomista rynków wschodzących Capital Economics w Londynie – „Ale ponieważ przeszkód natury zewnętrznej w drugim półroczu i na początku 2013 roku zapewne jeszcze przybędzie, perspektywy wzrostu dla całego regionu rysują się wyjątkowo ponuro”.
Do spadku doszło chociaż Niemcy, największy partner handlowy obu krajów, zanotowały nieco szybszy niż zakładano wzrost PKB. Ale gospodarka sąsiedniej Słowacji, która jest także uzależniona od eksportu do strefy euro, wzrosła o 0,7 proc.
W Czechach dwuletni gabinet Petra Necasa forsuje szereg oszczędności dla zbicia deficytu budżetowego poniżej unijnego limitu 3 proc., w tym zwiększył VAT, wprowadził nowy próg podatkowy dla wyżej zarabiających oraz tnie wydatki publiczne. Spadają także wydatki ludności – sprzedaż detaliczna obniżała się w drugim kwartale każdego miesiąca, a indeks zaufania konsumentów spadł w maju do najniższego poziomu od 13 lat.
Na Węgrzech premier Viktor Orban koncentruje się teraz na utrzymaniu deficytu budżetowego w ryzach tym bardziej, że Budapeszt po siedmiu miesiącach zwłoki wznowił w lipcu rozmowy z MFW i UE w sprawie pożyczki w wysokości 15 mld euro. Ma ona zredukować koszty finansowania oraz ochronić Węgry przed infekcją idącą z kryzysu zadłużeniowego w strefie euro.
Kredytodawcy uzależniają jednak pożyczkę od rezygnacji Budapesztu z polityki, która doprowadziła do degradacji ratingu kredytowego kraju do kategorii śmieciowej. Chodzi m.in. o liniowy podatek dochodowy, który obciął wpływy do budżetu bez podnoszenia konsumpcji i zmusił rząd do zatykani dziur w budżecie za pomocą nadzwyczajnych podatków, które zmniejszyły inwestycje i wstrzymały wzrost gospodarczy.