Po przetargu na pasmo 1800 MHz telefonię komórkową może czekać rewolucja - twierdzi Emil Konarzewski, partner zarządzający w firmie Audytel SA.
Po przetargu na pasmo 1800 MHz telefonię komórkową może czekać rewolucja - twierdzi Emil Konarzewski, partner zarządzający w firmie Audytel SA.
Na polskim rynku komórkowym mamy już bardzo wysoki wskaźnik penetracji. Dawno liczba aktywnych kart przekroczyła 100 proc. populacji. Aby rynek dalej rósł, konieczne będą nowe częstotliwości i gracze?
Audytel prognozuje, że wskaźnik penetracji w 2017 r. pod pewnymi warunkami osiągnie wartość 151,9 proc. wobec 133,1 proc. w 2011 r. Ta prognoza zakłada najbardziej prawdopodobny scenariusz rozwoju rynku polegający na tym, że w tym okresie raczej nie wejdzie żaden nowy gracz. Po drugie, zakładamy, że w tym okresie nie dojdzie do konsolidacji obecnych już operatorów oraz że żaden z dotychczasowych graczy nie wypadnie z rynku. I po trzecie, zakładamy, że wszyscy rynkowi gracze będą mieli wystarczające zasoby, by rozwijać swoje usługi, i nic nie będzie w istotny sposób ograniczać konkurencji.
Bez zasilenia rynku w nowe częstotliwości najbardziej efektywne obecnie sieci mobilne mogą za 3 lata zacząć odczuwać brak technicznych możliwości rozwoju.
W konsultacjach prowadzonych właśnie przez Urząd Komunikacji Elektronicznej poprzedzających przetarg na częstotliwość 1800 MHz udział bierze wyjątkowo dużo podmiotów. Skąd to zainteresowanie?
Wynika ono przede wszystkim z tego, że decyzja UKE w sprawie warunków przetargu będzie miała poważne skutki finansowe dla rynku jako całości: w krótkiej perspektywie chodzi o opłaty za rezerwację częstotliwości, ale w dłuższej perspektywie chodzi o przyszłe udziały rynkowe operatorów i to, co nas klientów najbardziej interesuje: ceny usług i ich wybór. Można też przewidywać, że regulator będzie chciał z tytułu przydzielonych pasm zasilić budżet znaczną kwotą. Nie ma w tym nic złego, ważne jednak jest to, aby przez dobrze przemyślane warunki przydziału częstotliwości UKE równocześnie wspierało rozwój konkurencyjności.
Audytel widzi cztery możliwe scenariusze rozstrzygnięcia przetargu: rozwoju organicznego, hiperkonkurencji, spekulacyjny i silnego oligopolu. Który z nich jest pana zdaniem najbardziej korzystny dla klientów?
Najbardziej korzystny dla klientów jest oczywiście scenariusz hiperkonkurencji, który zakłada wejście na rynek kolejnego gracza z powodzeniem nawiązującego walkę konkurencyjną z operatorami zasiedziałymi. W takiej sytuacji mielibyśmy do czynienia z najszybszym spadkiem cen przy jednoczesnym skokowym wzbogaceniu oferty usług. Ale ten scenariusz niesie ze sobą także zagrożenia, dlatego najbardziej bezpiecznym z punktu widzenia całości rynku jest wariant zachowujący konkurencyjne status quo.
Jakie przesłanki UKE powinien brać pod uwagę, decydując o podziale częstotliwości 1800 MHz?
Prezes UKE ma ustawowy obowiązek działania na rzecz konkurencyjności na rynku i wspierania jego rozwoju. W przypadku tego przetargu nie bez znaczenia będą zapewne także cele ekonomiczno-społeczne, zarówno te związane z bezpośrednimi korzyściami użytkowników usług, jak i pośrednie, związane z chęcią uzyskania odpowiednio wysokich wpływów z opłat koncesyjnych.
Dodam, że prezes UKE na razie dysponuje jeszcze pewnymi instrumentami prokonkurencyjnymi oprócz samego tylko gospodarowania częstotliwościami, ale w perspektywie 2 – 3 lat będą się one wyczerpywały, więc tym bardziej warto rozważyć konsekwencje różnych wariantów obecnego przetargu.
Audytel przewiduje, że do 2017 r. dynamika wzrostu rynku telefonii mobilnej sięgać będzie średniorocznie 0,7 proc. Który z jego segmentów będzie się rozwijał najszybciej?
Najszybciej rosnąć będzie segment usług niegłosowych, tj. transmisji danych i dostępu do internetu, oraz usług M2M i sprzedaż kontentu dla usług mobilnych. Jeśli chodzi o dochodowość poszczególnych usług, to jest ona bardzo zróżnicowana, a ponadto wyliczana według skomplikowanych modeli, w których pewne założenia mogą być przyjmowane arbitralnie. Generalnie wszyscy operatorzy zmierzają ku temu, aby maksymalizować dochodowość z całego biznesu, nawet jeżeli w tym celu muszą pewne usługi wewnętrznie subsydiować – po to, by móc na innych sporo zarabiać.
Dla ilu graczy jest jeszcze miejsce na polskim rynku?
Jeśli chodzi o operatorów wirtualnych, nieposiadających własnej infrastruktury, to nie ma żadnych limitów. W przypadku operatorów dysponujących infrastrukturą (częstotliwościami) to ich liczba jest ograniczona prawami fizyki i używanymi technologiami oraz aspektem ekonomicznym związanym z koniecznością osiągnięcia odpowiedniej skali. Zasoby częstotliwości są bowiem ograniczone. Obrazowo mówiąc, to jest tak jak z autostradami: na danym terenie da się wybudować nie więcej niż pewną liczbę kilometrów drogi.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama