Jak głosi komunikat na stronie UKE. każda z pięciu dostępnych rezerwacji będzie przyznana zwycięzcom postępowania przetargowego na okres do 31 grudnia 2027 r. Częstotliwości objęte przetargiem są przeznaczone do świadczenia usług telekomunikacyjnych w służbie ruchomej lub stałej i mogą być wykorzystane m.in. do świadczenia mobilnych usług transmisji danych i szybkiego internetu.
Zainteresowane podmioty mogą złożyć jedną, dwie lub maksymalnie trzy oferty. Każda oferta będzie traktowana niezależnie.
Oferty należy składać w formie określonej w dokumentacji przetargowej w terminie do dnia 22 października 2012 r.
Kryteriami, które będą decydowały o rozstrzygnięciu przetargu są:
1) wysokość kwoty zadeklarowanej przez Uczestnika przetargu; 2) zachowanie warunków konkurencji przez Uczestnika przetargu; 3) wiarygodność finansowa Uczestnika przetargu.
Najistotniejszym kryterium oceny ofert w niniejszym przetargu będzie kryterium zachowania warunków konkurencji.
Najważniejsze: Konkurencyjność i inwestycje
Wymieniane kryteria były wcześniej zapowiadane przez prezes UKE Magdalene Gaj.
- Najważniejsze będzie kryterium konkurencyjności, z naciskiem na inwestycje, ale również kryterium wiarygodności podmiotu – podkreśla Magdalena Gaj, prezes UKE. Po konsultacjach zdecydowano również o wydłużeniu okresu, na jaki zostanie udzielona rezerwacja częstotliwości, z 10 na 15 lat – mówiła w rozmowie z agencją Newseria Magda Gaj.
Podkreślała jednocześnie, że prawo komunikacyjne daje prezesowi UKE daje możliwość wyznaczenia dodatkowego kryterium i będzie to wiarygodność inwestycyjna i zobowiązania inwestycyjne, które podmiot poniesie w wyniku uzyskania rezerwacji częstotliwości. – Nie chciałabym, żeby te częstotliwości trafiły do pomiotu, który kupi je i będzie trzymać na półce tylko po to, by zablokować rynek.
Nie blokować rynku
I chociaż przetarg nie blokuje wejścia na rynek nowych podmiotów, to – zdaniem prezes UKE – dalsze rozdrabnianie częstotliwości z zakresu 1800 MHz nie będzie dla rynku korzystne. Teraz po 10 MHz posiadają Orange, T-Mobile i spółki z grupy Zygmunta Solorza, czyli Polkomtel, Mobyland i CenterNet. P4, operator sieci Play, nie ma w tym paśmie żadnych częstotliwości.
Czy powstanie konkurencyjny rynek?
-Widziałabym budowę konkurencji i uzupełnienie tych zasobów przez podmioty, które już te zasoby posiadają albo już dobrze funkcjonują na rynku tak, jak P4, który ma częstotliwości z zakresu 900 MHz – wyjaśniała prezes Gaj.
Szanse ma poważny inwestor
Jak podkreślała prezes, urząd chce zapobiec sytuacji, kiedy częstotliwości zdobywa podmiot, który powstał tylko i wyłącznie na okoliczność tego przetargu. W tym celu w dokumentacji przetargowej uwzględniono próg nakładów inwestycyjnych poniesionych w latach 2009-2011.
- Podmiot powinien się wykazać dokonanymi inwestycjami w latach ubiegłych. Początkowo zakładaliśmy, że to będzie kwota 100 mln złotych w skali 3 ostatnich lat, natomiast konsultacje pokazały, że ta kwota nie jest zbyt wygórowana i nawet gdybyśmy określili ten próg jako 100 mln złotych w skali jednego roku inwestycji, to są to nakłady inwestycyjne, które ponosi każdy z poważnych podmiotów, który chce funkcjonować na rynku telekomunikacyjnym – przekonuje Magdalena Gaj.
Po konsultacjach dokumentacji przetargowej urząd zrezygnował z wymogu posiadania gwarancji bankowych. Chociaż – jak podkreśla prezes – jest to bardzo dobry instrument, sprawdzający wiarygodność firm, które startują w przetargach.
- Zgodnie z ustawą o finansach publicznych powinniśmy mieć ustawowo wpisaną podstawę do takiego dochodu budżetu państwa, a takiej nie mamy. W związku z tym będziemy musieli zrezygnować z tej gwarancji, aby zabezpieczyć wyniki przetargu. Nie chciałabym formułować warunków, dyskusyjnych z punktu widzenia prawa, które mogłyby spowodować możliwość uchylenia decyzji w sądzie – podkreśla Magdalena Gaj.
Odbyto konsultacje z 21 podmiotami, w tym z największymi graczami na rynku
Konsultacje warunków przetargu na częstotliwości z pasma 1800 MHz rozpoczęły się 31 maja. W toku postępowania do UKE wpłynęło 21 stanowisk począwszy od podmiotów prowadzących działalność telekomunikacyjną, po izby branżowe i organizacje europejskiej zrzeszające operatorów.
-To daje nam obraz, jak ważny jest to przetarg i jak istotne są te częstotliwości dla rynku – podkreślała Magdalena Gaj.
Swoje uwagi – zgodnie z przewidywaniami – złożyli wszyscy najwięksi gracze na rynku.
-Czyli T-Mobile, Orange, P4, Polkomtel, wszystkie tzw. spółki grupy Solorza, czyli CenterNet, Mobyland, Aero2, Sferia. Czarnym koniem jest TP Emitel, który też złożył swoje uwagi i wstępnie deklarował zainteresowanie. Zobaczymy, czy ta oferta rzeczywiście wpłynie – wymienia prezes.
I dodaje, że w ocenie ofert tych podmiotów duże znaczenie będą miały uwagi Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, co do wpływu ich wygranej w przetargu na konkurencję rynkową.
– Po ogłoszeniu wyników przetargu firmy mają dwa tygodnie na złożenie wniosku o dokonanie rezerwacji częstotliwości. Wtedy my musimy przeprowadzić rozprawę administracyjną, dokonać rezerwacji częstotliwości i dopiero, jak wydamy decyzję rezerwacyjną, to podmioty są zobowiązane do wpłaty pieniędzy do budżetu państwa. Myślę więc, że to może być w tym roku, być może na początku przyszłego – mówi Magdalena Gaj.
Przydział nie na 10 ale 15 lat
Wiadomo również, że Urząd rozdzieli częstotliwości nie na 10 lat, jak planowano, ale na 15 lat.
Zgodnie ze zobowiązaniami narzuconymi przez prezes UKE, podmioty startujące w przetargu muszą zadeklarować budowę 1800 stacji nadawczych, z czego połowa musi powstać na terenach wiejskich, miejsko-wiejskich i w małych miastach. Dodatkowo firmy mogą zadeklarować budowę 2500 kolejnych. I to może zdecydować o wygranej.
Warunkiem jest szybkie oferowanie usług i podjęcie inwestycji
W dokumentacji przetargowej określono, że wykorzystywanie częstotliwości i komercyjne oferowanie usług telekomunikacyjnych z ich wykorzystaniem powinno rozpocząć się nie później niż 12 miesięcy od daty otrzymania rezerwacji częstotliwości.
- Wszystkie inwestycje, do których podmiot się zobowiąże, będzie zobowiązany ponieść w terminie 24 miesięcy. Będę przeprowadzała skrupulatne kontrole co 6-8 miesięcy tak, aby nie było sytuacji, która się powtarzała w historii, że podmioty zobowiązywały się w ramach składanych ofert, czym wygrywały dane przetargi, obiecywały gruszki na wierzbie, a później składały do nas wniosek o zmianę decyzji rezerwacyjnych – wyjaśnia prezes Gaj.
Jej zdaniem, UKE nie może pozwolić na taką sytuację głównie ze względu na obowiązującą nas Europejską Agendę Cyfrową, która zakłada, że w 2013 roku każdy obywatel UE będzie miał dostęp do internetu. Do 2020 roku musi to być dostęp do łączy o prędkości co najmniej 30 Mbps, a w przypadku 50 proc. gospodarstw domowych - powyżej 100 Mbps.
W przetargu Urząd Komunikacji Elektronicznej ma do rozdzielenia 25 MHz, które podzielono na pięć paczek po 5 MHz. Przedsiębiorcy mogą złożyć maksymalnie trzy oferty, czyli zdobyć łącznie najwyżej 15 MHz. Od wyników przetargu zależy m.in. rozwój szybkiego internetu w technologii LTE.
Jak przetarg może zmienić rynek
Analitycy firmy analityczno-doradczej Audytel oceniają, że od tego jaki będzie efekt przetargu na częstotliwości z zakresu 1800 MHz jego wpływ na gospodarkę może się różnić nawet o 6,2 mld zł informuje agencja ISB. To wynik symulacji wpływu różnych scenariuszy na tzw. bilans dobrobytu społecznego - 6,2 mld zł to różnica między najbardziej i najmniej korzystnym wariantem dla gospodarki i konsumentów.
Audytel przeanalizował kilka możliwych scenariuszy. Za bazowy uznano scenariusz rozwoju organicznego w którym P4 (operator sieci Play) otrzyma 2-3 rezerwacje, Centertel (Orange) oraz PTC (T-Mobile) po jednej, a Polkomtel (Plus) - żadnej (grupa związana z Zygmuntem Solorzem-Żakiem dysponuje obecnie największym pakietem częstotliwości.