Problem niszczenia zabytków podniósł w ostatnich dniach wiceprzewodniczący chińskiego parlamentu Lu Yongxiang. "Niektóre lokalne rządy i przedsiębiorstwa na własną rękę wyburzały stare budynki o wartości historycznej i kulturowej podczas konstruowania nowych. W niektórych przypadkach przy zatwierdzaniu projektów budowlanych celowo pomijano wyniki badań archeologicznych" - poinformował Lu, przedstawiając deputowanym raport z ogólnokrajowej inspekcji dóbr kultury przeprowadzonej w kwietniu i maju br.
Destrukcja zabytków odbywała się z pogwałceniem krajowego prawa o ochronie dóbr kultury obowiązującego od 1982 roku - zauważył Lu, dodając, że niska skuteczność w ochronie zabytków nie licuje z pozycją Chin jako cywilizacji, której historia sięga czasów starożytnych.
"Lokalne rządy gorączkowo rozwijają sektor nieruchomości, by zdobywać punkty w konkursie na wzrost PKB. Z tego powodu przypadki niszczenia reliktów historii i kultury były w ostatnich latach w dużej mierze ignorowane" - wyjaśnił PAP specjalista od zagospodarowania przestrzeni miejskiej z Uniwersytetu Sun Yat-sena w Kantonie i redaktor miesięcznika "Urban Studies" dr Li Zhigang.
Jedna z wielu takich historii dotyczy miasta Dali na zachodzie kraju, gdzie podczas rozbudowy autostrady wyburzono fragment ponad 1300-letniego muru obronnego, którego do tamtej pory - według słów portalu Sohu - "nie zdołał sforsować nawet Kubilaj Chan". Z kolei w prowincji Anhui na wschodzie Chin jedna z firm deweloperskich zrównała z ziemią ponad 900-letnią buddyjską świątynię, by wybudować na jej miejscu - w wyjątkowo korzystnej lokalizacji - osiedle mieszkaniowe.
Według Li sytuacja zaczyna się jednak zmieniać, a rząd w Pekinie przykłada coraz większą wagę do kontrolowania prowadzonych przez lokalne władze projektów budowlanych. "Obecnie rząd stawia na soft power, który opiera się w dużym stopniu na kulturze, tak więc kwestia ochrony dziedzictwa kulturowego również zyskuje na znaczeniu. To bardzo dobry kierunek, gdyż problem niszczenia zabytków był w niektórych miejscach bardzo poważny i już od dawna spędzał sen z powiek chińskim planistom i akademikom" - ocenił w rozmowie z PAP.
Jego zdaniem kluczowa jest również edukacja społeczeństwa, które dzięki znajomości historii będzie bardziej troszczyło się o zabytki.
Niszczenie reliktów kultury to cena, jaką Chiny płacą za olbrzymie tempo rozwoju gospodarczego i urbanizacji. Powstające w mgnieniu oka drogi, biurowce i osiedla mieszkaniowe zajmują często miejsce starożytnych domów i świątyń. W opinii Li tradycja i rozwój nie muszą jednak stać ze sobą w sprzeczności. "Dzisiejsze Chiny powinny połączyć oba te czynniki, by wytworzyć zarówno hard, jak i soft power" - powiedział PAP naukowiec.