Mongolia w tym roku okrzyknięta została Państwem Górniczym Roku, a prestiżowe nagrody Asia Mining Awards, przyznawane w branży poszukiwawczej, górniczej, finansów górniczych oraz inwestycji przypadły przedsiębiorstwom z Mongolii i Australii.
W połowie maja Churał - mongolski jednoizbowy parlament - uchwalił ograniczenia własności zagranicznej w sektorach strategicznych. Inwestorzy odetchnęli z ulgą: ustawa okazała się mniej restrykcyjna, niż się spodziewali. Ostrość przepisów proponowanych przez posłów zaniepokojonych decyzją górniczego koncernu kanadyjskiego Ivanhoe Mines o sprzedaży chińskiej firmie Chalco 58 proc. udziałów w kopalni SouthGobi Resources uległa rozmyciu.
Ułan Bator chce wprowadzić w obieg giełdowy w Londynie i Honkongu akcje wartości 3 mld dolarów firmy eksploatującej złoża węgla Tawan-Tołgoj. Ale niewiele ze sztandarowych projektów w Mongolii rozwija się gładko.
Za dostęp do mongolskich bogactw w ostatnich latach Rosja obiecywała Mongolii, w przeszłości najbardziej lojalnemu wasalowi ZSRR, złote góry. Na współpracę z państwową mongolską firmą Erdenez MGL w eksploatacji Tawan-Tołgoj nastawiała się rosyjska kolej. Ale nowe władze w Ułan Bator po wyborach z 2009 roku rozpoczęły rozmowy z zachodnimi koncernami.
Obecny rząd odstąpił jednak od renegocjowania kontraktu Ivanhoe na eksploatację największego mongolskiego złoża miedzi i złota Oju-Tołgoj. Eksploatację komercyjną poprowadzi tam australijski gigant Rio Tinto, który już posiada 49 proc. udziałów Ivanhoe. Zasoby Oju-Tołgoj ocenia się na 930 mln ton rudy z zawartością 0,5 proc. miedzi oraz 0,36 g złota na tonę. W związku z niedoszłą renegocjacją tego kontraktu część mongolskich polityków wzywała premiera Cachiagijna Elbegordża do ustąpienia.
Złożami węglowymi zainteresowane są nie tylko Chiny, których największy producent węgla, spółka Shenhua Energy, zapowiada wznowienie negocjacji po czwartkowych wyborach. Z Erdenez MGL w październiku niemiecko-australijskie konsorcjum BBM Operta i Macmahon (z udziałem m.in. RWE i ThyssenKrupp) zawarło kontrakt na wydobycie 15 mln ton węgla rocznie o wartości 2 mld USD.
Rząd Mongolii, który odrzucił wstępną propozycję konsorcjum z udziałem Chin, USA i Rosji, usiłuje doprowadzić do eksploatacji węgla z udziałem Japonii i Korei Południowej. Uzależnienie od paliwa i elektryczności z Rosji i Chin oraz od ich transportowych możliwości stwarza główne zagrożenie dla wydobycia i eksportu: Rosja może zakręcić kurki, a Chiny - zamknąć połączenia kolejowe. Połączenia z Dalekim Wschodem - a Mongolia ma w planach dostarczanie węgla do Japonii i Korei Płd. - prowadzą kolejami rosyjskimi. W lutym przedstawiciele Mongolii zapowiadali opóźnienia w realizacji planów rozbudowy własnej sieci kolejowej do transportu węgla na rynki zagraniczne.
Mongolskim rynkiem górniczym zainteresowana jest także Polska - w marcu w Mongolii gościła polska misja Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej, a we wrześniu Polska weźmie udział w targach Mining Mongolia w Ułan Bator.
Nie wiadomo, czy zmniejszanie zależności od Chin popchnie Mongolię w objęcia Rosji, czy odwrotnie - dążenie do uniezależnienia się od niej skieruje ją ku Chinom - pisze agencja Reutera. Drugą kwestią, rodzącą niepewność, to sposób, w jaki władze opanują budzące się sentymenty nacjonalistyczne i obawy o rolę odgrywaną w kraju przez zagraniczne koncerny.
Władze mongolskie z części dochodów z eksploatacji kopalń ustanowiły fundusz edukacyjny i stabilizacji fiskalnej. Ponadto obiecały wypłacanie swoim obywatelom bezpośredniej dywidendy.
Ale do Churału coraz częściej napływają skargi na niszczący wpływ przemysłu wydobywczego na środowisko. Dotyczy to szczególnie nasilenia prac w ajmaku Chubsuguł, w którym znajduje się 30 proc. mongolskiej tajgi i jezioro Chubsuguł (tzw. Mały Bajkał) uznawane za trzeci zbiornik o najczystszych na świecie wodach.